Rozdział 2

60 12 8
                                    

   Krasula starała się dyskretnie otworzyć zatrzask w drzwiach boksu. Nie było to łatwe bez kciuków, ale zaradna krowa dała sobie radę. Wyszła na zewnątrz, kierując się w miejsce ich zbiórki. Większość krów już na nią czekała, ale nie widziała Mućki i Stanleya. Krasula wiedziała, że ta pierwsza zapewnia im ofiarę.

Gdy o tym rozmyślała, na polanę dziarskim krokiem wszedł Stanley. Jego rogi lśniły, jakby wypucował je specjalnie na tę okazję. Krasula aż zazgrzytała zębami na myśl, że będzie musiała mu oddać najlepszy kąsek.

- Jestem! - krzyknęła Mućka, tocząc za sobą zawinięty tobołek. Ciemna chusta ruszała się niespokojnie. - Ta mała cholera nie chciała dać się złapać.

Krasula skinęła głową z aprobatą.

- Mam nadzieję, że starczy dla Vacca. I dla nas. - Na jej pysk wpełz okrutny uśmiech, gdy wpatrywała się w zawiniątko.

- Oczywiście - zapewniła Mućka. - Możesz zaczynać.

Krowy ustawiły się w kręgu. Mućka rzuciła tobołek na środek.

- Vacca. Składamy ci tę ofiarę w uznaniu za twoje zasługi wobec nas - zaczęła Krasula. Jej głos był płynny jak letni strumień. Koił stojące w kręgu krowy, które kołysały się delikatnie. - Rozwiążcie to.

Dwie krowy wyszły na środek i pociągnęły za sznury. Materiał opadł i oczom zebranym ukazał się przerażony bocian. Jego skrzydła, nogi i dziób były związane.

- Składamy ci tego bociana. Bociana, który przynosi dzieci naszym ludzkim panom, przyczyniając się do rozrostu ich rasy. Składamy ci go, by wytworzyć niż demograficzny, dzięki czemu to my, twoi wyznawcy, staniemy się rasą panów.

Krowy zamruczały z aprobatą w religijnym amoku. Krasula skinęła Stanleyowi, a tamten podszedł do bociana i ugodził go najpierw lewym rogiem. Krowy zamuczały zgodnie, a byk wbił prawy róg w wiotczejące ciało ptaka. Bocian wydał z siebie ostatni pisk i już więcej się nie odzywał.

Stanley odszedł kawałek dalej i zakreślił krwawy krąg wokół miejsca przygotowanego na płonący stos. Gdy skończył Krasula podeszła do niego i zapaliła leżące drewno.

Stanley rozpruł brzuch bociana i oddzielił mięso od kości i tłuszczu. Krasula wrzuciła to drugie do płonącego stosu, a krowy znowu zaczęły wyć zgodnym chórem.

Krasula rozdzieliła mięso bociana i wrzuciła na rożen. Gdy było już odpowiednio upieczone zgodnie z obietnicą najlepszą część oddała Stanley'owi potem sobie i Mućce, a na koniec rozdzieliła wszystko według hierarchii. To był znak, że ich spotkanie powoli dobiegało końca.

Mleczna SektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz