BirdFlash

1K 91 13
                                    


 Batman stał w Strażnicy i pracował nad czymś w pocie czoła przy komputerze Ligii. Była już dość późna godzina. A może wczesno-poranna? W każdym razie – to nie istotne. Na ekranie bez zapowiedzi wyskoczyło okno wideo-konwersacji, a na nim ujrzał Robina, siedemnastoletniego Damiana, syna Bruce'a, który ze względu na stan swojego zdrowia, oddał rolę Batmana Dickowi.

- Co się dzieje, Robinie? - za plecami chłopaka widział budynki, które zdecydowanie nie znajdowały się w Gotham. No tak. Przecież Damian pojechał na weekend do Jump City. Gdzieś z otoczenia nastolatka dobiegały dziwne hałasy i krzyki.

- Mamy tu malutki problem z wyznawcami Jokera. - zameldował – Sami we dwójkę ze Speedy nie dajemy sobie rady. Mógłbyś... Mógłbyś kogoś przysłać? - ostatnie zdanie z trudem przeszło mu przez gardło. Za jego plecami śmignęło coś czerwonego, co za pewne było samą Speedy, która dzielnie walczyła, kiedy Robin wdawał się w pogawędki z mentorem.

- We dwójkę? - zdziwił się – A co z reszty Tytanów? - zapytał, nie rozumiejąc. Twarz młodego Wayne'a przez chwilę wykrzywił grymas i już miał odpowiedzieć, kiedy za jego plecami wyrosła uczennica Green Arrowa.

- To najgorsza randka, na jaką mogłeś mnie zabrać, idioto. - burknęła, całkowicie ignorując fakt, że Dick tam, tak jakby, był i wszystko słyszał.

- Zamknij się, Harper!

- Bo co mi zrobisz? - odburknęła – Dasz szlaban na se- sam-wiesz-co? To byłaby bardziej kara dla ciebie, niż dla mnie. - szybko zmieniła swoją wypowiedź, jakby przypominając sobie o Dicku. Ale Dick nie był idiotą i doskonale wiedział, co miała na myśli. Zamarł w bezruchu. Jego mały braciszek... Z małą córeczką Roya... Ja-jak?

Po drugiej stronie, u dzieciaków coś zaczęło się dziać. Jakaś czerwona smuga zaczęła latać w tę i z powrotem za ich plecami, rozkładając gang młodego następcy Jokera. Mimo że Grayson nie powinien tego mówić, to musiał przyznać, że ten nowy to jakaś porażka. Zero stylu i klasy starego Jokera. Aż za nim tęsknił.

Na ekranie pojawiła się trzecia osoba. Mężczyzna w czerwonym stroju ze srebrnymi wstawkami i falującymi rudymi włosami, oparł się na ramionach nastolatków szczerząc się jak głupi do sera. Batman również się lekko uśmiechnął na jego widok.

- Sytuacja opanowana, Batmanie! - oznajmił, wykonując gest saluto podobny – A, i sprawdziłem ich pokoje w wieży Tytanów – zabezpieczają się, więc nie jest tak źle. - puścił mu oczko.

Szczęka Mrocznego Rycerza opadła niemal do ziemi. Nie jest... tak źle? Chyba Wally nie zdaje sobie sprawy z tego, że kiedy to się wyda wojna na linii Bruce Wayne – Oliver Queen będzie pewnikiem. O to, jak dwójka nastolatków wywołała trzecią wojnę światową...

- Ej! - warknął Robin, kiedy Flash uciekł gdzieś. Oboje wyglądali, jakby chcieli coś jeszcze powiedzieć Batmanowi, ale ten bez słowa rozłączył się z zamiarem rozmówienia się z nimi później. Teraz miał ważniejsze sprawy do zrobienia.

Poczuł silny podmuch wiatru, a następnie dłonie na swoich biodrach. Nie patrząc na niego, ponownie się uśmiechnął i uniósł rękę z zamiarem dotknięcia jego policzka. Tymczasem natknął się na coś. Obrócił głowę i zobaczył uśmiechającego się Flasha, który trzymał w zębach saszetkę z prezerwatywą.

- Jesteś okropny, Flash. - wymruczał, obracając się do niego przodem, jednocześnie opierając o konsole.

Rudzielec poruszył uwodzicielsko brwiami, powoli zsuwając mu maskę z twarzy.

- Ja pierdolę, jesteście zdrowo chorzy. - obrócili głowy w kierunku drzwi, gdzie stał Szmaragdowy Łucznik gładzący się po swojej rudej brodzie,

- Cześć Roy. - przywitał się z nim brunet.

- Sześć. - mruknął, dalej trzymając w zębach prezerwatywę, Wally.

- Wiesz, że nie możemy być jednocześnie „zdrowi" i „chorzy", prawda? - zażartował Dick, udając, że rudzielec wcale ich na niczym nie przyłapał.

- A ty wiesz, że Batman się nie uśmiecha?

- A ty wiesz, że twoja broda jest głupia? - odparował Wally już nie trzymając niczego w ustach.

- Staram się tylko upodobnić do oryginału. - odrzekł – Nie to, co niektórzy...

- Wally. - szepnął Dick tak, aby rudzielec ich nie usłyszał. West obrócił w jego stronę głowę – Przynieś skrzynkę piwa. Oryginał i ten „nowy model" mają ten sam defekt. - zaśmiał się pod nosem – A potem dokończymy naszą rozmowę. - puścił mu oczko, uśmiechając uroczo.

Z serii x lat później || one-shot ||Where stories live. Discover now