Rozdział 11

5.2K 383 4
                                    

Staliśmy oboje sparaliżowani strachem, a zaledwie kilka metrów od nas w ciemności majaczyła czyjaś sylwetka. Ściskając ramię Luke'a starałam się zachować spokój, ale całym moim ciałem wstrząsał dreszcz.

- Luke, co robimy - szepnęłam bojąc się, że dźwięk mojego głosu rozsierdzi to... coś.

- Nie wiem, Ell - odparł, równie cichym głosem.

Postać była niewyraźna, było jednak widać, że jest wysoka, na głowie ma kaptur a jej ciało ukryte jest pod długim, poszarpanym płaszczem. Spojrzałam w dół, nie było widać stóp, a przecież tak wyraźnie słyszeliśmy kroki. Jednak postać unosiła się kilka centymetrów nad podłogą. Wyglądało na to, że postać nas obserwuje. Starając się przesunąć bliżej Luke'a, nieopatrznie potrąciłam zdjęcie babci stojące na stoliku obok sofy. Zdjęcie przewróciło się wywołując tym samym hałas, w tym momencie postać ruszyła w naszą stronę.

- Nie! - krzyknęłam kucając.

Luke również się pochylił zasłaniając mnie swoim ciałem. Nie wiem jak długo trwaliśmy w takiej pozycji, ale po chwili postanowiłam unieść lekko głowę. Postać stała koło starej biblioteczki znajdującej się kilka metrów od nas. Wyglądała, jakby szukała czegoś. Nagle odwróciła się w naszym kierunku, a wpadający przez okna blask księżyca, na chwilę oświetlił zjawę. Wyglądała przerażająco, zupełnie jak... śmierć. W miejscu, gdzie powinny znajdować się oczy postać miała tylko puste oczodoły. Skóra na twarzy była biała jak kreda i tak mocno pokryta bliznami i zmarszczkami, że wyglądem przypominała korę starych drzew. Widziałam, że postać mamrocze coś niesłyszalnie pod nosem, poruszając poszarpanymi brzegami sinych ust. Nie chcąc dłużej patrzeć ponownie zamknęłam oczy. Luke przez cały ten czas mocno obejmował mnie ramionami. Po chwili usłyszałam odgłos upuszczanego na podłogę przedmiotu. Podniosłam wzrok. Po postaci nie było śladu, światło z powrotem się włączyło, a na podłodze leżała książka. Grube tomisko, zupełnie takie, jak u Luke'a w domu.

- Luke, chyba już po wszystkim - szepnęłam do niego.

- Co? - rzekł rozglądając się dookoła. Wszystko wyglądało, tak jak wcześniej.

Luke wstał i podał mi rękę żebym też mogła wstać.

- Co to do cholery było? - powiedział bardziej do siebie niż do mnie.

- Nie wiem i nie chcę wiedzieć - dodałam puszczając jego rękę, którą wciąż mnie trzymał.

Podeszłam do leżącej obok biblioteczki księgi. Podniosłam ją i przetarłam dłonią. Była cała w kurzu i pajęczynach. To, co mnie zaciekawiło, ale i zaniepokoiło to fakt, że ta książka wyglądała niemal tak samo, jak książka w domu Luke'a.

- Co to jest? - zapytał Luke spoglądajac na trzymaną przeze mnie książkę.

- Sama chciałabym wiedzieć - dodałam podchodząc do Luke'a i siadając na sofie, wskazałam mu miejsce obok siebie.

Położyłam tom na stół i spróbowałam otworzyć. Nic, zupełnie jak poprzednio. Spróbowałam po raz kolejny. Nic z tego...

- Daj, ja spróbuję - powiedział Luke, przysuwając książkę bliżej siebie. Jednak i tym razem książka nie otworzyła się. - Pewnie ma jakiś zamek - dodał obracając tom w każdą stronę.

- To na nic, już kiedyś próbowałam - powiedziałam do siedzącego obok mnie Luke'a.

- Niby kiedy? Powiedziałaś, że nie wiesz co to jest - wydawał się być zaskoczony. Powiedziałam mu pokrótce o książce znajdującej się w jego domu. - Nigdy jej u nas nie widziałem - dodał.

Nie chciałam dłużej myśleć o tym, co znajduje się w książce. Odłożyłam ją więc na bok. Było już kilka minut po północy i przez wrażenia z wieczoru zaczęłam robić się senna. Położyłam głowę na oparciu sofy i przymknęłam oczy.

- Luke... - zaczęłam.

- Tak?

- Zostaniesz dziś ze mną? - zapytałam sennym głosem - Nie chcę być dziś sama, po tym wszystkim - uchyliłam lekko oczy i popatrzyłam na mojego towarzysza.

- W porządku Ell, zostanę. Prześpię się na kanapie - dodał.

- Dziękuję - odparłam i odpłynęłam w sen.


Obudziłam się we własnym łóżku, chociaż nie pamiętam, żebym szła na górę. Nagle, przypomniałam sobie wydarzenia z przed kilku godzin i serce zaczęło mi mocniej bić. Usłyszałam, że coś porusza się z mojej prawej strony. Zerknęłam delikatnie w tamtą stronę. Na małym fotelu pod oknem spał Luke. Widocznie on zaniósł mnie na górę i został ze mną zasypiając w fotelu. Przyglądałam się mu przez chwilę. Był taki przystojny i chociaż znałam go krótko, czułam się bezpiecznie będąc z nim. Czułam się zupełnie, jak... Jak w domu. Uśmiechnęłam się do siebie i wstałam tak, żeby go nie obudzić. Z oparcia łóżka wzięłam koc i nakryłam go nim. Gdy już się ubrałam, zeszłam po cichu na dół, żeby zrobić jakieś śniadanie. Podrzucając kolejnego naleśnika ku górze, zobaczyłam, że ktoś stoi w drzwiach. Tak się wystraszyłam, że upuściłam placek na podłogę, przeklinając pod nosem.

- Co ty wyprawiasz? - zapytał zaspanym głosem Luke, lekko się uśmiechając. Widziałam, że kątem oka zerka po okolicznych pokojach w poszukiwaniu wczorajszego gościa. Po chwili wszedł jednak do kuchni i usiadł przy stole nalewając sobie stojącego na nim soku.

- Nic, usiłuję zrobić nam śniadanie - odparłam, zbierając rozwalonego naleśnika z podłogi.

- Może ci w czymś pomogę? - zapytał.

- Nie trzeba - uśmiechnęłam się i przewróciłam ostatniego naleśnika na patelni. Potem również usiadłam do stołu.

O wydarzeniach poprzedniego wieczoru, w ogóle nie rozmawialiśmy. Sama nie wiedziałam jak zacząć. Zamiast tego, każde z nas rozglądało się nerwowo na każdy, nawet najmniejszy trzask czy szmer.

- Muszę za chwilę wracać - powiedział Luke przerywając tę niezręczną ciszę. Kiwnęłam głową w odpowiedzi. Starałam się nie dać po sobie poznać, że perspektywa zostania tu samej, nawet w dzień, nie napawa mnie optymizmem.

- Ja... Ja może rozejrzę się po mieście - dodałam po chwili. Luke również skinął głową. Rozumiał mnie.

- Jeśli chcesz mogę cię podrzucić do miasta - zaproponował.

- W porządku - powiedziałam, w duchu ciesząc się, że nie zostanę jednak sama.

Kiedy on kończył śniadanie, ja w pośpiechu poszłam się przygotować do wyjścia. Śmieszne, ale od chwili, gdy poznałam Luke'a, zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to co mam na sobie i czy moje włosy nie przypominają gniazda wściekłych wron. Przez myśl przeszedł mi nawet pomysł kupienia, jakiegoś kosmetyku do makijażu lub sukienki. Do tej pory nie zwracałam na to uwagi. Pewnie dlatego, że dotąd nie chciałam z nikim nawiązywać bliższych kontaktów, z Lukie'm sprawa miała się nieco inaczej.

- Idiotka - skarciłam się - po twoim domu wałęsają się, jakieś niestworzone monstra, a tobie flirty w głowie! - dziwne, ale myśląc na spokojnie i mając w głowie historię, którą Luke mi opowiedział, zaczęłam wierzyć, że ludzie mogą mieć rację. Może jestem kimś za kogo mnie mają. Ta myśl sprawiła, że zjawa, którą wczoraj widziałam nie wydawała się już tak przerażająca. Może jestem kimś wyjątkowym - pomyślałam, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Może po tylu latach poczucia, że jest się nikim, teraz w końcu poczuję się ważna?


TestamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz