Na szczęście wstał za mną i powiedział, że jesteśmy czyści.
-„Mogę przysiąc, że widziałem u tego gości uśmiech, gdy poklepał mnie po tyłku, stary."- powiedział Harley, wywołując u mnie uśmiech.
Mrugnąłem do niego -„Może cię lubi."
Harley potarł twarz -„Pierdol się, stary."
Parsknąłem, potrząsnąłem głową i spojrzałem na Lex'a, który nas obserwował.
-„Co?"- zapytałem.
Wzruszył ramionami -„Nic,"- uśmiech przemknął przez jego twarz -„Wyjdźcie przez te drzwi i czekajcie po drugiej stronie, aż głos nie powie wam by rozpocząć."
Przytaknęliśmy i zaczęliśmy iść przez korytarz.
-„Powodzenia."- zawołał do nas Lex, po czym powiedział do swoich ludzi -„Mam pieprzoną nadzieję, że wygrają. Będę musiał skończyć z tą suką, jeśli zostanie."
-„Zamierzam go zabić."- powiedział Harley bez odwracania się.
-„Nie jeśli zabiję go pierwszy."- powiedziałem, po czym odwróciłem się do Harley'a, gdy dotarliśmy do drzwi.
-„Nie obchodzi mnie, że tam jest te dziewięć par zawodników. Dostaniemy się do centrum tego pieprzonego labiryntu i sprawdzimy naszą dziewczynę do domu."- rozciągnąłem kark -„I zabijemy każdego chuja, który stanie nam na drodze."
Harley podskakiwał teraz na palcach, dołączyłem do niego.
-„Mamy to"- powiedział, gdy otworzyły się podwójne drzwi.
Weszliśmy kierując się w stronę czegoś co wyglądało na korytarz, tylko nie było sufitu. Gdy spojrzałem w górę i na boki, mogłem zobaczyć ludzi siedzących w różnych sektorach i czekających na rozpoczęcie zawodów. Nie miałem wątpliwości, że wszyscy siedzą w takim brudzie jak Tony, ale nie będę się z nimi pierdolić. Mogli się zakładać i robić co kurwa chcą, tak długo aż nie wygramy i nie odzyskamy Kyah, nie obchodziło mnie to.
-„Panie i Panowie. Nasza ostatnia para zawodników właśnie wkroczyła do labiryntu i jest gotowa rywalizować w The Arena."
Skrzywiłem się na poziom głośności głosu, który roznosił się po tym cholernym pomieszczeniu, w którym byliśmy.
-„Zawodnicy, zasada jest tak, że nie ma żadnych zasad. Pierwsza para, która znajdzie centrum labiryntu wygrywa... zaczynajcie."
Po czym korytarz się rozjaśnił.
Spojrzeliśmy na siebie z Harley'em zanim zorbiliśmy pierwsze kroki. Kiedy doszliśmy do pierwszych dwóch ścieżek, zatrzymaliśmy się.
-„Lewo czy prawo?"- mruknąłem.
Harley wzruszył ramionami i zaczął żuć wargę -„W prawo..Nie, lewo. Nie, prawo. Mam na myśli prawo, prawda?"
Potarłem skronie i po prostu poszedłem w prawo -„Chodź, stary."
Przeszliśmy parę zakrętów.
-„Jak kurwa duże jest to miejsce?"- chrząknąłem.
Usłyszałem z mną sapnięcie i kątem oka zauważyłem, że Harley już od dłuższego czasu nie idzie obok mnie. Poza tym na ścianie koło mnie tańczyły cienie. Pochyliłem się, odwracając. Czułem czyjąś obecność za plecami i wiedziałem, że to nie był Harley.
Uderzyłem go w jelita co sprawiło ,że facet zawył z bólu. Podskoczyłem na stopach, rzucając kombinacją uderzeń, każde z nich lądowało na szczęce faceta i prześlizgiwały się po skórze. Gdy krew rozmyła się na moich pięściach i kapnęła po twarzy na podłodze, usłyszałem ze wszystkich stron wiwaty.
YOU ARE READING
Caged
FanfictionZapraszamy na tłumaczenie fan fiction 'Caged' jest to druga 'Brawlers'. Mam nadzieję ,że wam się spodoba :)
Chapter 9 (część 2)
Start from the beginning