2.

267 20 2
                                    


   Miiko była znów na granicy między niemą wściekłością a głośnym, niebezpiecznym gniewem któremu często towarzyszyła kula niebieskiego ognia zaczerpnięta z klatki zwieszającej się ze szczytu jej kostura. Wpatrywała się w kryształ, tak malutki w tych dniach, gdy wspomnieć jego ogrom sprzed rozbicia, na czole rysował się mars. Leiftan, lekki na stopach, wszedł do Sali Kryształu spokojnym krokiem, wciąż w zamyśleniu przerzucając z dłoni do dłoni fragment kryształu.

   Szelest peleryny.

   Kitsune, jak rażona prądem, tak gwałtownie zamachnąwszy się ogonami, że powietrze zaświszczało, zwróciła się zręcznie ku mężczyźnie, przybierając pozycję do walki, nad wolną dłonią, co było do przewidzenia, unosił się bladoniebieski ogień połączony iskrzącą się wstęgą ze swoim źródłem wewnątrz klatki. Odetchnęła z ulgą na widok Leiftana, wyprostowała się a jej mięśnie widocznie się rozluźniły.

-To ty- stwierdziła bezbarwnie, może odrobinę przepraszająco. Płomień cofnął się do klatki. -Wybacz, jestem podenerwowana.

Łagodnie uśmiechnięty mężczyzna, znając Miiko od dawna, nawykł już do jej „skoczności" - skinął tylko głową na znak, że nic się nie stało.

-Dlaczego?- spytał, podpierając się jedną ręką pod biodro i zrównując z lisicą przy krysztale.

-Znowu nas okradli. Zniknęło pęto kiełbasy i chleb.

Leiftan uniósł brwi, opadły kąciki jego ust ścierając z przystojnej twarzy uśmiech. Kiełbasę zabrał on, o czym oczywiście nie miał zamiaru poinformować Miiko, kto jednak ukradł chleb? Kobieta wpatrzyła się znów w niebieskość kryształu, jakby poszukując w nim twarzy Wyroczni lub choćby odpowiedzi na pytania. Widać było, że jest zagubiona – jedynie przy swoim przyjacielu pozwalała sobie okazać niepewność.

-To się już za często powtarza- westchnął Leiftan, jak zwykle świetny w swojej aktorskiej sztuce.

-Mi to mówisz!- żachnęła się rozmówczyni, machając w bliżej nieokreślony sposób wolną ręką, nim w milczeniu przyłożyła ją do czoła. -Co my z tym zrobimy? Jest nas zdecydowanie za mało, żeby wszystkiego upilnować.

Leiftan zerknął na nią wiedząc, że kitsune nie oczekuje odpowiedzi. Ukrył fragment kryształu w jednej z dłoni, oczekując na odpowiedni moment. Lisica zamachnęła się lekko ogonami, opuściła rękę. Odetchnąwszy głęboko spojrzała na towarzysza.

-Ale mów co cię sprowadza. Nie przyszedłbyś tu bez potrzeby, kiedy cię nie wzywałam.

-To mnie sprowadziło- usta znów łagodnie wygięły się w półuśmiechu, gdy pokazał niebieski odłamek wielkości dziecięcej pięści.

-Och!- uśmiechnęła się Miiko, zgrabnym ruchem wyrywając kamień z dłoni mężczyzny, który nawet temu nie oponował. Przez krótką chwilę wpatrywała się z zadowoleniem w niebieskość. -Nie wiem jak to robisz, że je znajdujesz, ale rób tak dalej- stwierdziła, weselsza, wypuszczając kamień drżący już z niecierpliwości, by przyłączyć się do reszty kryształu.

Łatwo było przekonać przywódczynię podobną niespodzianką, że wszystko się ułoży, że nadzieja jest żywa i warto ją mieć. Oboje patrzyli jak fragment przyłącza się do lśniącego spokojnym błękitem kamienia.

-Co zrobimy z Eryką?- zagaił, bezwiednie zacząwszy bawić się jednym z wąskich warkoczyków przy twarzy.

-Nie wiem- westchnęła kitsune. -Dziewczyna wydaje się kompletnie bezużyteczna. Mam nadzieję, że znajdzie małego Kappę i mi udowodni, że dobrze zrobiłam zatrzymując ją w K.G.- rozmasowała dwoma palcami skroń, przymykając jednocześnie oczy.

Panna-PołamannaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz