18. Be There

36 6 3
                                    

You've got me surrounded,

It feels like I'm drowning

and I don't want to come up for air.


Stres to pojęcia każdemu dobrze znane, ale jednak trudne do jednoznacznego określenia. Sama jego definicja nie jest jasna - można mówić o uczuciu, o bodźcu, o stanie, a w psychologii pojawia się nawet określenie „relacja adaptacyjna". Zdawałoby się, że mnogość sposobów, w jakich każda osoba radzi sobie ze stresem, jest adekwatna do ilości określeń, które można było nadać temu pojęciu.

Dla mnie stres był obecnie delikatnym drżeniem dłoni, przygryzaniem warg i myślami panoszącymi się w głowie bez pozwolenia. Nie miałam się czym denerwować, ale wszystko zaczęło się od proroctw, które nieproszone wdarły się do mojego umysłu. Potem dołączyły do nich analizy i wyrzuty, jakby sama świadomość zbliżającej się oceny nie wystarczała. Od kilku minut kursowałam więc wzdłuż korytarza przed gabinetem Johannes, próbując uciszyć rozdygotane wnętrze. Gdy w końcu stwierdziłam, że nie uda mi się przekonać siebie samej do tego, że starałam się wystarczająco, a myśli o tym, iż rozdanie ról zależy głównie od punktów otrzymanych za ten test, nie znikną, uciekłam się do najbardziej prymitywnej metody - zaczęłam powtarzać wierszyk wyuczony w dzieciństwie przez babcię. Była to moja mantra i nawet jeśli życie wokół się waliło, kryzys zbliżał się nieubłaganymi krokami lub siedzący na krzesłach obok Irwin patrzył na mnie coraz bardziej jak na wariatkę, nie zamierzałam jej porzucać. Uspokajała mnie i pomagała wyprowadzić myśli na uporządkowany tor, a o to właśnie chodziło.

Z recytowania kilku linijek w kółko wyrwało mnie gwałtowne pociągnięcie za nadgarstek. Odbiwszy się od uda Ashtona, wylądowałam na białym krzesełku obok. Wydałam z siebie oburzone prychnięcie.

- To tylko rozmowa z Johannes, wiesz, Hood? To taka kobieta, z którą spędzasz znaczną część swojego czasu od kilku lat. Niecały metr siedemdziesiąt, okulary na nosie i serdeczna aura, choć przyznaję, również pełna respektu. Mówi ci to coś? - powiedział, nonszalancko pochylając się w moją stronę i zakładając ramię na oparcie mebla. Wydawał się rozbawiony.

- Oczywiście, że dla ciebie to tylko rozmowa.

Mój ton był wyniosły i ledwo powstrzymałam się od dodania na końcu „głąbie". Bo jasne, wyzywałam nieraz Irwina, głównie w swoich myślach, ale teraz wydawało mi się to dziwnie... poufałe. Jakby razem z tym jednym, głupim słowem z moich ust miała wylecieć zmiana odczuć wobec jego osoby, której zaprzeczałam w ostatnich dniach.

Przypomniawszy sobie o tym, wyszarpnęłam dłoń z jego uścisku. Uniósł brwi w górę, ale nic nie powiedział.

Trzymałam uparcie wzrok w beżowej ścianie przed sobą, dopiero po chwili orientując się, że przestałam się już niepokoić wystawianą oceną. Pokręciłam głową, także to biorąc za zły znak. Dlaczego Irwin potrafił nagle nieproszony wprosić się do moich myśli i zająć je w pełni? Zachowując się jak dziecko, posłałam mu nieprzychylne spojrzenie, a gdy ten odpowiedział mi puszczeniem oczka, przypomniałam sobie, że to wszystko wcale nie było takie nagłe i nowe. Jego idiotyczne zachowanie od początku sprawiało, że musiałam martwić się tym, jakie kłopoty na mnie sprowadzi.

Jakiekolwiek dalsze rozmyślania przerwał trzask otwieranych drzwi. Z gabinetu Johannes wyszła Angelica z Davidem. Ich uśmiechy nie pasowały do ról, które mieli odgrywać - z tego, co pamiętałam, im w przydziale przypadła wzajemna nienawiść. Widocznie jednak spotkanie przebiegło zadziwiająco dobrze. Po chwili w progu stanęła także sama kobieta i zachęcającym gestem zaprosiła nas do środka. Podniosłam się z miejsca, aby po chwili usiąść w wygodniejszym fotelu przed biurkiem nauczycielki. Miejsce po mojej lewej zajął Irwin. Kobieta opadła naprzeciwko nas i przez kilka sekund po prostu patrzyła. Nie mogłam wyczytać za wiele z jej spojrzenia, dlatego ucieszyłam się, gdy chłopak przerwał milczenie, choć oczywiście zrobił to w nie najlepszy sposób.

Take Shelter {A.I.}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz