13

1.3K 87 9
                                    

Rozdział nie został sprawdzony, pechowa trzynastka

Dom był szary, dwupiętrowy, z ogrodem, czarnym, matowym dachem oraz czarnym ogrodzeniem. Wyglądał inaczej, ale i tak był piękny, miał w sobie to coś co sprawiało, że chciało się tam wejść.

Matt otworzył mi drzwiczki od samochodu i pomógł wyjść. Uśmiechnęłam się na ten gest, było bardzo miło z jego strony.

Otworzył bramkę kluczem, a następnie drzwi od domu.

W środku było trochę szaro od dymu, wnętrze było utrzymywane w ciemnych kolorach.

- Pójdź do salonu, rozgość się, może chcesz czegoś do picia?
- Tak, poproszę wody. - na moją odpowiedź skinął głową.

Poszłam do pokoju, który wyglądał jak salon. Dwie ściany były szare, a pozostałe dwie były białe. Na środku stała czarna kanapa, obok niej maly, czarny stolik. Naprzeciw kanapy był duży telewizor, a pod nim mała, przezroczysta szafeczka z płytami i PlayStation. Na lewej ścianie było duże okno z czarnymi, lekko przezroczystymi zasłonami. Pokój był bardzo czysty i pomimo ciemnych mebli, bardzo przyjemny.

Usiadłam na kanapie i po chwili zjawił się Matt ze szklanką wody.

- Bardzo ładne mieszkanie. - powiedziałam.
- Dzięki, mieszkam z kolegami.
- To jak z tymi ubraniami? - powiedziałam popijając wodą.
- Poczekaj, przyniosę jego ubrania, to coś wybierzesz. - rzekł i poszedł na górę.

Niedługo po tym jak wszedł po schodach usłyszałam jak z kimś rozmawia, uznałam, ze to pewnie jego współlokator.

Gdy usłyszałam lekkie skrzypienie schodów, odwróciłam się, aby zobaczyć, czy to Matt. To nie był on. Był to chłopak mniej więcej wzrostu Camerona, miał blond włosy w nieładzie i jasne oczy. Był ubrany w niebieską bluzkę z długimi rękawami, która ładnie opinala mu się na mięśniach oraz czarne dresy ze ściągaczami. Wyglądał bardzo ladnie.

- Hej, jestem John, współlokator Matta. - szybko usiadł obok mnie i podał mi rękę.
- Jestem Sky. - uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego rękę.
- Kochasz Camerona? - zaskoczył mnie.
- Skąd tak nagle to pytanie?
- Zrobiłabyś dla niego wszystko?
- Dlaczego pytasz?
- Tak czy nie? - był spięty.
- Tak.

Po mojej odpowiedzi jego wyraz twarzy się rozluźnił i zapanowała cisza. Nie wiem ile ona trwała, ale ponad 10 minut na pewno.

Telefon Johna zaczął dzwonić, po sprawdzeniu kto to był, John pospiesznie go odebrał.

- Tak?... Tak, tak, wszystko pod kontrolą... Nie, czemu miałaby?... Dobra, będę pilnował. Pa.

Rozmowa była trochę dziwna, ale przecież nie wiedziałam z kim rozmawiał, nie mogłam niczego pochopnego podejrzewać.

- Wiesz ile to jeszcze Mattowi zajmie?
- Tak Ci się do Camerona spieszy?
- Wyobraź sobie, że tak.
- Matt zaraz powinien być.
- Ile osób tu mieszka?
- 5.
- Sami dekorowaliscie dom?
- Zawsze zadajesz tyle pytań? - był zdenerwowany.
- Zawsze jesteś taki niemiły?
- Przepraszam, ale mam ostatnio stres w związku.
- Potrzebujesz pogadać czy jakiejś porady? Trochę wiem na ten temat, bo jestem dziewczyną i zawsze pomagam moim przyjaciółkom.
- Dziewczyna zabrania mi praktycznie wszystkiego, a potem pisze na portalach społecznościowych, że jest singielką, spotyka się z facetami, ale ja ją, kurwa, kocham.
- Nie wiem, ja na Twoim miejscu nie zawracałabym sobie nią głowy.

Rozmawialiśmy tak jeszcze z pół godziny może, aż w końcu usłyszałam kroki i niski, męski głos. Ze schodów schodził mężczyzna, około 50. Był elegancko ubrany i trochę gruby, co sprawiało, ze wyglądał groźnie.

- No, witam Skylynn.
- Kim pan jest?
- Nie nauczono Ciebie, że trzeba się przywitać?
- Pierwsza zapytałam.
- Ale to nie Ty tutaj zadajesz pytania. - powiedział i odwrócił się do mężczyzn za nim. - Zabierzcie ją do mojego pokoju, ma dojść cała, ale cicho.
- Co do kur... - nie mogłam dokończyć, bo ktos zamknął mi usta dłonią.

Szarpałam się, ale to nic nie dało, bo John (tak, on) był dużo silniejszy, i po chwili się podałam.

Po kilku minutach postawił mnie pod dużymi, ciemnymi drzwiami.

- Przepraszam, byłaś dla mnie miła, ale ja niestety muszę to robić, bo inaczej zabiją moją rodzinę. - szepnął mi do ucha.

Kiwnęłam głową na tak, bo dalej jego ręka była na moich ustach uniemożliwiając powiedzenia czegokolwiek.

Po tym jak Matt otworzył drzwi, ukazało mi się wielke pomieszczenie, wyglądało jak biuro. Duże, dębowe biurko, krzesło, okno bez zasłony i pełno książek.

Po kilku sekundach zauważyłam kanapę w rogu pokoju, a na niej siedział pobity, caly w krwi Cameron. Nie zważając na nic, wyrwałam się John'owi i podbiegłam do niego.

- Jezus, przepraszam, słyszysz mnie? - klęknęłam przed Cameronem, wzięłam jego poranioną twarz w dłonie i pocałowałam. - Kocham Cię, przepraszam. Słyszysz mnie? Jesteś przytomny?

- Uciekaj, to pułapka. - mówił bardzo cicho, co pokazywało, że nie miał sił.

- Wolę umrzeć niż wyjść bez Ciebie.

______________
JESLI WAM SIĘ SPODOBAŁO, TO GWIAZDKUJCIE I KOMENTUJCIE :')
W piatek mam zakończenie roku szkolnego, wiec potem postaram się szybciej rozdziały dodawac!! 💕😍

somewhere between // cameron d. Where stories live. Discover now