10. Salire

32 11 4
                                    

- Nie zrobię tego!- mówię jej najczystszą prawdę, odsłaniam mój strach, ponieważ obie wiemy, że mnie wypełnia, aż po same brzegi.- Nie umiem... ja... ja nie jestem tak wysportowana jak ty!- rzucam jej spojrzenie pełne rezygnacji.

Ryk przerywa nam rozmowę.

Odgłos głośniejszy niż rój helikopterów wdziera pomiędzy naszą dwójkę i zawisa na sznurze, który kiwa się bezwładnie w tą i spowrotem.

Nogi się podemną uginają, opadam na kolana jak do modlitwy i patrzę na Clairę po drugiej stronie przepaści.

Balkonik po moim gwałtownym uklęknięciu zaczyna się kiwać, a ja kołysana próbuję uspokoić mój nierówny, ciężki oddech.

Powietrze na tej wysokości jest naprawdę rzadkie.

- Wstawaj!- krzyczy blondynka. Opiera się rękami o barierkę okalającą balkon na którym się znajduje i wysuwa się jak najbardziej może w moją stronę. Jej głos grzeje mnie, ale nie na tyle, żebym wstała.- Nawet jeśli spadniesz to nie umrzesz! To nie twój świat, więc nie stracisz w ten sposób życia!- gdy to mówi, podnoszę głowę i ocieram dłońmi twarz, która jest cała w krwi kreatury nademną. Czuję jak substancja rozprowadza mi się po twarzy, jak skleja mi rzęsy i brwi. W tym momencie tego nie zauważam.- Więc do jasnej cholery wstań i skacz! Powiem ci wszystko co masz robić! Zaufaj mi...- jej głos się załamuje, ale szybko odzyskuje werwę.- Zlepek podaruje ci o wiele gorszy ból od roztrzaskania się o chodnik!

Zlepek? Śmieję się wewnętrznie gdy słyszę jak go nazwała.

Ale tylko wewnętrznie, na zewnątrz jestem sparaliżowanym cieniem człowieka nad którym ten cały "Zlepek" dominuje.

- Przestań się wreszcie mazać i zachowywać się jak skończony tchórz nawet gdy jesteś praktycznie "nieśmiertelna"! To nie jest ta sama dziewczyna, którą przez całe moje życie podziwiałam!- drze się Claira i wskazuje na mnie z wyrzutem palcem, który równie dobrze mógłby być spluwą karabinu, którego pocisk trafia prosto w moje serce i rozsadza je.

Nawet nie wiesz jak się zmieniłam. Tamta jest dawno martwa pogrzebana pod stertą rzeczywistości. Daj jej wreszcie spoczywać w pokoju. Nie można walczyć przez całe życie.- chcę to wszystko jej powiedzieć, ale nawet na słowa nie mam odwagi i wbrew samej sobie, mojemu przerażonemu ciału wstaję i podchodzę do krawędzi.

Patrzę w dół na wstążki szarych ulic, na niższe bloki pokryte ogromnymi, różnokolorowych plamami farb, na metalowe latarnie, które wystają z popękanego chodnika jak zaczątki nowych roślin, które obumierają z braku światła.

Czy tak się czuje Bóg, który patrzy na świat, gdy podziwia go z góry i dociera do niego ile rzeczy źle zaprojektował?

A co jeśli niedługo będę miała okazję się o to jego zapytać?

- Przestań!- karcę siebie w myślach. Poużalasz się nad sobą później. Teraz skacz i postaraj się nie spaść.

- Dobra- mówi Claira, widząc jak w "gotowości' stoję na krawędzi.- Teraz musisz tylko...

Ah, ty przeklęty czasie... Co ja ci takiego zrobiłam? Dlaczego tak wytrwale przy mnie trwasz, gdy chcę byś odszedł, ale gdy chcę byś został ze mną to ty panicznie odemnie uciekasz?

Zlepek przypomina o swojej obecności.

Odłamki rozwalonej ściany zlatują z góry z zabójczą szybkością, śmigają wokół mnie, słyszę świst powietrza oraz grzmoty spadających odłamków wielkości mikrofalówek i w ostatniej chwili rzucam się na sznur.

PharmacumWhere stories live. Discover now