21

1K 51 31
                                    

- Powiedz coś, błagam! - wyrzuciłam z siebie, od dłuższej chwili obserwując skupioną twarz Sebastiana. Jednak ten westchnął tylko głośno, pochylając się w fotelu i chowając twarz w dłoniach. Nie odcinaj się ode mnie. Potrzebuję cię, nie rób tego. Wstałam z miejsca i osunęłam się na kolana tuż przed nim.

- Seb - mruknęłam cicho, sięgając ku jego ukrytej twarzy.

Aż w końcu, po dłużących się w nieskończoność sekundach bezruchu, podniósł na mnie wzrok. Nie było to najszczęśliwsze spojrzenie, jednak oznaczało jakąkolwiek chęć kontaktu, co już wiele dla mnie znaczyło. Odczekałam chwilę, upewniając się, czy za tym małym gestem nie pójdzie też kolejny. Miałam cichą nadzieję, że Sebastian w końcu zdecyduje się do mnie odezwać. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Po raz kolejny przejęcie inicjatywy spoczęło na mnie.

- Sebastian, ja wiem, że to nie jest najfortunniejszy moment, ale...

- Nie jest najfortunniejszy?! - przerwał mi głośno i niespodziewanie, aż odsunęłam się nieco, zdziwiona tym wybuchem. - Ty myślisz, że możemy sobie pozwolić na dziecko?! Teraz?!

Coś nieprzyjemnie ścisnęło mi żołądek. Nie tak miała wyglądać nasza rozmowa. Nie tak sobie wyobraziłam jego reakcję. Miał się uśmiechnąć. Miał wziąć mnie w ramiona. Dziecko miało go ucieszyć, a nie wyprowadzić z równowagi.

- Wiem, że... - zaczęłam cicho, jednak znów nie dane było mi skończyć.

- Nic nie wiesz! - warknął Sebastian. - Jestem zakontraktowany do końca 2018, a mamy dopiero 2015! Dociera do ciebie, że będziesz w tej sytuacji samotną matką?! Prosty przykład. Mamy wrzesień. Dziecko urodzi się kiedy...? Marzec? Kwiecień? Mam wtedy press tour! Ty będziesz rodzić, a ja będę w Chinach, promując Civil War! Jak to sobie wyobrażasz?!

- Sebas...

- Nie, wiesz co, nie mogę - przerwał mi po raz kolejny. Tym razem zerwał się z miejsca i szybkim krokiem, zamaszyście mnie omijając, skierował się do przedpokoju. Ja również wstałam i równie szybko doskoczyłam do niego. Miał już na nogach buty.

- Sebastian! - wykrzyknęłam z mieszaniną żalu i oburzenia w głosie. - Wychodzisz?

Spojrzałam na jego skupioną w złości twarz. Potrzebuję cię. Wiązał sznurówki, poważne spojrzenie zawiesił gdzieś w próżni. Nie zostawiaj mnie. Wściekle zaciskał szczękę i pomimo, że wciąż próbowałam słowami zwrócić na siebie jego uwagę, to skutecznie mnie ignorował. Błagam, nie wychodź.

- Zostań - jęknęłam żałośnie, tym razem na głos. Sebastian właśnie otwierał drzwi i wychodził, ale przystanął wpół kroku.

- Muszę pomyśleć - mruknął przez ramię i zatrzasnął za sobą drzwi.


- Tak, sześć godzin - powtórzyłam do telefonu. - Co ja mam zrobić, Chris?

Usłyszałam długie westchnięcie. Był ostatnim z naszych bliższych znajomych, do którego dzwoniłam. Miałam cichą nadzieję, że to właśnie z nim będzie Sebastian, jednak był to kolejny ślepy traf.

- Nie martw się, pewnie nic mu nie jest - pocieszył mnie zaspanym głosem Evans. - Zajrzę do was, jak wrócę z Bostonu, okej? - dodał, a ja przytaknęłam smutno i się rozłączyłam.

Raz jeszcze spojrzałam na duży zegar wiszący w półmroku na jednej ze ścian otwartej jadalni. Dochodziła trzecia w nocy. Seb wyszedł z domu sześć godzin temu. Bez telefonu, bez pieniędzy. Z niczym. Oparłam drżące ręce o kuchenny blat, przy którym siedziałam. Czy źle to rozegrałam? Ale jak inaczej miałam mu przekazać wieści? W mojej głowie toczyła się gonitwa myśli, jednak żadna nie zdawała się wygrywać.

Czy to opowieść o miłości...? // Sebastian Stan FF [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz