11.Pan od matematyki

931 53 7
                                    

Przepraszam, że tak późno z rozdzałem, ale jak już pisałam byłam u babci i nie miałam czasu na pisanie. Zapraszam na next i ładnie prosze o komentarze i gwiazdki<3

do stołówki. Nikogo tam nie było. Po chwili usłyszałam trzask drzwi. Odwruciłam się , aby zobaczyć pana od matematyki.

-Dzień dobry-powiedziałam niepewnie-Chciał mnie pan widzieć?

-Nie mów do mnie "pan", czuje się wtedy tak staro, a mam przecież tylko czterdzieści pięć lat. To nie dużo, prawda? -powiedział

Nie chciałam mu mówić , że jest stary. W sumie to chyba nie jest , aż tak dużo?

-Każdy czuje się na tyle lat na ile wygląda-ucieszyłam się , bo idealnie wybrnełam z tej sytuacji. Przynajmniej tak myślę.

-Masz rację. Jak jesteśmy sami to mów do mnie po imieniu. Darek.
-Myślę, że to zły pomysł...

-Dlaczego? -powiedział i podeszedł do mnie.

-Będę czuła się nie zręcznie...-przerwał mi dotknięciem. Pogłaskał mój policzek.

-Cassidy wiem , że w szkole nie masz za dobrych kontaktów z rówieśnikami. Mogę sprawić, że będzesz miała lepszy kontakt ,niż Megan, a w zamian będzesz przychodziła co sobotę do mnie. Na godzinę, aby się zabawić. Czasami w szkole w pokoju nauczycielskim , lub za szkołą obciągniesz mi. Co ty na to?-zapytałam

Było mi nie dobrze. Myślałam, że zaraz zwymiotuje. Jeszcze nikt nigdy tak mnie nie upokorzył. Nawet Megna, kiedy wrzuciła na facebooka kompromitujące mnie zdjęcia.

-Pan oszalał?-zapytałam zanim ugryzłam się w język.

-Daje ci propozycje...

Przerwałam mu kierując się do wyjścia. Niestety nie było mi dane wyjść , gdyż pan Darek pociągnął mnie za rękę. Przycisnął do ściany. Wyrywałam się. Niestety na próżno. Zaczęłam krzyczeć.

-Pomo...-zostałam uciszona uderzeniem z liścia. Zamroczyło mnie na chwile, a on to wykorzystał rozrywając mi koszule i rzucając na ziemie.

Z nosa ciekła krew, a w pucach brakowało powietrza. Siły opadali.

Zaczął dotykać mnie wszędzie , tymi brudnymi rąkami. Miałam dość! Powoli zaczęłam szlochać.

Rozpiął spodnie, a paskiem związał mi ręce. Po chwili rozerwał , również mi spodnie. Byłam w bieliźnie, lecz nie na długo. Uderzył mnie jeszcze parę razy. Po chwili weszedł we mnie. Chciałam krzyczeć, lecz nie potrafiłam wypowiedzieć , już  ani jednego słowa. Wchodził i wychodził, ja już nic nie robiłam. Nie krzyczałam. Nie wyrywałam się. Miałam wrażenie , że nawet nie odycham, lecz odychałam.

Niewiem kiedy , ale skończył. Miałam wrażenie, że trwało to bardzo długo. Nie szlochałam. Tylko łzy ciekły. Nie wydawałam , żadnego dźwięku.

____________________________________

Weszłam pod prysznic. Cała zapłakana. Woda lała się , a ja szorowałam ciało szczotką. Chciałam pozbyć się brudu.

"Najsmutniejszy rodzaj smutku to kiedy płaczesz pod prysznicem , albo w łużku w nocy...w miejscu gdzie jesteś sam , ponieważ nikomu nie pokazujesz , co naprawdę czujesz" -pomyślałam i wziełam żyletkę. Teraz wraz z wodą leciała krew.

Byłam wściekła! Upokorzona! I smutna, że zostałam potraktowana , jak dziwka. Zrozpaczona. I zraniona. Do tego boje się, że to się jeszcze może powtórzyć, bo przecież tam tego "człowieka" będę widzała codziennie.

Susan wkrótce do ciębie dołączę. Prędzej , niż myślisz...



Jestem z rozdzałem! Pisałam go godzinę!  Pozdro dla mnie!

Sad GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz