Nie mdlej

224 24 6
                                    

Ja to miałam pecha. Na własnym weselu siedzieć z wachlarzem. Nigdy nie należałam do dziewczyn, które mdleją.
To widok tego człowieka tak na mnie wpłynął. Nie na co dzień widzi się swojego idola - paradoks, skoro właśnie zostałam żoną swojego pierwszego idola. Wiele lasek mnie teraz znienawidzi, ale ważne, że jestem szczęśliwa. I pewnie już zawsze będę.

— Wszystko okej? — Marina niespokojnie ruszała nogą w takt piosenki. Przeszukałam wzrokiem tłum chcąc dojrzeć Wojtka, ale nie udało mi się to. Mówi się trudno, szuka się dalej, ale to później.

— Tak, nie martw się — zapewniłam z nieszczerym uśmiechem moją przyjaciółkę. Może to nie chodziło o tego Francuza? Cały brzuch silnie mnie boli, jakby ktoś rozrywał mi od środka narządy.

— Właściwie to gdzie chłopaki? — z przejęcia przysunęła dłoń do ust, a ja musiałam ją klepnąć żeby nie zdarła pięknego, turkusowego lakieru.

— Masz rację, może gdzieś sobie poszli...

— Boisz się, że ma kogoś na boku? — wypowiedziałam myśl, która na pewno krążyła po głowie Marinie.

— Tak — ze łzami w oczach odpowiedziała.

— Spokojnie. Lepiej popatrz na Celię i Grzesia — para sunęła w takt melodii Franka Sinatry. Jakaś kapela ją grała, bo ten wspaniały muzyk niestety nie żyje. 

— To będzie wspaniały związek.

— Już jest — spojrzałam z uśmiechem za Marinę, gdzie stał Łukasz.

— Mogę prosić do tańca? — podał dłoń smutnej Marinie, którą zatkało.

— To tylko taniec. Lećcie — mrugnęłam do niej. Ja już się wytańczyłam, ale na szczęście brzuch przestał już mnie boleć.

Siedziałam teraz sama, przy stole dla pięciu osób. Gdzieniegdzie leżały niezjedzone resztki ciasta. Ja swoje wcisnęłam już dawno. Ten tort jest przepyszny, a pomyśleć, że to nie wszystko. Muszę znaleźć miejsce na degustacje innych wypieków.

— Tylko nie mdlej, proszę — francuski akcent wpadł mi do ucha. Brzmiał inaczej w porównaniu do mowy Celii. Był twardszy, bardziej gardłowy. Wciągając powietrze odwróciłam się do gościa:
— Zinedane nie napompuj sobie ego — wyszczerzyłam się. Niewiele z nim dotychczas rozmawiałam, prócz pytań, czy dobrze się czuję i co mnie boli.

— Bardziej się nie da — zawtórował mi żartem.

— Granice nie istnieją.

— Niektóre tak, ale są takie, których nie da się przekroczyć, niezależnie od tego co robisz — trochę potrwało zanim mi odpowiedział. Odkąd to zaczęliśmy rozmawiać o swoich refleksjach?

— Ja pokonam wszystkie — odpowiedziałam cicho. Przed oczami miałam obraz mojej śmierci. Nigdy nie zapomnę tego dnia, gdy stałam nad własnym łóżkiem, nie wiedząc czemu widzę siebie... Później coś delikatnego, a zarazem silnego pociągnęło mnie do góry. Nie chcę tego przeżyć raz jeszcze. Boję się swojej śmierci bardziej niż inni ludzie. Może dlatego, że ja ją przeżyłam, więc teraz nikt nie będzie mi mówił, że obowiązują mnie granice. Jestem dziewczyną, która wszystkie łamie.

— Jesteś jeszcze młoda. Ale ja też tak myślałem — poklepał mnie po kolanie, a później z uśmiechem poprosił do tańca. Czując na sobie zazdrosne spojrzenie, zgodziłam się. 

Love without borders (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz