Chapter Three

34 7 10
                                    

Był czwartek, kiedy w mieście zaczęło huczeć o popełnionym morderstwie. Ofiarę znaleziono w parku, niedaleko firmy Corponthius, której właścicielami byli rodzice Calypso. Wiadome było, że był to mężczyzna z licznymi ranami na klatce piersiowej. W gazetach pisali, że były one rodzaju okultystycznego.

Calypso była szczerze zaniepokojona, tym bardziej, że od paru dni śledził ją nieznany jej mężczyzna. Powtarzała sobie, że to nic nie znaczy, że nikt jej nie skrzywdzi, lecz za każdym razem gdy słyszała o zbrodni, nachodziły ją czarne scenariusze. Nie mogła przestać sobie wyobrażać siebie jako ofiary, co wiązało się z nocnym koszmarem. W szkole zaś nie mogła się skupić przez co była pewna, że dostanie gorszą ocenę z testu z biologii. Morderstwo popełniono w środę  około godziny dwudziestej trzeciej. Na jej nieszczęście dowiedziała się o tym godzinę później.

Po szkole szła ulicą, w stronę kawiarni, gdy jeden z przechodniów wręczył jej gazetę. Obiecała sobie, że nie będzie więcej czytać nic na ten temat, ale ciekawość była jej cechą wrodzoną. Nie było więc zdziwieniem, że z drżącymi rękami zabrała się za czytanie.

Władze milczą na temat morderstwa Ronalda Winegarda, jednakże udało się nam uzyskać ważną informacje, być może kluczową w odnalezieniu sprawcy tego straszliwego czynu. Znaleźliśmy stare wydruki, dzięki którym wiemy, że takowe morderstwo miało liczne przypadki w przeszłości. Okazuje się, że zbrodnia nie jest zwyczajna, ponieważ zawiera powtarzalny cykl pięcioosobowych ofiar. Możemy z tego wywnioskować, że nikt nie jest bezpieczny, dopóki sprawca nie zostanie odnaleziony. Mieszkańcy Los Angeles miejcie się na baczności, gdyż każdy z nas może zostać następną ofiarą.

Calypso oparła się o przypadkowy budynek, nie mogąc powstrzymać nagłego strachu. Już nie mogła wierzyć w to, że obserwowanie jej jest przypadkiem. Zaczynała już szczerze myśleć, że chodzi za nią morderca. Powinna komuś powiedzieć, prawda?

Całe szczęście szła teraz na spotkanie z Isabeau, więc mogła z nią porozmawiać.

Wciąż drżąc, wyrzuciła gazetę do kosza i z nogami jak z waty, ruszyła w wyznaczonym kierunku. Mijała przecznice ulic, rozglądając się wokół i popadając w coraz to większą paranoję. Przed oczami znowu pojawiły się jej nieprzyjemne obrazy. Z zamyślenia wyrwał ją głośny klakson samochodu. Podskoczyła wystraszona, klnąc w myślach za to jak się zachowywała. Ale kto mógłby ją za to winić. W końcu miała powody, prawda?

Gdy dotarła do kawiarni, przyjaciółka już na nią czekała z dwoma gorącymi kawami. Gdy Calypso usiadła, wręczyła jej jedną przeznaczoną właśnie dla niej. Była karmelowa, jej ulubiona.

- Słyszałaś o tym co się stało? - Calypso zapytała blondynkę.

Nie widziały się w szkole, ponieważ Isabeau mocno przesadziła w środową noc z alkoholem, dlatego nie miały szansy o tym porozmawiać.

- Jak mogłabym nie słyszeć? - Skrzywiła się nieznacznie, odpowiadając. - Wszyscy o tym mówią, aż zaczynam mieć tego dość.  Zrobili z tego nie wiadomo jaką sensacje. Pewnie jakiś psychol urządził sobie zabawę i za niedługo go znajdą.

Szatynkę po słowach przyjaciółki, dosłownie wbiło w fotel.

- Zabawę? Is on kogoś zabił. To poważna sprawa i według mnie powinno się o tym mówić - odparła Calypso z niedowierzaniem w słowa przyjaciółki. - W dodatku mówią, że to nie jest jednorazowe morderstwo. Podobno w przeszłości było takich więcej i składały się z pięciu ofiar.

Czas mroku ▫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz