Prolog

171 10 2
                                    

   Historia ta zdarzyła się tak dawno temu, że nawet najstarszy człowiek na Słońżycu tego nie pamięta. Żeby pokazać ogrom czasu, który minął od tamtych wydarzeń, warto wspomnieć o powstaniu Słońżyca. Na początku wieczności było Słońce i Księżyc, dwa mocarstwa Wszystkości. A między nimi panowała równowaga i harmonia. Jeszcze wtedy wszystko wydawało się oczywiste - dzień był ciemny, noc jasna. I nadal tak jest, jednak zaszła dość istotna zmiana. Na dziennym niebie pojawił się Księżyc, co było niesamowicie zaskakującym, jednak zdecydowanie nie przypadkowym zjawiskiem. Bo - jak wiadomo - przypadki się nie zdarzają. Jedynie czasami Przypadkowość dyktuje obywatelom Wszystkości warunki.

   Jednym z takich warunków była zmiana Księżyca w Słońce, a Słońca w Księżyc. A powód tego był niezwykle złożony. Chodziło bowiem o ukaranie ludu, który od dawien dawna sprzeciwiał się panowaniu Przypadkowości. Powstania, bitwy, wojny - wszystko to kończyło się porażką Wszystkościów, którzy mieli dosyć tyranii władcy. I wtem, na nocnym niebie oświetlanym Słońcem, pojawił się Pan otoczony pięcioma żywiołami: Ziemią, Ogniem, Powietrzem, Wodą i Nicością.

Oczy wszystkich skierowane były w górę, bowiem każdy chciał być świadkiem narodzin nowej, lepszej rzeczywistości - wszak oczywistym był fakt, iż pojawienie się Pana było czystym Przypadkiem. To, co ujrzeli, na wieczność zapisało się w ich pamięci. Wszystkie żywioły razem i każdy z osobna wzniosły się ponad wyżyny Niebios, by w wielkim rozbłysku światła połączyć na wieki Słońce i Księżyc, tym samym przez niespełniony warunek o rozdzielności mocarstw pozbywając się Przypadkowości. Wraz ze Słońżycem powstał Eter, będący pragnieniem niejednego obywatela Wszystkości. Dokładnie w tym miejscu zaczyna się historia właściwa.

   Pewien mężczyzna, przemierzając lasy w poszukiwaniu czarnego bzu, spotkał istotę doskonałą: Boginię zrodzoną z Eteru, tak piękną, że nie mógł oderwać od niej wzroku. Nogi się pod nim ugięły, lecz nim zdążył paść na kolana, błękitny obłok przywiódł go bliżej Niej, przed samo Jej oblicze. Był tak onieśmielony, że zaczął patrzeć w ziemię. Wtem wyrosła przed nim lśniąca eterycznym światłem roślina o kwiatach koloru oczu Bogini. A kwiaty te szybko zamieniły się w owoce. Małe kuleczki powoli zmieniały kształt, aż w końcu zakwiliły niczym ludzkie dzieci.  Były to w istocie dzieci Bogini i owego mężczyzny, zrodzone z jej Łaski i jego Wiary. Kobieta obrzuciła swe potomstwo niedbałym spojrzeniem, po czym odezwała się tymi słowy:

   "Dzieci zrodzone ze mnie podzielą się na dwoje: część z nich obdarzy Wszystkość wieloma łaskami, jednak reszta zachowa te łaski dla siebie, powodując nieuchronny koniec Nowego Świata. Tobie pozostawiam decyzję ich życia lub śmierci, gdyż już zbyt wiele razy musiałam wyrzynać serca moim Bogątkom."
Ów mężczyzna słynął z dobroci serca, więc zadecydował, że wychowa trójkę zrodzonych z Eteru dzieci.

Skłonił się nisko przed Boginią oznajmiając jej swą decyzję, na co ta skinęła tylko głową i rozpłynęła się w powietrzu. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Każde z Trójki dosłownie podzieliło się na dwoje. Dzieci niesamowicie szybko zaczęły rosnąć, aż po chwili stała przed nim Szóstka młodzieńców. Mieli łagodne rysy twarzy, dlatego też pospolity chłop nie zauważył, że jeden z młodych mężczyzn to w rzeczywistości kobieta. Jako jedyna posiadała w sobie cząstkę Eteru, która po osiągnięciu dorosłości miała zamienić ją w Boginię. Ten mały szczegół czynił ją kimś wyjątkowym w Nowym Świecie, kimś, kto na zawsze miał zmienić losy całej Wszystkości.

Potomek NiczegoWhere stories live. Discover now