5.

1K 191 135
                                    

Podczas jazdy nie odzywam się do Finna. Wybaczyłam mu, mimo że nie przepraszał — czyli jak zwykle, ale nie czuję potrzeby wysłuchiwania jego ciętych uwag czy niemiłych komentarzy. Zamiast tego siedzimy z Caiem na tylnych siedzeniach i gramy w grę podobną do „prawda czy wyzwanie", opowiadając sobie żarty i historie na zmianę.

— Teraz ty — mówię, opatulając się kocem. Udało nam się znaleźć dogodną, trochę niebezpieczną pozycję. Siedzimy pod kocem naprzeciw siebie ze skrzyżowanymi nogami. Nie przeszkadza mi dotyk jego kolana czy stopy. Mogłabym nawet rzec, że jest idealnie. Tu i teraz. Brakuje tylko bio-chemistycznego poczucia humoru Finna.

Cai pociera podbródek, zastanawiając się chwilę.

— No więc prawda czy... prawda? — śmieje się, a ja odpowiadam szerokim uśmiechem.

— Bardzo trudny wybór. Zastanówmy się... chyba to drugie. — Biorę łyk wody i podaję mu butelkę. Robi to samo i wzdycha.

— Twój ulubiony zapach? Bo już wiemy, że tytoniu nienawidzisz. — Unosi brwi i parska śmiechem. Krzywię się i mimowolnie spoglądam na Finna. Łapę jego spojrzenie we wstecznym lusterku. Pierwszy odwraca wzrok.

Przywołuję w pamięci wonie, które przyjemnie łechtają mój nos i pozwalają się odprężyć. Pojawia się obraz portu rybackiego — tak, lubię zapach ryb. W końcu wychowałam się w Stavangerze, gdzie codzienny obiad składa się z ryb różnej maści i różnego przygotowania. Potem widzę kino — zapach popcornu, a ostatni obraz to stronice nowo zakupionych książek.

— Port rybacki, kino ze smażonym popcornem i nowa książka — odpowiadam. Chłopak wybałusza oczy, kiedy wspominam o dwóch pierwszych zapachach. Wzruszam ramionami.

— W takim razie jednym z przystanków w Oslo będzie kino, prawda Finn? — Patrzy na kierowcę, wymuszając przytaknięcie. Unoszę kąciki ust. Myśl o wspólnie spędzonym czasie na seansie w zatłoczonej przez gaduły sali napawa mnie szczęściem. Przez samo wspomnienie o tak wyśmienitej przekąsce, jaką jest popcorn, mam ochotę go zjeść.

— Dostałam przez ciebie zachcianki na popcorn — skarżę się, a Cai wystawia do mnie rękę, chcąc przybić piątkę. Najwidoczniej też jest głodny.

— Dobrze, że nie na rybę, bo szczerze jej nienawidzę — dodaje chłopak, kiedy przybijam mu piątkę. Parskam śmiechem i kręcę głową. Postanawiam nie atakować go komentarzami typu: „Jak możesz nienawidzić ryby?!".

— Finn, zatrzymaj się na najbliższej stacji — mówię obojętnym, może lekko rozkazującym tonem do kierowcy. Chłopak słucha i zatrzymuje samochód na małej stacji benzynowej. Wchodzimy z Caiem do prawie pustego sklepu. Oprócz kobiety, która rozmawia przez telefon wyraźnie zdenerwowana, nie ma tu nikogo. Patrzę na towarzysza i unoszę brwi. Ruszamy w kierunku półek ze słodyczami. Docierają do nas strzępki rozmowy sprzedawczyni i mimo że nie chcę podsłuchiwać, uszy łapią uniesiony głos niosący się między działami.

— Jak to cię wywalili? — jej głos wydaje się słabszy, jakby nie mogła uwierzyć własnym słowom. Czuję przytłaczające ją emocje. Będzie musiała sama utrzymywać rodzinę ze słabej pensji, którą dostaje za dwanaście godzin pracy na mało dochodowej stacji benzynowej. Spoglądam ukradkiem na Caia, który z uwagą przysłuchuje się kobiecie. Zgarniam z półki kilka niezbędnych paczek żelek, chipsów i popcornu. W innym dziale biorę sześć butelek piwa bezalkoholowego z uwagi na Finna.

Kierujemy się do kasy i cierpliwie czekamy aż młoda, rudowłosa kobieta skończy rozmawiać. Rozłącza się bez słowa i przegląda nasze zakupy. Lustruje nas lodowatym wzrokiem, kiedy natrafia na piwo. Jednak nie prosi o dowód tożsamości. Płacimy i zbieramy się do wyjścia, gdy odzywa się Cai:

Nie skacz, CaiWhere stories live. Discover now