Rozdział X - część 2

39 8 5
                                    

- Zatem wiedz, że morderca twoich rodziców stoi koło ciebie.

Blondyn spojrzał na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.

- Jak to możliwe? Przecież.... Nie.... Sennoma. Powiedz, że on kłamie. Prosze!

Po policzkach chłopaka, zaczęły spływać łzy....

- Sennoma, prosze! Powiedz to! - wykrzyczał.

Otwarłam usta i powiedziałam:

- To prawda. 

 Wypowiedziałam te słowa nie wkładając w nie żadnych uczuć. 

Dlaczego mój głos jest normalny? Nie powinien się łamać?

- Słyszałeś Lloyd. - usłyszałam Red'a - Nawet nie ma żądnych wyrzutów sumienia. 

Blondyn cały czas stał i patrzył prosto w moją twarz. Wwiercał się wzrokiem pod grzywkę w poszukiwaniu moich oczu. Miał zaczerwienione oczy od łez. Podobnie jak policzki. Od czasu do czasu jego ciało wzdrygało się by zagłuszyć szloch. Poczułam, że moje oczy robią się wilgotne. 

Co to?

- Widzę, że nic nie załatwimy. Zatem ciao! - rzucił dziwnie wesoło Red i zaczął się od nas oddalać. Po chwili zobaczyłam kątem oka jak opuszcza teren parku.

Usiadłam na ławce podciągając kolana pod brodę. Pomiędzy mną a Lloyd'em panowała niezręczna cisza. Atmosfera robiła się coraz bardziej gęsta. Po chwili poczułam jak ktoś siada obok. Spojrzałam na blondyna. Oczekiwałam, że zacznie na mnie wrzeszczeć i mnie znienawidzi. W sumie tak byłoby łatwiej. Po upłynięciu kilku minut chłopak nadal siedział w tej samej pozycji. Nie zapowiadało się, żeby szybko zaczął rozmowę. Postanowiłam więc pozwolić sobie na chwilę rozmyślania.

***

Lloyd postanowił wreszcie porozmawiać gdy było już ciemno i wszyscy spacerowicze poszli do domu. Siedzieliśmy sami na ławce obok lampy w opustoszałym parku. Od czasu do czasu wiał lekki wiatr, który smagał moje rozpuszczone włosy.

Podniosłam głowę z zamiarem obejrzenia gwiazd na niebie. Niestety zobaczyłam tylko ciemny grafit.

- Dlaczego w ogóle dołączyłaś do tego gangu?

Spojrzałam na blondyna. Siedział z zwieszoną głową i wpatrywał się w chodnik. Jego twarz byłą blada i nie wyrażała żadnych uczuć. Na policzkach zauważyłam ślady łez.

- Byłam w nim od kiedy pamiętam. Właściwie można powiedzieć, że zawsze. Podobno znaleźli mnie jako niemowlaka przed wejściem do Nory. Tak go nazywamy. - odpowiedziałam.

- Dlaczego akurat oni?

Jego głos był cichy i spokojny. Zupełnie jakby nie interesowała go odpowiedź na żądne jego pytanie.

- Co? Nie rozumiem.

- Dlaczego zabiłaś moich rodziców. Przecież na chodniku było tyle innych ludzi. 

Obróciłam się na ławce w jego kierunku. Wyciągnęłam rękę i chwyciłam jedną z jego, które do tej pory trzymał złączone na kolanach. Lloyd uniósł głowę i spojrzał na mnie.

- Miałam wtedy chyba cztery lata. Moi ,,nauczyciele" mówili jakim to złym trzeba być by osiągnąć coś w życiu. Nie wierzyłam im. Byłam bardzo grzeczna i nie angażowałam się w żadne kłopoty. Jednak po tym jak zostałam pobita przez rówieśników i ,,nauczycieli" zmieniłam się. Od tej pory moim celem było jak najszybciej stać się najsilniejszą z wszystkich. Jakoś przed ósmymi urodzinami dostałam pierwszą misję. Okraść jubilera. Jednak podczas ucieczki zatrzymało mnie dwoje ludzi. Młody mężczyzna z jeszcze młodszą kobietą. Chcieli mi pomóc. Nie krzyczeli na mnie, ale i tak byłam bardzo przestraszona. Chciałam szybko wrócić i dostać nagrodę. A także zyskać trochę pewności siebie. Podniosłam rewolwer i strzeliłam. Dwa razy. Odwróciłam się i uciekłam. W Norze wszyscy mi gratulowali. Dostałam Golta, własny pokój... Przez jakiś czas miałam koszmary. Potem zatraciłam się w treningach i zapomniałam o tym. Gdy poznałam Je-... uhm, ciebie nie wiedziałam, że to byli twoi rodzice. Dopiero później koszmary wróciły i wtedy to sobie uświadomiłam. 

Dziewczyna z gitarąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz