Mordercze...coś

162 16 8
                                    

Łukasz
— Spotkaliśmy się tu, pogrążeni w smutku i żałobie, by pożegnać naszą ukochaną córkę i siostrę. Spoczywaj w spokoju w imię tego, który zawsze wybacza. — Ksiądz stał na podwyższeniu, a niedaleko, przed zimnymi schodami leżało w mahoniowej trumnie równie zimne ciało Mariny.

W kościele panowała względna cisza, jeśli nie liczyć płaczu mojej żony. Spazmatyczne dreszcze wstrząsały jej delikatnym ciałem. Bałem się, że się połamie...

— Skarbie, moja najważniejsza siostro, bo przez te kilka miesięcy poznałyśmy się na tyle... Nie mogę cię żegnać, bo nie wierzę w tą okrutną śmierć jaka cię spotkała. Oh, kochana, nie potrafię. Zawiodłam cię... Przepraszam. — Elena osuwa się za kontuar. Nie jestem za szybki, bo ubiega mnie Zidane, który nawet nie wiem skąd się pojawił.

— Już dobrze. — słyszę jego szept, gdy głaszcze ją po głowie. Nie wiem czemu na to pozwalam. Może dlatego, że moje życie też legło w gruzach.

R e h a b i l i t a c j a  jedno z najgorszych słów, które może usłyszeć sportowiec.
A jak doda się do tego  d ł u g o t r w a ł a  to robi się z tego mordercza diagnoza.

Choć świeża z nas para, a czuję, że to powoli koniec. Jest limit rzeczy, które może przeżyć jeden związek.
A śmierci mamy już wystarczająco za dużo.

Kuba
Balansuje na cienkiej krawędzi. Jeszcze jedna drobna rzecz, a spadnę. Czuję się źle, koszmarnie wręcz.
Nie. Nie potrafię nawet opisać swoich uczuć. Cholerny ból.

Znów.

Pcham Łukasza na jego nowym pojeździe jakim jest wózek inwalidzki. Nie rozmawiamy, bo po co?

Wszystkie realia, które tak pielęgnowaliśmy legły w nicość.

Ale najgorsze jest to, co się stało z Wojtkiem.

Biedak trafił do szpitala...psychiatrycznego. Jak jakiś chory psychol, czy seryjny morderca.
Ale próba samobójcza czy napad na policjanta się liczy?
Po strzale gliniarza na Conte - wypluwam to nazwisko - Wojtek się wściekł, bowiem Włoch zmarł na miejscu, a Szczęsny chciał zapewnić mu bolesne katusze.

— Chciałbym umrzeć, Kuba.

— Oj, stary, nie chciałbyś — mówię.

— Gdyby twoja zmartwychwstała żona romansowała z innym facetem, a ty byś nie miał w pełni sprawnych nóg, w tym byłbyś krótko po ślubie z tą właśnie kobietą i przeżyłbyś postrzał, ale twoja przyjaciółka by zginęła na miejscu... To też byś pragnął śmierci.

— Gdyby z twojej mamy uciekało życie... I widziałbyś później swego ojca trudno byłoby ci go nie zabić...
Tak samo jak ty teraz chcesz umrzeć. Ale jednak nic mu nie zrobiłem, ty postąpisz tak samo.

— Skąd ta pewność? Mamy odmienne charaktery...

— A jednak bardzo podobne.

######
Nowy rozdział wreszcie! Zbliżamy się do końca opowiadania! Komentujcie proszę i wybaczcie za dramę, ale ja już tak mam haha. Dzięki, że jesteście! 💕💕💕😈

Love without borders (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now