-1-

262 14 9
                                    

Dzień, jak codzień.   

Od dwóch tygodni ponownie uczęszczam do tego jakże prestiżowego liceum, jakim jest Averlon High. Zdążyłam przespać parę lekcji, potknąć się o własne nogi naście razy na środku stołówki, nie nauczyć się do paru (dziesięciu) sprawdzianów z przedmiotów które OCZYWIŚCIE, ŻE MI SIĘ PRZYDADZĄ W DOROSŁYM ŻYCIU. 

Poznałam miłe grono osób, z którymi spędzam przerwy. Osób jest siedem, ale ja i tak przegaduję 90% czasu z jedną siódmą z nich, a raczej jednym siódmym.  Z Colem złapaliśmy dobry kontakt od pierwszej mojej lekcji w tej placówce. Oboje mieliśmy straszny problem z wierszykiem o sinusach i cosinusach co dało początek pięknej relacji. 

Właśnie zmierzam na do mojej szafki, jedna lekcja i koniec. No prawie, jeszcze przygotowania do balu, zobaczymy jak będzie, ponieważ to dopiero pierwszy raz z tego cyklu. 

Otwieram szafkę i szukam podręcznika od angielskiego, gdy coś, a raczej ktoś, wbija mnie w jej drzwiczki. 

Jest piątek i mam 9 lekcji. Coś jeszcze kurwa?

- O kurwa sorry ziom, nie chciałem. - jakiś przystojny blondyn mówi to, podnosząc się ze mnie. 

 O wow, dostałam friendzone niczego nie chcąc. Tego jeszcze nie grali. 

Ignoruje jego słowa i poszukuję zeszytu żeby mieć pełen komplet przedmiotów potrzebnych na lekcję.  

- O kurwa, ty nie jesteś ziom, tylko dziewczyna, raczej ziomkinia, ale kurwa sorry kumpel mnie popchnął. - chłopak kontynuuje swoją jakże bogatą w słownictwo wypowiedź. 

- Mówił Ci ktoś kiedyś, że nadużywasz słowa 'kurwa'? - spoglądam na blondyna, zamykając szafkę.  

o kurwa, on ma piękne oczy. ekhem co?

 - Możliwe. - zaśmiał się - Niall jestem. - wyciągnął do mnie dłoń, ale ja ją minęłam i zaczęłam odchodzić, słysząc dźwięk dzwonka.

 Ups, chyba byłam niemiła. 

- Halo, a ty? - zawołał za mną Niall, ale udałam, że nie słyszę. 

- To Noel Foster, blondi. Jak widać się nie zmieniła, dalej jest nic nie wartą szmatą. - dobiegł mnie głos Flynna i śmiech paru kolegów.  

Oh kolejny miły dzień nadchodzi. 

------------

Właśnie się zajebiście bawię czyszcząc półki w sali multimedialnej. To tutaj odbędzie się bal. Nie na dekoracje jest teraz czas.  Trzeba zacząć od uporządkowania ogromnych regałów i poukładania na nich książek, które przyjechały do szkoły. Idę do wiaderka z wodą, tańcząc sobie do piosenki Duy Lipy pt. "blow your mind (mwah )", gdy słyszę śmiech. Ale nie taki radosny, taki pełen szyderstwa. 

- Oh Brandon już jesteś. - mówię nie odwracając się. - mama na zegarek nie dała, że się 40 minut spóźniasz?

- Ciesz się, mogłem w ogóle nie przychodzić, a oto patrz zaszczyciłem Cię moją osobą. - odpowiada ironicznie. 

- Jestem wdzięczna po grób, a teraz idź zaszczycić szmatkę i wiadro swoim dotykiem, bo wypadałoby je umyć. - rzucam pełna frustracji. 

- Nie ma opcji. Tylko szmata powinna pracować ze szmatami. Więc weź idź robić to co powinnaś, a ja obejrzę tą ruderę. - mówi z wyższością. 

- Słuchaj, ty seksisto jebany, nie pozwolę się obrażać i poniżać. Z tego co wiem jesteś na progu od bycia wywalonym ze szkoły, a co wtedy będzie z twoim stypendium sportowym, huh? No właśnie, nie będzie, więc weź idź kurwa do tej szmaty i wiadra. - mówię przypierając bruneta do drabinek. - A i bądź na tyle łaska i się do mnie nie odzywaj więcej.  - odchodzę do magazynku po papier ścierny, a w tle słyszę prychnięcie chłopaka. Kątem oka widzę jak kręcąc głową podchodzi do wiadra i zaczyna go wycierać, wspomnianą wyżej szmatą.

Oh rzeczywiście, szmaty pracują ze szmatami.

Wróciłam i założyłam słuchawki na uszy. Zaczęłam ścierać przyniesionym papierem resztki farby na regałach, bujając się przy tym do muzyki Kodaline. 

W pewnym momencie ja i moje 159 cm wzrostu przestaliśmy dosięgać do najwyższych półek.  Podskakiwałam, wyciągałam się i nic. Westchnęłam zmęczona i usiadłam na podłodze popijając wodę.  Nadszedł czas na kolejną próbę.

W trakcie nie wiem którego podskoku poczułam ręce na swoich biodrach, a potem silne męskie dłonie sadzające mnie na jeszcze bardziej męskich barkach. 

Mówili, że woda nie ma alkoholu. Halo ile ja chemii za dużo ja przespałam?

- Nie dziękuj, tylko uwiń się szybko, bo tylko to zostało. - powiedział oschle chłopak trzymając moje kolana. 

- No już, przecież to mało. Poza tym to niezdrowe żebyś trzymał tyle kilo na ramionach. - odpowiedziałam szybko i zaczęłam pocierać powierzchnię.

- To miłe, że się martwisz o moje zdrowie, ale zluzuj jesteś lekka jak piórko. - zaśmiał się. 

Ja się martwię, lekka jak piórko, normalna rozmowa? Czekaj co? Mocno trzepie ta woda.

 Po paru minutach zdjął mnie na ziemię a ja spakowałam przyrządy do pudła i odniosłam do magazynku. O dziwo,  po powrocie w sali dalej był  Brandon. 

- Odniosłem szmatę na miejsce i spadam na chatę, dzisiaj niezły melanż, ale pewnie nie jesteś zaproszona huh? - zaśmiał się złośliwie. 

- Nie twój interes, żegnam. - wskazałam ręką na drzwi. 

Chłopak odwrócił się,  a ja zaczęłam pakować swój plecak, gdy nagle usłyszałam jego głos. 

- Lubię patrzeć jak takie nogi się tak ruszają, dzięki za dziś Foster. - podniosłam głowę, ale chłopaka nie było. 

 Co to było? CZEMU ja się u ś m i e c h a m? Pozwę Cisowiankę, jak nic. 

 Zgasiłam światło w sali i ruszyłam do domu Cole'a. 

Miło wrócić. 

M.

xx




You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 03, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Cloud 9 // Brandon FlynnWhere stories live. Discover now