02

16 1 0
                                    

Peter nie przepadał za pewną rudowłosą dziewczyną.

Wszystko było w niej inne - od sposobu w jaki mówiła po zachowanie w szkole. Zdawała się należeć do innego świata, czasami przemykając po korytarzu jako czarno-czerwona smuga, innym razem siadając w cieniu i wręcz zlewając się z nim, gdy w ciszy obserwowała pozostałych. Może nawet nie byłoby w niej nic złego, bo przecież swoim tajemniczym egzystowaniem nikomu nie szkodziła, jednak drapieżne spojrzenie, jakie wlepiała w Petera, przyprawiało go co najmniej o niemały dyskomfort. Pełne było skupienia i niepewności, jakby chłopak mógł w każdej chwili uciec niczym spłoszona mysz, a ona byłaby zmuszona ruszyć w pościg. Nie pomagała nawet myśl, że gdyby do takiego maratonu doszło, Romanoff nie miałaby żadnych szans.

A jej przyjaciel? Był zupełnie taki sam. Chociaż nie zamienił z nimi ani słowa tego dnia, Peter sądził, że coś planują. Nie chciał wyciągać pochopnych wniosków i wolał zaczekać, ale już teraz zachował ostrożność. Ostatecznie jednak, chociaż w życiu by się do tego nie przyznał publicznie, podobało mu się, że choć jedna dziewczyna zwróciła na niego swoją uwagę. Nawet jeśli była to skrywająca się w cieniu, grubo starsza i od zawsze trzymająca tylko z jedną osobą dziewczyna, wpadająca w kłopoty prawie tak często jak on sam. Cóż, przynajmniej coś ich łączyło.

Drugą lekcję Peter postanowił spędzić na trybunach sali gimnastycznej, obserwując trzecioklasistów rozgrzewających się przed grą. Lubił tam przychodzić, przyglądając się uczniom zmęczonym po kilku minutach biegu i zastanawiać się, jak to jest. Ta krótka chwila była dla niego wiecznością, dlatego rzadko kiedy spędzał swój wolny czas w jednym miejscu. Wolał, aby pozostali sądzili, że ma ADHD, niż gdyby zaczęli coś podejrzewać.

Tak się złożyło, że wśród grupy nastolatków znalazła się również Natasha. Peter śledził jej kocie ruchy, wypatrując ubranej na czarno postaci z wściekle czerwonymi włosami i zaczynał rozumieć, dlaczego nazywa się ją Czarną Wdową. Mogło to mieć również związek z tym, że każdy chłopak wiążący się z Romanoff kiedy kończył ich relację, lądował w szpitalu. Prawie nigdy nie była to jej wina, jednak plotka głosząca, że dziewczyna niczym czarna wdowa zabija swoich wybranków, rozeszła się szybko. Trudno było przekonać kogokolwiek, że po prostu miała pecha.

Rozgrywając towarzyską partię siatkówki, nie wyglądała na zaangażowaną, jednak kiedy już miała okazję by grać, okazywała - możliwe, że nieświadomie - swoje umiejętności na zdecydowanie wyższym poziomie niż reszta klasy. Raz za razem zdobywała punkty dla swojej drużyny, wcale nie mecząc się i nie biegając po całym boisku, co przychodziło jej z ogromną łatwością. Peterowi trudno było określić, czy to za sprawą refleksu i idealnie wymierzonych uderzeń, czy raczej przez niechęć do gry i powolność pozostałych uczestników - ale czy osoba poruszająca się z prędkością dźwięku może wiedzieć coś o powolności?

Salę gimnastyczną opuścił przed dzwonkiem, by nie rzucać się w oczy. Czekał go jeszcze długi dzień w dusznej klasie, z towarzystwem nieciekawych nastolatków i znęcających się nad nimi nauczycieli. Westchnął ciężko i powłócząc nogami udał się w kierunku swojej sali. Chociaż superprędkość mogła w wielu przypadkach ratować skórę, Peter nienawidził dłużących się lekcji, które nawet dla normalnych uczniów były stanowczo za długie.

Po długim dniu z radością powitał ostatni dzwonek. Przepuścił spieszącą na zewnątrz hordę uczniów, wiedząc, że i tak prędzej czy później będzie na miejscu przed nimi. Chociaż była dopiero wczesna jesień, a duchota w klasach równa gorącym letnim popołudniom, słońce coraz wcześniej zaczynało chylić się ku zachodowi. Peter wyjął słuchawki, ustawił najwyższą głośność i wolnym nawet dla zwyczajnego człowieka krokiem skierował się do domu. Wciąż rozmyślał tylko nad jednym - czy to był przypadek, że Czarna Wdowa obserwowała go wtedy na schodach? Może faktycznie tylko na coś czekała, tak jak pozostali nie znając sekretu Maximoffa. Jednak mimo wszystko nastolatek żywił cichą nadzieję na odkrycie czegoś niesamowitego, na przeżycie przygody, na sojusz z Romanoff. Czy właśnie o to mogło jej chodzić?

Bezszelestnie przekroczył próg domu, lecz to nie przeszkodziło pani Maximoff w dostrzeżeniu jego przybycia. Powitał ją i zdejmując kurtkę machinalnie spojrzał na okno. Wiedział, jak bardzo jest zmęczony, kiedy wydawało mu się, że dostrzegł czerwoną plamę na zewnątrz.

Chyba naprawdę powinieneś się już położyć, Peter.

Jeszcze nie wiedział, jak bardzo potrzebne były mu zmiany w tej niekończącej się rutynie.

𝘖𝘶𝘵𝘴𝘪𝘥𝘦𝘳𝘴 °•° MarvelWhere stories live. Discover now