Rozdział 2

250 19 8
                                    


Studiowałam plan zajęć przez kilka minut, po czym ruszyłam wzdłuż przypadkowego korytarza. Starałam się znaleźć odpowiednią salę, dlatego też nie patrzyłam przed siebie. Szłam szybko, spoglądając na mój harmonogram, gdy nagle... Poczułam uderzenie. Wpadłam na kogoś.

- Tak mi przykro – powiedziałam, pospiesznie wstając.

- Wszystko w porządku – powiedział bardzo męski, ale miły głos, a jego właściciel chwycił mnie za ramię i pomógł mi wstać. Kiedy podniosłam wzrok, nasze oczy się spotkały. Uśmiechnął się.

- Dokąd idziesz? – zapytał.

- Hm, nie mam pojęcia – przyznałam.

- Proszę – powiedział, podnosząc mój rozkład zajęć z podłogi. – Hm, wygląda na to, że kierujesz się do pokoju B149, który znajduje się na końcu korytarza, za skrętem w prawo. To trzecie drzwi po lewej stronie, w porządku? – instruował mnie, a ja słuchałam zdenerwowana.

- Dobrze, dziękuję – powiedziałam, spiesząc się do klasy.

Kiedy dotarłam na miejsce, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszyscy mi się przyglądali, więc pospiesznie zajęłam ławkę z przodu i wyjęłam zeszyt. Wiedziałam, że pierwszego dnia szkoły nie robimy nic. Dostajemy jedynie mnóstwo papierów do wypełnienia przez naszych rodziców, dlatego nie miałam pojęcia dlaczego wyciągnęłam zeszyt. Czułam po prostu, że powinnam to zrobić. Minęło dziesięć minut, a nasz nauczyciel wciąż się nie pojawiał. Dzwonek już zadzwonił, a komunikat zdążył się skończyć.

Jeszcze raz rozejrzałam się po sali i zauważyłam, że Kelly była w mojej klasie. Wkurzyłam się, gdy tylko ją dostrzegłam.

Ta mała suka – pomyślałam. Miała mi pomóc, ale skłamała i odeszła beze mnie. Chciałam tak po prostu podejść i uderzyć ją w twarz, ale nie mogłam wdać się w bójkę już pierwszego dnia szkoły.

Siedziałam i obserwowałam wszystkich, zastanawiając się czy mogłabym ich polubić. Przyglądałam się kujonom rozmawiającym o nauce. Nie zabrakło też tapeciar, które tylko siedziały i poprawiały makijaż. Był nawet emo ubrany cały na czarno. Uczniowie nie różnili się niczym od tych z poprzednich szkół. Te same grupy, te same osądy, tylko inni ludzie. Nasza nauczycielka w końcu się pojawiła, przerywając moje rozmyślenia.

Wyglądała całkiem nieźle jak na kobietę w średnim wieku. Ubrana była w ładną czerwoną sukienkę i szpilki. Chłopcy mogliby zachwycać się za każdym razem kiedy się przechadzała. Nauczycielka zatrzymała się z przodu sali i spojrzała na nas z uśmiechem.

- Dzień dobry, uczniowie! – przywitała się. – Witam w dziesiątej klasie*. Dla tych, którzy mnie nie znają, nazywam się Dennis – kontynuowała. Przeszła do sprawdzenia obecności.

- No dobrze, możemy zaczynać - powiedziała po wyczytaniu ostatniego nazwiska.

- Na pewno wiecie, że pierwszego dnia szkoły otrzymujecie tylko dokumenty dla waszych rodziców oraz zapoznajecie się z zasadami jakie będą was obowiązywały. Jesteście już w dziesiątej klasie. Jeśli nadal nie znacie zasad, w ogóle nie powinno was tutaj być.

Pani Dennis chodziła od ławki do ławki i kładła przed każdym z nas po stosie papierów. Kiedy skończyła wróciła do biurka.

- To są dokumenty, które razem z rodzicami musicie dla mnie podpisać. To wszystko na dzisiaj. Możecie po cichu rozmawiać i poznać się nawzajem – powiedziała, po czym zajęła miejsce przy biurku.

Wróciłam do rozglądania się po sali. Niektórzy uczniowie uzupełniali papiery, inni z kolei zupełnie je zignorowali. Co kilka minut pani Dennis zerkała na nas znad ekranu swojego komputera, ale ani razu się nie odezwała. Trwało to całą wieczność. Siedziałam w pomieszczeniu pełnym ludzi, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Znudziłam się obserwowaniem ich, więc spakowałam swoje rzeczy. Modliłam się aby dzwonek w końcu zadzwonił. Siedzieliśmy jeszcze przez kilka minut w ciszy, zmarznięci i znudzeni. A ja znów nie miałam nikogo z kim mogłabym porozmawiać.

Mr Bieber / TłumaczenieWhere stories live. Discover now