Rozdział IV

232 26 6
                                    

Jeśli mieliście kiedykolwiek wrażenie, że w waszej szafie mieszka potwór lub zmutowany mol na sterydach - spokojnie, istnieje, aż czterdzieści procent szans, że to tylko Margaret Morgan. Nie groźna i nawet przyjazna, o ile ma dostęp do internetu i świeżych rogalików z czekoladą. U mnie zabrakło obydwu, więc biorąc poduszkę w rękę i będąc gotowa do rzutu, spytałam:


- Hej Margaret! Co u Ciebie słychać?


Nie dostałam jednak odpowiedzi, a moja przyjaciółka patrzyła to na mnie, to na wystraszoną Cece, która powolnym krokiem i nie spuszczając wzroku z Margie, podeszła do mnie i Vickey. Skoro mowa już o mojej współlokatorce - odetchnęła z ulgą, że morderczy wzrok brunetki jeszcze jej nie dosięgnął.


- Wy... - mruknęła, a mnie przeszedł dreszcz. Złapałam Cece za rękę.


- My? - pisnęłam, nerwowo się uśmiechając.


- Nie odzywajcie się do mnie! Nienawidzę was! Jesteś okropne! Przez was nie ukończę szkoły i skończę jak... Wy! - Potok słów wylał się z jej ust, a z oczu leciały pioruny.


- Jak to, jak my? Może i nie lubię swojej pracy, ale pieniądze dobre - stwierdziła Vickey, krzyżując ręce.


- Ja również nie narzekam na brak pieniędzy - dodała Cece.


- Na wino starczy...


- Nie mniej, jednak... - Margaret zaczesała włosy do tyłu - przyszłam tu tylko po książkę, a zostałam bardzo niesprawiedliwe potraktowana.


- Przepraszam... Dam Ci tę książkę. - Spuściłam wzrok - nawet nie pamiętamy kiedy przyszłaś - dodałam, idąc do szafki stojącej przy telewizorze.


- No, nie dziwię się.


- W bardzo kiepskim stanie byłyśmy? - pytanie padło z ust Cece.


- No...


- Próbowałyśmy z Jay sobie coś przypomnieć, ale wszystko się urywa po przyjściu Cece.


- Mnie nikt nie spytał, czy coś pamiętam - wtrąciła Ceceleen - a pamiętam, że wygrałam z Tobą w szachy. - Blondynka położyła dłoń na ramieniu mojej współlokatorki oraz szeroko się uśmiechnęła. Victoire natomiast, skrzyżowała ręce, uniosła głowę lekko do góry i mrużąc oczy, mruknęła:


- Ja sobie tego nie przypominam...


- Ale Ty, Margie... Możesz nam opowiedzieć co się działo i jak wylądowałaś w szafie? - spytałam.


- No może i mogę, ale sama nie wiem... Nie wiem czy warto... - westchnęła - oh, no dobrze.


Kilka godzin wcześniej, z perspektywy Margie.


Nowy dzieńWhere stories live. Discover now