2. Spirits

78 15 2
                                    

I'm just waiting for my day to come

And I think oh, I don't wanna let you down

Cause something inside has changed

And maybe we don't wanna stay the same

Znacie to irytujące uczucie, które pojawia się, gdy wszyscy szaleją z troski o was, ale nie dają wam nawet dojść do słowa? Dokładnie tak było po odzyskaniu przeze mnie przytomności. Przez kilka pierwszych sekund nie miałam pojęcia, gdzie jestem. W końcu przyszło olśnienie i zrozumiałam, dlaczego wciąż znajduję się pod sceną, a wokół mnie kręci się kilkoro ludzi. Ktoś próbował uspokoić publiczność, ale nic nie zdołało powstrzymać dochodzącego stamtąd rumoru. Hałas atakował mnie z każdej strony, a w dojściu do siebie nie pomagały nieustające zawroty głowy. Rzucono nie najgorszą propozycję wyprowadzenia mnie stąd. Naraz odezwały się głosy sprzeciwu, które zabroniły mi ruszyć się chociaż o milimetr. Zaczęłam sypać zapewnieniami o moim stanie zdrowia. Nie, moja noga nie jest złamana. Nie, nie skręciłam karku, jak widać nadal żyję. Nie, nic mnie nie boli. Owszem, nazywam się Amelia Hood.

W końcu w asyście dwójki chłopaków podniesiono mnie z ziemi i wyprowadzono za kulisy. Nie oponowałam w związku z tą pomocą, bo... czułam się jeszcze dość niepewnie na własnych nogach. Posadzono mnie na krześle, podano wodę i rozluźniono zabójczy chwyt gorsetu.

Nadal słyszałam wrzawę wywoływana przez publiczność. Coś ścisnęło mnie za gardło. Jak mogłam tak spieprzyć sprawę? To była moja wielka szansa, a ten idiota zniszczył wszystko tak, jak niszczy się domek z kart. Dałam się podpuścić, a teraz będę musiała porządnie się postarać, by naprawić tę całą sytuację. W dodatku przeklęłam na cały teatr. Nie ma co. Pokazałam się naprawdę we wspaniałym świetle. Jaka instytucja będzie chciała przyjąć pod swoje skrzydła niewychowaną nastolatkę, która nie umie sobie radzić w trudnych sytuacjach?

– Amy, słońce, wszystko w porządku? – Pani Johannes znalazła się obok z troską wymalowaną na twarzy. – Nie martw się, pan Marks jest już gotowy do drogi.

Automatycznie kiwnęłam głową. Dopiero po chwili doszedł do mnie sens wypowiedzianych przez nauczycielkę słów. Spojrzałam na nią z szeroko otwartymi oczami.

– Słucham?

– Jazda samochodem będzie zdecydowanie szybsza od wzywania karetki.

– Jazda gdzie? – zapytałam, niczego nie rozumiejąc.

Kobieta spojrzała na mnie z troską i strachem w oczach. W jej spojrzeniu było coś, co pozwalało mi sądzić, że ma mnie za niespełna rozumu.

– Amy, pojedziesz do szpitala na kilka badań. Musimy się upewnić co do stanu twojego zdrowia – powiedziała, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Widziałam, że stara się brzmieć spokojnie, ale można było dostrzec jej zdenerwowanie.

– Tak, tak – przytaknęłam bezwiednie, choć wizytę w klinice uznałam za niepotrzebną.– Tylko najpierw muszę dokończyć przedstawienie – wypowiedziałam najoczywistszą, jak dla mnie, rzecz na świecie.

– Słońce, nie masz się czym martwić. Caroline wszystkim się zajmie.

Otworzyłam usta ze zdumienia, ale po chwili zacisnęłam je w cienką linię.

– Wykluczone.

Starałam się mówić nieugiętym tonem, ale nawet dla mnie zabrzmiało to zbyt piskliwie i słabo. A może była to wina szumu w uszach?

Take Shelter {A.I.}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz