Rozdział Pierwszy

161 25 11
                                    


Czwartek, godzina 14:55.

Maia trzęsącymi się dłońmi chwyciła kubek herbaty i spojrzała na rodziców, którzy równie zmartwieni jak ona rozmawiali z policjantem. Christian od soboty nie pojawił się w domu, nigdy nie znikał bez wcześniejszego uprzedzenia siostry, która musiała wciskać kit rodzicom, że jej brat wyjechał na delegacje z pracy. Poniekąd to była prawda.

- Maia.- odezwał się Dylan Castle, jej ojciec. - Opowiedz panu co wiesz.- westchnął, spoglądając na córkę.

Dziewczyna spojrzała na mężczyznę w uniformie policyjnym, a później przerzuciła swoje spojrzenie na drugiego, który stał za nim i coś notował. Wzięła głęboki wdech bojąc się, że policja dojdzie do tego kim rzeczywiście był jej brat. Musiała oszczędzać się ze słowami.

- W nocy z trzeciego na czwartego czerwca, a nawet rano czwartego wróciłam do naszego mieszkania z urodzin znajomego. Wszystko było w nienaruszonym stanie. Byłam zmęczona, więc położyłam się do łóżka i zasnęłam. Obudziłam się po południu, ale brata nie było. Pomyślałam, że może musiał iść do pracy, a nie chciał mnie budzić. Nad ranem kolejnego dnia zaczęłam się stresować, ponieważ Chris zawsze mówi mi, zanim wyjeżdża. Zadzwoniłam do rodziców i resztę pan już zna.- brunetka posłała mu puste, pozbawione jej radosnego blasku spojrzenie.

- Dziękujemy, będziemy się odzywać jak coś znajdziemy.- mężczyzna mruknął, wstając i żegnając się z państwem Castle. Młoda dziewczyna nawet nie pofatygowała się, aby wstać. Spojrzała na rodzinne zdjęcie, a uśmiech na kilka sekund zagościł na jej ustach. Wciąż miała nadzieje, że brat zaraz zapuka do drzwi i będzie mogła się do niego mocno przytulić, a zarazem ogłosić kazanie na temat jego nieodpowiedzialności.

- Zostaniesz u nas na noc?- z zamyśleń wyrwał ją zmartwiony głos matki. Pokiwała twierdząco głową, wysilając się na skromny uśmiech, który wyszedł raczej jak grymas.

- Nie możemy stracić kolejnego dziecka.- za kobietą stanął Dylan, kładąc dłoń na jej ramie. Maia oburzyła się, gwałtownie wstając.

- Nie straciliście syna, a ja brata!- krzyknęła, tracąc cierpliwość. Jak oni mogli pomyśleć, że już po nim? Co z nich za rodzice?- takie myśli błąkały się po głowie brunetki. Spojrzała na nich złym wzrokiem, sięgając po torebkę i rzucając na odchodne.- Chris wróci, nie wiem kiedy, ale wróci...

***

Maia wróciła do mieszkania, w którym mieszkała wraz z bratem, rzucając torbę na kanapę w salonie. Krzyknęła głośno i bezradnie, w końcu dając upust łzom. Martwiła się o brata cholernie, ponieważ wiedziała czym się zajmuje. Niebezpieczeństwo deptało go po piętach, a on mimo to uwielbiał być gangsterem.

- Po cholerę ci to wszystko było!- wrzasnęła, zrzucając szklankę z półki. Ta poleciała na panele i rozbiła się z hukiem. Brunetka stała i płakała nad szklanką. Już planowała w głowie co powie bratu jak wróci, planowała już to wielkie kazanie. W końcu otarła policzki i udała się do schowka po zmiotkę i łopatkę. Zebrała każdy kawałek szkła, wyrzucając do kosza w kuchni. Westchnęła głośno, zerkając na swój telefon. W końcu dotarła do niej jedna myśl. Szybko zgarnęła telefon, wybierając jeden numer i naciskając zieloną słuchawkę.

- Halo? Maia co jest?- głos po drugiej stronie wydawał się być zaspany. Brunetka zamknęła oczy, wydmuchując powoli i głośno powietrze z płuc.

- Hej Jaxon... Masz chwile?- spytała, a jej głos zaczął odmawiać posłuszeństwa. Zaczęła bawić się rąbkiem bluzki, czekając na odpowiedź, jak na razie osoba po drugiej stronie tylko westchnęła.

MissingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz