17!!*

516 41 33
                                    

*tak, to nie żart, właśnie dodałam nową część, po czterech miesiącach

- Dlaczego mnie ignorowałas? - zapytał się mnie, a ja dalej stałam tam w szoku. - Teraz też mnie ignorujesz?

Nie ignorowałam go. Nie mogłam się ruszyć, nic powiedzieć, jedyne, na co pozwalało mi moje ciało to puste patrzenie się w niego.

Cameron westchnął, przykucnal i powiedział coś bardzo cicho, nie zrozumiałam tego, ale brzmiało jak "poddaję się".

Nie chcialam go stracić, nie poraz kolejny, ale dalej moje ciało było jak sparaliżowane. Mimo wszystkiego, praktycznie rzuciłam się na niego, zaczęłam przytulać, dawać malutkie buziaczki w policzek, byłam bardzo zachłanna, chcialam jego całego dla mnie. Cameron nie pozostał mi dłużny i objął mnie bardzo mocno, powiedział, że mnie nie puści, ale na dłuższą metę by to nie wypaliło, bo musze bardzo często siusiu.

Po kilku minutach odkleiliśmy się od siebie, bo usłyszeliśmy wołania oraz kroki mojej matki.

- Kurwa. - powiedziałam - Musisz gdzieś się schować, szybko. - szepnęłam.

Cameron tylko kiwnął głową na tak i wszedł do szafy, tak jakby była to jakaś jego rutyna.

- Skarbie? Skyyy. - wołania mojej matki były coraz bardziej głośne i wkurwiające.

- Tak, mamo? - powiedziałam otwierając drzwi.

- Dziecko, ile razy mam Cię jeszcze wołać?

- Przepraszam, słuchałam muzyki i Cię nie słyszałam.

- Przecież nie miałaś głośno muzyki, słyszałabym. - powiedziała wchodząc do pokoju i zamykając okno.

- Um, słuchawki, mamo, słuchawki.

- Oh, racja.

- Stało się coś?

- Skarbie, posłuchaj. - usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok niej, dając mi znak, że mam się przysiąść. - Wiesz, że to już TEN czas, prawda? - zapytała, ale nie dała mi czasu na odpowiedź. - W tym roku ciocia Rozalia postanowiła, że ona zajmie się naszym rodzinnym przyjęciem, będzie ono u niej. Wiem, że nie lubisz ani jej ani jej dzieci, ale prosiłabym, żebyś zachowywała się tam odpowiednio.

- To tyle? - byłam zdziwiona, bo myślałam, że sprawa jest poważniejsza.

- Nie. - tak myślałam - Sky, powiedz szczerze, masz chłopaka?

- Nie? - czułam jak wszystkiego się we mnie przewraca.

- No właśnie, Martha ma. Czy mogłabyś poprosić jakiegoś kolegę, aby go udawał? Niech będzie to ktoś porządny, albo niech chociaż takiego udaje.

- Mamo, ale-

- Żadne "ale", przynieś jakiegoś chłopaka ze sobą. - stała się bardzo stanowcza. - Zjazd za dwa tygodnie, w niedzielę. - dodała i wyszła bez słowa.

Zamknęłam drzwi i włączyłam muzykę, po czym otworzylam drzwi od szafy i widziałam śmiejącego się Cam'a.

- To jak, widzimy się w niedzielę? - powiedział.

- Głuchy jesteś? Powiedziała, że mam wziąć kogoś porządnego. - powiedziałam z naciskiem na "porządnego".

Cameron udał, że zabolało go serce, a ja tylko lekko uderzyłam go w ramię. Głuptas.

- O co właściwie chodzi z tym całym zjazdem, z Martha?

Tylko wzdechnęłam i usiadłam na łóżku, bo to dość długa historia.

_______________
¢hej wiem jak dlugo czekaliscie i to sa zaledwie jakos 430 słów i jestem niewarta tych wyświetleń i lajków i w ogóle.... przepraszam, kocham was wszystkich!!

somewhere between // cameron d. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz