- Jungkookie? - Pisnął zaskoczony, kiedy zobaczył, jak wyłączam gaz i nakładam dwie duże porcje na białe talerze. - Nie wyszedłeś? - Zapytał, podchodząc bliżej i przyglądając się z niesmakiem przygotowanemu śniadaniu.

- Nie miałbym serca. Jedzmy. - Postawiłem jedzenie tuż przed nim, a sam usiadłem na przeciwko i wbiłem widelec w idealnie wysmażone jajka. Ah, europejczycy i ich szybka kuchnia, nigdy nie przestaną mnie zadziwiać.

Jimin usiadł niepewnie, ale nie zaczął jeść. Wziął widelec do ręki i bawił się, rozdzielając wszystko na drobne kawałki. Kątem oka zauważyłem, że ciągle przyglądał się mojej twarzy, jakby szukał tam jakiegokolwiek wyjaśnienia na nieznane mi pytanie.

- Byłem przekonany, że wyjdziesz i nie wrócisz. Nie zrobiłeś tego... - Szepnął, opierając się mocniej o swoje krzesło, jakby chciał się ode mnie odsunąć jak najdalej mógł. - ...ale nie możesz robić sobie na nic nadziei. Przepraszam, Kookie, nie jestem chłopakiem dla ciebie, ja... - Ostatnie słowa wydusił z siebie drżącym, bezsilnym głosem, jakby sprawiło mu to niezwykłą trudność. Podniosłem głowę powoli, żeby spojrzeć mu prosto w oczy. Mimo, że powiedział dokładnie to samo, co ja planowałem, moje serce pękło i zaczęło okropnie boleć. Wymusiłem przepraszający uśmiech, który pomógł mi w powstrzymaniu łez, zebranych w kącikach moich oczu.

- Nie miałem nadziei. Nadal chcę się z Tobą uczyć i nadal chcę dostawać nagrody, jeśli się na to zgodzisz. - Powiedziałem szorstko, przełykając ślinę w bardzo nerwowym geście. Nie byłem przygotowany na dalszą rozmowę w tym temacie, więc spuściłem wzrok na nasze talerze, znacznie różniące się od siebie swoją zawartością. Zastanowiłem się nad każdym naszym spotkaniem i wszystkimi przerwami w szkole, na których go obserwowałem i nie byłem w stanie przypomnieć sobie ani jednej chwili, w której miałby w ręku cokolwiek do jedzenia. Zawsze tylko częstował mnie przekąskami albo kupował mi całą kolację, żebym nie wracał do domu głodny. - Jedz. Nigdy nie widziałem, żebyś jadł.

- Nie jestem głodny, Kookie. Zjem później.

- Nie chce mi się w to wierzyć. - Warknąłem gwałtownie, ale zaraz się uspokoiłem, czując, jak zawstydzenie w postaci rumieńca wchodzi na moje policzki. Po chwili zastanowienia, chwyciłem za jego widelec i ostrożnie pochylając się nad wąskim stołem, przyłożyłem mu go do ust. Teraz skóra mojej twarzy paliła mnie żywym ogniem, ale nie ustępowałem, ponieważ musiałem choć raz zobaczyć, że starszy je. Przed oczami mignął mi obraz jego wychudzonych boków, przez które można było policzyć dolne żebra.

Chłopak zacisnął usta, całkowicie zatrzymując moje ruchy. Nie mogłem więcej zrobić, dlatego zmarszczyłem brwi i wypuściłem nerwowo powietrze z ust, bo pozycja, w której utknąłem, nie była najwygodniejsza.

- Hyung. - Przygryzłem wargę, licząc na to, że przystanie na grzeczne gadanie. Ten jeden raz potrafiłem zachować wobec niego hierarchię i zwroty grzecznościowe. Zwykle o tym zapominałem, bo Jimin był dużo mniejszy i bardziej uroczy niż połowa mojej klasy, czyli na poziomie tej damskiej części, bo roczniki dzieliły się na równą ilość osób obu płci. Chociaż, cofam to. Był o wiele słodszy od wszystkich dziewczyn. - Zrób to dla mnie.
Otworzył grzecznie usta i wziął jajko, które nabiłem na widelec. Kilkukrotnie je przeżuł i połknął, uśmiechając się sztucznie. Nie podobało mi się, że musiał zmusić się do zjedzenia tak małej ilości pokarmu, zwłaszcza po kilkunastu godzinach niejedzenia, jednak nie mogłem pochopnie myśleć. Gdyby był weganinem to nawet nie kupiłby jajek i mięsa, więc to raczej nie o to chodziło. Smak, owszem, nie był wyszukany, ale mi bardzo smakowało. Może dodałem za dużo soli? Albo za mało?

- Dobre. Najadłem się. - Uśmiechnął się przepraszająco, tym bardziej trochę bardziej szczerze. Nagle poczułem się, jak intruz. Spałem w jego łóżku, wykorzystałem jego ciało i mieszkanie, potem zmusiłem do zjedzenia czegoś, czego nie chciał i tym samym sprawiłem mu ból. Wstałem, ignorując jego pytania i poszedłem po wszystkie moje rzeczy. Dopiero przy drzwiach odwróciłem się w jego stronę i przytuliłem go do siebie najmocniej, jak potrafiłem, by nie zniszczyć delikatnego ciała.

- Do zobaczenia w poniedziałek. - Szepnąłem, kiedy jego krótkie ręce objęły moje ramiona i zaczęły bawić się samotnymi kosmykami włosów na moim karku. Wiedziałem, że w ten sposób zacząłbym się zakochiwać, a miłość, choć niebezpieczna w naszym przypadku, pozwoliłaby mi na opiekowanie się starszym chłopakiem. Nie miałem jednak pewności, czy to uczucie zostanie odwzajemnione, więc puściłem go i uśmiechnąłem się ciepło na pożegnanie.

- Do zobaczenia.

Po wyjściu za drzwi mieszkania przypomniałem sobie, że mój telefon został na blacie kuchennym. Wyciągnąłem go podczas smażenia, bo przeszkadzał mi, gdy był w kieszeni. Zawróciłem i otworzyłem drzwi bez wahania, ponieważ byłem przekonany, że Jimin nie zdążył nadal odejść zbyt daleko.

Zdziwiłem się, gdy zauważyłem, że jednak jest inaczej. Czerwonowłosy pochylał się nad toaletą, zwracając całą zawartość swojego żołądka. Wymuszał to, bijąc się po brzuchu z użyciem całej siły, jaką zebrał w cienkich ramionach. Nie byłem w stanie się ruszyć, czując, jak okropny strach paraliżuje mnie od środka.

Jimin odwrócił głowę bezsilnie w moją stronę i uśmiechnął się smutno, zanim stracił przytomność i zaczął zsuwać się na zimne kafelki.

paper feelings | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz