Rozdział 20

196 17 2
                                    

Czekałam na Damiana popijając kawę gdy ten się pakował na wyjazd do szpitala, samolot mamy za trzy godziny. Nie wiem jak Lila załatwiła wtedy bilety tak szybko, ale jestem jej naprawdę wdzięczna.

-A ty jesteś już spakowana?

-Lila poleciała prędzej i wszystko zabrała ze sobą ja mam tylko torebkę z dokumentami.

Chłopak usiadł naprzeciwko mnie i upił łyk swojej kawy...

-Dzwoniłaś do mamy?

-Tak już jest wszystko jest gotowe tylko czekają na nas...

Wypiłam kawę do końca i odstawiłam kubek, patrzyłam chwilę na chłopaka który pakował resztę swoich rzeczy do torby.

-Dlaczego wyprowadziłeś się z tamtego mieszkania?

Zapytałam z ciekawości, chłopak wyprostował się wziął głęboki wdech i spojrzał na mnie.

-Nie mogłem tam dalej mieszkać, chciałem o tobie zapomnieć, chciałem wrzucić ciebie z mojego życia i serca, a tam wszystko mi ciebie przypominało...

Podeszłam do niego i przytuliłam go mocno, on tylko wtulił się we mnie i bawił się moimi włosami.

-Wiedziałem że też coś do mnie czujesz, ale jesteś tak bardzo uparta że się sama tego wypierałaś.

Spojrzał w moje oczy i delikatnie mnie pocałował...

-Dlaczego wtedy powiedziałeś że żałujesz tej nocy?

-Myślałem że też tego żałujesz, zawsze jak o tym rozmawialiśmy to robiłaś się czerwona i że się zawstydzasz. A jeszcze jak powiedziałaś żebyśmy o tym zapomnieli to już całkiem nie wiedziałem co o tym mam myśleć...

-Nie musiałeś kłamać, teraz pewnie wyglądało by to wszystko zupełnie inaczej, ale dobrze że się wszystko wyjaśniło.

Siedzieliśmy na kanapie i rozmawialiśmy jak dobrzy przyjaciele, przy nim oderwałam się od tych wszystkich problemów i nawet poprawił się mój humor co od czasy choroby Olka jest niemal rzadkością. Teraz już wiem że kocham właściwego mężczyznę i mam pewność że on także mnie kocha pomimo tego że tak po prostu wyjechałam i zabrałam mu jego syna.

-Opowiedz mi o nim...

Wyjęłam z kieszeni telefon i pokazałam mu kilka zdjęć Olka, ogadał każde zdjęcie bardzo dokładnie a z jego twarzy nie schodził uśmiech, w końcu widzi swojego syna po raz pierwszy i jest to najwspanialszy widok w życiu.

-Jest niesamowity, ma twoje oczy i jest najspokojniejszym dzieckiem z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia , nie chcę nawet myśleć o tym że w każdym momencie może umrzeć, jest taki mały i bezbronny to ja powinnam być chora a nie on, on niczemu nie zawinił.

Zupełnie się rozkleiłam, poczułam jak chłopak bierze mnie na ręce i wynosi z mieszkania ...

-Co ty robisz?

-Idziemy ratować naszego synka.

Pocałował mnie i wyszliśmy z budynku cały czas miał mnie na rękach co było bardzo miłe i słodkie z jego strony, wsiedliśmy do samochodu, chwilę poczekałam jak Damian pakował torby do bagażnika i wsiadł na miejsce kierowcy.

Na lotnisku byliśmy po godzinie jazdy, całą drogę rozmawialiśmy co się u nas działo przez ten czas, dowiedziałam się że chłopaki wygrali ogólnopolskie zawody e-sportowe z czego bardzo się ucieszyłam, wszystkie treningi nie poszły na marne, należało się im to zwycięstwo. Odprawa poszła bardzo sprawnie i po kilkunastu minutach siedzieliśmy już na swoich miejscach w samolocie. Oczywiście siedziałam naprzeciwko chłopaka co znaczyło że nie będę się nudzić przez resztę lotu...


Cały czas oglądaliśmy jakieś filmy i pogadaliśmy z chłopakami z drużyny, którzy bardzo się ucieszyli z naszego związku... tak to bardzo dziwne i pokręcone ale zostaliśmy parą od kiedy wyznaliśmy sobie miłość poczułam się szczęśliwa i on też jest mówił mi to wiele razy u niego w mieszkaniu. Po wylądowaniu pojechaliśmy prosto do naszego domu, aby Damian mógł sie rozpakować i odświeżyć. Szybko jeszcze zadzwoniłam do mamy.
-Już jesteśmy w domu, Damian bierze prysznic i zaraz będziemy w szpitalu...
Mama pociągnęła nosem i zapłakanym głosem odburknęła mi cos tylko z czego zrozumiałam tylko...
-Musicie natychmiast tu przyjechać...
Szybko sie rozłączyła a ja zamarłam, na szczęście chłopak wyszedł juz z łazienki i widząc moja minę szybko do mnie odbiegł i złapał mnie za rękę.
- co sie dzieje?
dzwoniłam do mamy, musimy tam natychmiast jechać, czuje ze dzieje sie cos złego...
Chłopak natychmiast sięgną po kluczyki do samochodu Lili i zabierając nasze kurtki wybiegliśmy z domu. Cala drogę tłumaczyłam mu gdzie ma jechać. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy pod szpital i modliłam sie żeby z Olkiem byli wszystko dobrze, Damian biegł ze mną cały zdenerwowany i przejęty całą ta sytuacją, kiedy dotarliśmy na oddział na którym był Olek, zauważyłam ze wszyscy lekarze i pielęgniarki biegają i wnoszą jakieś sprzęty do sali w której leżał nas synek...

Mój skarbWhere stories live. Discover now