Nareszcie w domu!

698 50 11
                                    

-Ale nie rozumiem. To skąd o liście i pierścionku wiedział Fabian?- nie rozumiałam tego,bo przecież Łukasz mieszkał wtedy sam i Fabi raczej nie miał od kogo się dowiedzieć.
-Może wszedł Ci do pokoju? Byłem przy tym jak Piszczu pisał ten list. Pierścionek też on kupił. I nawet pytał się mnie jakie kwiaty lubisz.
-A Ty wiedziałes? Nikomu nie mowiłam jakie lubię
-Zgadywałem,ale mniejsza o to. Trzeba się pospieszyć. I no Łukasz serio zachował się podle podając się za nadawcę listu... Wydaje mi się,że ma na pieńku z Piszczkiem. Bo wiesz oni na boisku są jak bracia. Robimy tez sobie zdjęcia we trójkę,ale to ja jestem tak jakby tym elementem spajającym,oni sami we dwójkę nigdy nie wychodzą..
-Ale dlaczego?- spytałam.
Już dojeżdżaliśmy,nie wiedziałam co powiem Łukaszowi eh. To było trudne,ale jednego byłam pewna. Za żadne skarby nie chciałam żeby wrócił do Polski.
-Nie czas teraz na to. Jak przekonasz Łukasza to zajmiemy się Fabianem i jego oszustwem. Teraz leć. Ja muszę gdzieś zaparkować. Dojdę do Was.-ponaglił mnie Kuba.
Pobiegłam na terminal. Spytałam się czy samolot do Polski już wystartował,a kobieta w recepcji potwierdziła moje obawy i powiedziała,że do startu zostało 5 minut. To bardzo mało, szczególnie że muszę przedrzeć się przez tłum ludzi.
Przepychałam się jak mogłam,używałam łokci lecz gdy już się dostałam do barierki prowadzącej na pokład samolotu.. Samolotu już nie było. Wyraźnie widziałam jak wznosi się w powietrze. Nic już nie mogłam zrobić. Siadłam na pierwszym lepszym krześle i płakałam. To był najlepszy sposób by choć trochę osłabić ból,który mi towarzyszył.
Po chwili doszedł do mnie głos Kuby.
-Odleciał?- spytał.
-Tak- to był cud,że z mojego gardła wydobył się jakikolwiek dźwięk. Jak mogłam myśleć,że jestem choć trochę zakochana w Fabiańskim? To był oszust i.. Nie dokończyłam,bo Kuba podniósł mnie z krzesła i zaczął kierować w stronę wyjścia. Nogi mi się plątały,wzrok miałam zamglony,a głowę spuszczoną na ziemię. Nie chciałam patrzeć na żegnające się pary. Na tych kochanków splecionych w mocnym uścisku...
I wtedy podniosłam głowę. I go zobaczyłam. Stał przy kasie i oddawał bilet. Jakby czuł, że tu jestem obrócił się w moją stronę.
Raczej nikogo nie oczekiwał zobaczyć, bo swój nieobecny wzrok odwrócił spowrotem w kierunku kobiety za kasą. Nagle odwrócił się gwałtownie jak rażony prądem i zaś spojrzał na mnie. Tym razem mnie zobaczył. Widziałam w jego oczach zdziwienie(w końcu miałam być teraz na kolacji), smutek aż w końcu i ból. Ale także nadzieję.
Puściłam się Kuby i jak najszybciej dobiegłam do Łukasza. Rzuciłam mu się w ramiona,a on mocno mnie przytulił. Nie rozmawialiśmy nigdy ze sobą za dużo,ale teraz poczułam się jakbym wróciła do domu. Tam gdzie jest moje miejsce.

Love without borders (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz