Chapter 5

165 14 3
                                    

POV on Cole

3.38
W nocy obudziłem się z dosyć dziwnym uczuciem. Nie chciałem tego przyznać, nawet przed sobą, ale śniła mi się ona. Nie wiem, dlaczego jestem speszony, w pokoju jestem sam. Ojciec pewnie śpi nieżywy na kanapie. Ten sen to było coś więcej niż tylko sen. Do tej pory mam przyspieszone tętno. Wiem, że nie powinienem, ale nie mogę przestać o niej myśleć. Wciąż powtarzam wszystkim, że lepiej dla niej żeby się do mnie nie zbliżała, ale w głębi ducha mam nadzieję, że jednak zostanie.

7.00
Jak zawsze budzi mnie budzik. Jestem zdziwiony, że w ogóle udało mi się jeszcze zasnąć.

****
POV on Zendaya

7.57
Dopiero teraz, 3 minuty przed dzwonkiem, widzę tajemniczego chłopaka z kruczoczarnymi włosami. Cole wyglądał jeszcze gorzej niż ostatnio. Nadal był nieziemsko uroczy, ale dobijało mnie to, że nie chce pomocy. Widzę przecież, że coś jest nie tak. Inni przechodzą obok niego obojętnie, ale w tym chłopaku jest coś więcej. Coś, o co warto walczyć. Przez moment patrzy w moją stronę, ale kiedy nasze wzroki się zbiegają, on natychmiast odwraca się w stronę swojej szafki.

-Hej. - Zabrzmiało to tak bardzo niepewnie, że nawet ja to zauważyłam. On jest jedyną osobą, przy której mam problem z mówieniem. -Zamierzasz udawać, że nic cię nie obchodzi?

-Nie rozumiem, o co ci chodzi.- Pierwszy raz wyglądał na zmieszanego. Coś się zmieniło.

-Taa jasne.- Odchodząc usłyszałam tylko zatrzaskującą się szafkę.

Wracając ze szkoły wracałam tą samą drogą, co zawsze. Spacery przez park zawsze mnie uspokajają, mogę bezkarnie słuchać muzyki i myśleć o pierdołach. Właśnie zastanawiałam się, dlaczego tak bardzo próbuje mu pomóc. Próbuje to dużo powiedziane, on ewidentnie nie chce niczyjej pomocy. Widzę jak mi się przygląda, kiedy myśli, że nie patrzę. To nie jest spojrzenie wypełnione nienawiścią czy zazdrością. To jest raczej ciekawość połączona z jakiegoś rodzaju żalem. W pewnym momencie poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię, a moja torebka spada na ziemię.

-Hej... przepraszam. Ja... odpowiadając na twoje pytanie, nie chce udawać, że nic mnie nie obchodzi.

Jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo zdziwiona i zmieszana. On podszedł do mnie. On nawet mnie słuchał. Zadał sobie trud by za mną pójść.

-Nie szkodzi. W sumie nie myślałam, że mnie słuchasz.

-Ja zawsze słucham. Jedynie udaje, że nie jeśli jest mi to na rękę. - uśmiechnął się. Pierwszy raz widziałam jak się uśmiecha.

Kiedy patrzyłam na jego uśmiech, od razu zachciało mi się śmiać. Uśmiech jest jak reakcja łańcuchowa, kiedy ktoś się śmieje nasz mózg inicjuje to samo. To bardzo pozytywna reakcja, która bardzo mi się podoba. Jego uśmiech był szczery, sińce pod jego oczami nagle stały się mniejsze, a jego cera nabrała żywych kolorów. Dzięki temu ja również szczerze się uśmiechnęłam.

-Więc się, specjalnie za mną poszedłeś, żeby odpowiedzieć na moje pytanie, tak?

-Jesteś jedyną osobą, która zadała sobie trud zadania mi jakiegokolwiek pytania, więc tak. W sumie nie znam cię i nie dałem ci żadnej szansy, więc oto jestem. - Jego uśmiech wydawał się w tym momencie permanentny.

-Bardzo dobroduszny jesteś.

-Więc może zacznijmy od początku. Cole Sprouse.

-Zendaya Coleman. - Kiedy wyciągnęłam rękę on delikatnie ją ują i szarmancko pocałował.

Nasz śmiech słychać było w całym parku. Cole był zupełnie inny, niż się wydawał. Nie był tym ponurym, zgaszonym chłopakiem. Był zabawny, uroczy i bardzo inteligentny. Czas z nim upływał w zawrotnym tempie.

****

-Hej. Starbucks. Dzisiaj. Co ty na to? - Cole beztrosko podszedł do mnie na korytarzu.

Widziałam zdziwienie stojącej obok mnie Holland. Nie zdążyłam powiedzieć jej o czasie spędzonym z Cole'em. Holl jest mają przyjaciółką, zawsze była przy mnie bez względu na wszystko. Dziwnie poczułam się, gdy okazało się, że mam przed nią jakiś sekret. Ten sekret w sumie nie był sekretem, słyszał nas każdy, kto był w parku. Oczywiście chciałam jej powiedzieć, że ten tajemniczy chłopak już nie jest taki tajemniczy. Jednak los wolał sam się tym zająć. Teraz widziałam jedynie zdziwienie na jej twarzy oraz minę, która mówiła coś w stylu 'Czy kosmici porwali go i wymienili, kiedy ja jadłam lunch!?'.

-Jasne. - Mówiąc to napisałam mu mój numer na ręce. - Napisz, o której.

Ruszyłam w stronę sali gimnastycznej i pociągnęłam za sobą Holland, która najwyraźniej już chciała coś powiedzieć. Teraz tylko trzeba wymyślić jak jej to wszystko wyjaśnić, aby nie wtrącała swojego zdania, co każde moje słowo.

-Dobra, to nie tak jak myślisz. - Kiedy byłyśmy już na miejscu szybko się do niej odwróciłam.

-OJ NIE CHCESZ WIEDZIEĆ, CO JA MYŚLĘ. To bardzo zły pomysł i ty bardzo dobrze o tym wiesz. Ten chłopak ma coś wspólnego z twoim bratem, co przede wszystkim powinno cię obchodzić. Nawet on nie chce mieć z nim nic do czynienia. Nie zastanowiło cię jego dziwne zachowanie? Albo to, że wiecznie wygląda jakby był na głodzie narkotykowym czy jakkolwiek się to nazywa?

-Holland stop! Po pierwsze jak słusznie zauważyłaś to ja miałam się tłumaczyć. Po drugie oddychaj, bo ostatnio nie widziałam żadnej ładnej czarnej sukienki na stypę. Wracając, próbuje rozpracować tego chłopaka już od nie pamiętam, kiedy. Teraz on tak po prostu chce ze mną rozmawiać i co najlepsze chce ze mną wyjść, więc proszę cię to nie jest najlepszy moment na kłótnie.

-Czyli to wszytko tylko, dlatego że chcesz się o nim czegoś dowiedzieć? Nie nadążam. Tak tylko przypomnę, że ten chłopak jest samotnym chodzącym nieszczęściem. Na dodatek zadaje się z podejrzanym towarzystwem. Ty jedynie chcesz pobawić się w tajnego agenta i 'poznać go bliżej'. Ominęłam coś?

-Jest inteligentny.

-Ja mówię poważnie.

-Ja też. Teraz patrz na moje usta. Idę z Cole'em na kawę. Dowiem się o nim czegoś więcej. Co skutkuje dowiedzeniem się, o co chodzi z nim i z Max'em. Zresztą to tylko kawa. Kochasz kawę.

^dzwonek na lekcje^
-Ta kobieta nas zabije jak znowu spóźnimy się na WF... - Ona jak zwykle nie chciała tak łatwo mi odpuścić.

Holland jak zwykle dramatyzowała. Nie chciałam przyznać się jej, że Cole naprawdę jest bardzo uroczy. Podoba mi się to, że jest sobą mimo wszystko. Jego problemem jest to, że trudno otworzyć mu się na innych, ale każdy ma jakiś problem.

****
Nieznajomy: 17.00?
Ja: Nie za późno na kawę? 😃
Cole: Kawa jest dobra o każdej porze dnia i nocy.
Cole: Nie musimy iść na kawę.
Ja: To jest propozycja randki czy zwykle spotkanie towarzyskie?
Cole: Spotkanie towarzyskie skutkujące randką.
Ja: 17.00
Cole: 17.00

________
Dobra misie wiem, że dawno mnie tu nie było, ale to nie znaczy, że zapomniałam o tym opowiadaniu. Ostatnio miałam dużo na głowie i chce pisać dłuższe rozdziały, wiec oto i jestem.
Troszkę namieszałam, bo połączyłam poprzednie rozdziały i liczba wyświetleń i gwiazdki drastycznie spadły 😐
Sorki za długą notkę, jeśli ci się podoba daj gwiazdkę i skomentuj (będę bardzo wdzięczna).
PS: Nie obiecuje, że niedługo coś dodam, bo dosyć długo zajmuje mi ogarnięcie tych wszystkich wątków, zwłaszcza jak mam mnóstwo napisanych scen, które będą w przyszłości. Ogarnięcie się z tym wymaga czasu.

The clock is beating || Cole N Zendaya Where stories live. Discover now