V

1.6K 179 21
                                    

Ciel

Poczułem gulę w gardle. Nie mogłem wydusić z siebie słowa. Zupełnie nie przychodziło mi na myśl, co mam w ogóle powiedzieć.

- Halo? - Jego głos z powrotem zaciągnął mnie do rzeczywistości.

- Um... Seba-astian?

Cholera jasna, przestań się jąkać, idioto!

- Tu Ciel... - Powiedziałem nieśmiało i dość cicho.

- Ach, to ty! Myślałem, że już nigdy nie zadzwonisz. - Usłyszałem jego przyjemny, chichy śmiech.

Skutkiem jego łagodnego tonu było miłe uczucie, ogarniające całe moje ciało i wręcz nakłaniające je do rozluźnienia się. Poczułem się uspokojony, wiedząc, że nie zmienił zdania co do naszego skontaktowania się.

- Wybacz - Odetchnąłem i uśmiechnąłem się lekko - Trochę dłużej pospałem.

- Szczęściarz. - Ponownie się zaśmiał. - Ja jestem od rana w pracy, mogę tylko pomarzyć o łóżku... Ale nie jest tragicznie. Kawa czasami czyni cuda.

- Jak widać. - Również pozwoliłem sobie okazać trochę dobrego humoru.

- Masz jakieś plany na wieczór? - Zapytał nagle.

- Żadnych. - Odpowiedziałem po chwili. Odrobinę zaskoczył mnie tym pytaniem, choć nie ukrywam, w głębi duszy chciałem je usłyszeć.

- W takim razie pozwalam sobie porwać cię wieczorem do jakiejś knajpki. - Oświadczył. - Co ty na to? - Nawet teraz mogę stwierdzić, że znów się uśmiecha.

- Z przyjemnością. O której kończysz? - Starałem się trochę otrząsnąć i zabrzmieć jak najmniej sztywno.

- Zadzwonię. Do usłyszenia, Ciel.

- D-Do usłyszenia. - Sposób, w jaki wypowiedział moje imię wręcz sprawił, że przeszły mnie ciarki.

Dopiero teraz zauważyłem, że siedziałem na kanapie jak na szpilkach. Denerwowałem się tą rozmową, na szczęście jak widać niepotrzebnie.

Głęboko odetchnąłem, opadając na oparcie kanapy.

Wstyd mi przyznać, ale chyba zauroczyłem się jak prawdziwy szczeniak. Zawsze uważałem się za kogoś rozsądnego i trzeźwo myślącego. Tymczasem chociażby słysząc głos mężczyzny, którego ledwo znam reaguję tak, a nie inaczej. No cóż, samotność, desperacja i jego nieziemskie... wszystko robią swoje. A pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu chciałem wytępić wszystkie głupie, zakochane nastolatki... Wygląda na to, że teraz ja jestem głupią, zakochaną nastolatką.


- Mieszkałeś w Los Angeles? - Zrobiłem duże oczy od razu, gdy to usłyszałem. - Zawsze chciałem tam pojechać.

- Tylko kilka miesięcy. - Upił łyk kawy. - Pracowałem trochę w studiu tatuażu u kumpla. - Uśmiechnął się, odkładając filiżankę.

Dyskretnie zerknąłem na jego odsłonięte ręce. Ramiona, zarówno jak i przedramiona nie miały nawet śladu kolorowego tuszu. Z tego, co widzę, szyja i kark również są czyste. Mój wzrok powędrował niżej, na jego tors. Miał na sobie białą bluzkę z krótkim rękawem z dekoltem w serek, która wydawała się być wręcz stworzona dla jego ciała.

Miał jasną cerę, która była tylko odrobinę ciemniejsza od mojej, co bardzo ciekawie prezentowało się z czarnymi jak smoła włosami. Wyglądał perfekcyjnie.

Odłam niebaWhere stories live. Discover now