Prolog

244 35 10
                                    

- Friendzone jest do dupy - westchnął Frank siedząc na tarasie za moim domem.

Znów nie udało mu się wyznać Alex co do niej czuje. Zawsze musiałem go wysłuchiwać, nawet jeśli nie chciałem bo to bolało, musiałem to robić, taka już rola przyjaciół. Nie ważne jak ja się czuję, zawsze mój przyjaciel będzie ważniejszy. To nie tak, że jego nie obchodzi co u mnie, ja po prostu mu tego nie mówię, nie chcę go zadręczać swoimi problemami, w końcu ma własne.

- Ciesz się, że tego nie doświadczyłeś, nie życzę tego nikomu - powiedział cicho i oparł głowę na moim ramieniu.

Oh, gdyby tylko wiedział...

- Mam nadzieję, że nigdy mnie to nie spotka - powiedziałem krótko i wbiłem wzrok w ogród, który znajdował się na przeciw nas

- Chcesz do mnie przyjść? Zgarniemy jeszcze Pete'a i coś się wymyśli, może moi rodzice wyjdą, to się podkradnie jakiś alkohol i będzie fajna zabawa

Nie zdążyłem odpowiedzieć, a Frank już wstał i wyciągnął do mnie rękę aby pomóc mi się podnieść. Uścisnąłem jego dłoń i stanąłem na równe nogi. Obeszliśmy dom dookoła i wyszliśmy przed furtkę. Kiedy byliśmy w połowie ulicy na której mieszkałem Frank zadzwonił do Pete'a aby umówić się w jakimś konkretnym miejscu.

   Kiedy byliśmy już pod domem Franka chłopak otworzył drzwi i weszliśmy do środka.

- Mamo, Tato! - krzyknął żeby zorientować się czy jest ktoś w domu

No i niestety byli, a nasz plan wziął w łeb. Pani Iero weszła jakby zirytowana na korytarz i spojrzała kolejno na każdego z nas. Nie wyglądała na zadowoloną.

- Nie zapomniałeś o czymś? - zapytała gniewnie patrząc na swojego syna, kiedy Frank się zamyślił kobieta westchnęła i zrobiła krok w bok pozwalając nam zajrzeć wgłąb salonu

W salonie siedział ojciec Franka, jakaś kobieta i... jakiś chłopak. Miał spuszczoną głowę, więc nie widziałem jak wygląda. Jednak wydawał się być znudzony i lekko... zdezorientowany.

- Cholera! - krzyknął Frank i uderzył się z otwartej dłoni w czoło, na co Pete i ja spojrzeliśmy na niego pytająco 

- Jak chcecie gdzieś iść, to Brendon idzie z wami - oświadczyła mama Franka

- Oczywiście, że tak! - wykrzyknął i wbiegł do salonu, po czym wyszedł z pomieszczenia niemal tak szybko jak się w nim znalazł, jednak ciągnął za sobą chłopaka, który jeszcze przed chwilą siedział na kanapie - wychodzimy - rzucił do nas przez ramię.

Już po chwili byliśmy przed domem i patrzyliśmy się to na Franka, to na chłopaka, który stał obok niego. Chłopak miał dość krótkie ciemne włosy, które były zaczesane do góry, duże usta i brązowe oczy. Miał na sobie czarną koszulkę i rurki tego samego koloru. Był cholernie przystojny. Z zamyślenia i wpatrywania się w chłopaka wyrwało mnie głośne chrząkniecie Pete'a . Zamrugałem gwałtownie i spojrzałem na niego.

- Mógłbym się dowiedzieć o co chodzi? - spytał lekko zbulwersowany Pete

- A, tak - powiedział Frank - to jest Brendon, mój kuzyn, może go pamiętasz, a może nie. W każdym razie ty go już kiedyś poznałeś - zwrócił się do Pete'a, na co Brendon rzucił krótkie 'cześć' - ten co się prawie nie odzywa - zwrócił się do Brendona i wskazał na mnie - to Ryan 

- Hej - Brendon zrobił krok w przód i podał mi dłoń, którą po chwili uścisnąłem

- Hej - odpowiedziałem cicho i lekko się uśmiechnąłem

- To... o co chodzi? - spytał ponownie Pete

- Brendon miał do mnie przyjechać na wakacje, ale o tym zapomniałem, więc teraz będziemy wszędzie chodzić z nim  - Frank wzruszył ramionami - a zaczniemy od imprezy

- Jest dopiero wpół do siódmej wieczorem, myślisz że już coś będzie? - spytałem i wywróciłem teatralnie oczami

- W centrum zawsze są imprezy - Frank znów wzruszył ramionami - i spokojnie, Brendon ma prawo jazdy, więc nas zawiezie - dodał widząc, że chciałem się odezwać

- Ja nie piję - zdeklarowałem 

- Jak tam sobie chcesz - rzucił Pete - bierzcie samochód od starych i jedziemy! - krzyknął, na co Brendon i Frank weszli do domu, a ja zostałem z nim sam na sam - nie masz na co liczyć - powiedział opierając się o mnie

- Co?

- Na Franka, wiesz, że....

- Nawet o tym nie myślałem. Przecież mi się nie...

- Ta, jasne...

- Jesteś okropny

- Stary... spędzasz z nim więcej czasu niż ze samym sobą, coś jest na rzeczy

- Jest moim przyjacielem i...

- Dobra, skończ pierdolić. Pójdziemy na imprezę, napijemy się

- Dalej nie piję - powiedziałem poważnym tonem

- Nie umiesz się bawić - prychnął, na co wywróciłem teatralnie oczami

Już chciałem coś odpowiedzieć kiedy drzwi domu się otworzyły, a ze środka wyszła dwójka chłopaków. Brendon podrzucał klucze od samochodu i uśmiechał się dumnie.

- Pakować tyłki do auta, jedziemy - powiedział po czym wszyscy udaliśmy się do garażu.

_____________
Hej!
Tak więc... mamy prolog, to mój pierwszy Ryden i trochę się stresuję - nie wiem czym, ale się stresuję, ok?
Mam nadzieję, że będziecie dalej czytać i... co tu wiele mówić... zapraszam na dalsze rozdziały ^^
PS: I Love You All!~Haia_Miia xx

Just Another Summer Love | RydenWhere stories live. Discover now