Walentynki

510 51 6
                                    

14 lutego. Dzień, w którym wszyscy wyznają sobie miłość. We wszystkich kawiarenkach widoczne są powywieszane serca lub stojące w wazonach kwiaty. Dwa przytłaczające kolory, czerwony i różowy, dominują w tym dniu.

Sherlock postanowił posegregować niedawne sprawy w swoim Pałacu Pamięci. Nie było ich zbyt wiele, więc skończył dosyć szybko. Nie miał co ze sobą zrobić – plastry nikotynowe skończyły się, a John znalazł jego ostatni zapas narkotyków.

Leżał na łóżku, wpatrując się w sufit. Próbował znaleźć coś, czym mógłby się zająć. Nuda. Może John mógłby się gdzieś ze mną wybrać, pomyślał.
Sherlock od dłuższego czasu nigdzie nie wychodził. Czuł też, że coś między nim a jego współlokatorem się zmieniło. Wydawało mu się, że John staje się dla niego kimś więcej niż tylko przyjacielem, zaczynał żywić do niego głębsze uczucie. Wiele razy chciał mu to przekazać, jednak zawsze powstrzymywał się. Bał się odrzucenia. Dobrze wiedział, że doktor najprawdopodobniej nie będzie odwzajemniał jego uczuć.
Dlatego za każdym razem, kiedy John przyprowadzał do ich mieszkania kolejną “dziewczynę”, Sherlock stawał się opryskliwy i jeszcze bardziej nietaktowny niż zazwyczaj.

Przemyślenia przerwał wchodzący do salonu John. Mężczyzna był elegancko ubrany. Miał na sobie ciemne spodnie, niebieską koszulę i marynarkę. Odwrócił się w stronę Sherlocka.
- I jak? – zapytał.
- Co jak? – odpowiedział pytaniem.
- Jak wyglądam?
Mężczyzna zlustrował przyjaciela wzrokiem. Włosy Johna były zaczesane do tyłu – inaczej niż zwykle. Ubranie nie były nowe, nie były także zniszczone. Znaczyło to, że mężczyzna albo ich nie lubił, albo oszczędzał na wyjątkowe okazje. Sherlock stawiał na to drugie. Pozostawało tylko pytanie – po co on to włożył?
- Normalnie – odpowiedział detektyw.
John westchnął.
- Normalnie czyli jak? Dobrze, źle?
- Dobrze – odparł Holmes. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, po chwili otworzył usta i zapytał: - Gdzie idziesz?
- Idę razem z Jane do kina i na kolację – odpowiedział John.
Ah. No tak. Jane. Jak mógł o niej zapomnieć? Nowa dziewczyna Johna, niska szczupła blondynka. Nuda.

Wizja spędzenia kolejnego wieczoru samotnie w domu niezbyt podobała się Sherlockowi. Próbował coś wymyślić, żeby odciągnąć przyjaciela od jego dziewczyny.
- Idę z wami – powiedział w końcu.
- Słucham? – wyrwało się Johnowi. Po chwili dotarło do niego, co powiedział detektyw. Zrobił zbolałą minę i podrapał się po karku. – Tylko że, Sherlock… Hm, jakby to ująć… to randka dla dwóch osób.

Odpowiedział mu dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.
Sherlock wszedł do pomieszczenia i ze złością usiadł na swoim łóżku. To była kompletna porażka. Teraz był już pewny, że John nie czuje tego, co on.
Wszedł do swojego pałacu myśli i zaczął biec niekończącym się korytarzem. Chciał znaleźć jakieś drzwi, żeby móc ukryć się przed wszystkimi, ale nigdzie żadnych nie było. Zatrzymał się. Upadł na kolana i złapał się za głowę. W piersi czuł rozdzierający ból, jakby ktoś przebił jego serce jakimś ostrym narzędziem. Chciał dać upust swoim niedorzecznym emocjom. Zaczął krzyczeć.
Nagle poczuł, jak ktoś potrząsa jego ramieniem i wykrzykuje jego imię.
- Sherlock! Na miłość boską, Sherlock, słyszysz mnie?
Mężczyzna obrócił się i zobaczył twarz swojego przyjaciela.
- John? – mruknął i zaklął w myślach. To chyba najgłupsze pytanie, jakie mogłem zadać w tej sytuacji, pomyślał gniewnie.
- Och, Sherlock! – W głosie doktora wyraźnie słychać było ulgę. – To ja. Co ci się stało? Krzyczałeś.
- Eee… ja… nic się nie stało – starał się wytłumaczyć.
John spojrzał na niego podejrzliwie spod zmrużonych powiek.
- Znowu brałeś?
- Nie! To tylko… przez Pałac Pamięci. Okropne wspomnienia Mycrofta z dzieciństwa – wydukał w końcu.
- To dobrze. – John westchnął z ulgą. Po chwili coś przyszło mu do głowy. Może Sherlock nie lubi Jane, pomyślał. Nie była ona szczególnie wyjątkowa, a detektyw liczył się dla Johna bardziej, niż ktokolwiek inny na tym świecie. Nie chciał, by ten był nieszczęśliwy. Popatrzył na swojego przyjaciela przenikliwym wzrokiem, ale nie mógł przejść przez maskę obojętności na twarzy Sherlocka.
W końcu zdecydował, że zrobi mu niespodziankę. Uśmiechnął się i powiedział:
- Dobra, zbieraj się. Idziemy.
- Nie idziesz z Jane?
- Zmiana planów.
Nie żałował tego, że nie spotka się z Jane. Szczególnie po tym, jak po raz pierwszy zobaczył błysk… ekscytacji w oku Sherlocka, który zniknął tak szybko, jak się pojawił.
- Nie, John. To nudne. Nie chce mi się.
- To nie prośba, to rozkaz. Chodź. Żadnych ale. – Popatrzył na ciemnowłosego mężczyznę wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu. – Nalegam.
Sherlock wypuścił głośno powietrze z ust.
- Niech będzie. Idę się przebrać.

John wyszedł z pokoju, jednak po chwili zauważył, że nie domknął drzwi. Wrócił się, żeby je zamknąć. Już trzymał rękę na klamce, kiedy zobaczył swojego przyjaciela bez koszulki. Doktor poczuł, jak jego puls przyspiesza. Wiedział, że nie powinien podglądać Sherlocka, szczególnie kiedy się przebiera, ale nie mógł się powstrzymać. Mężczyzna w pokoju i był już w samej bieliźnie, wtedy John oprzytomniał. Szybko pokręcił głową, upominając się w myślach. Wziął głęboki oddech, obrócił się i skierował swe kroki do salonu, gdzie czekał na swojego przyjaciela. Już po chwili dało się usłyszeć kroki.
- To jak, idziemy? – zapytał Holmes.
Watson wciąż miał przed oczami widok półnagiego Sherlocka. Usiłował wyrzucić z głowy obraz idealnie zarysowanych mięśni na klatce piersiowej mężczyzny, w którego teraz wlepiał swój wzrok. Otrząsnął się.
- Słucham? – powiedział głupio, ułamek sekundy później przypomniał sobie pytanie. – Ah, tak, tak, chodźmy.

***

- Mogę już otworzyć oczy? – spytał Sherlock, którego powoli zaczynała ogarniać irytacja.
- Jeszcze chwilkę – usłyszał. – No dobra. Już.
Holmes otworzył oczy. Przed sobą ujrzał wielką łąkę, znajdującą się na wzniesieniu. Można było zauważyć bajecznie prezentujące się miasto. Słońce zachodziło, więc niebo było w kolorze fioletoworóżowym.
W czasie, kiedy Sherlock przyglądał się temu krajobrazowi, John nalał wina do ich kieliszków, które zabrał ze sobą.
- Proszę – powiedział podając swojemu przyjacielowi naczynie z ciemnoczerwonym napojem.
Holmes wziął je od niego bez słowa.
- Sherlock, wszystko w porządku?
- Tak – odchrząknął. – John, ja… Dlaczego mnie tu zabrałeś?
- Pomyślałem, że dwaj, hm, przyjaciele mogliby spędzić razem miły wieczór. A tu jest chyba przyjemniej niż w piwiarni. – Mężczyzna lekko się uśmiechnął.
- W takim razie wypijmy za miły wieczór. – Sherlock podniósł kieliszek.
- I przyjaźń. – John skinął głową i razem napili się wina.

Potem nie wiedzieli, co robić. W końcu usiedli na trawie i zaczęli ze sobą rozmaiwać. John stwierdził, że to była chyba najdłuższa rozmowa, jaką razem odbyli. Mówił o czasach wojny, Sherlock zaś opowiadał o starych sprawach, o tym, jak poznał Lestrade’a… Nawet nie zauważyli, że zaczęło się ściemniać.
Nagle między nimi zapadła niezręczna cisza.
- John… ja… chciałbym ci podziękować – powiedział w końcu Sherlock.
- Przecież nie ma za co – odparł zdziwiony John.
- Jest. Przez cały czas, odkąd tylko się poznaliśmy, ty zawsze jesteś dla mnie taki… dobry. Nikt nigdy się mną nie przejmował, zawsze byłem sam, a teraz… - Spuścił głowę i zacisnął powieki. – Teraz mam ciebie.
Na twarzy doktora malowała się troska.
- Sherlock, to… nie wiem, co powiedzieć.
- Najlepiej nie mów nic. – Mężczyzna zbliżył się do drugiego i złączył ich usta w pocałunku.
Był przekonany, że ten go odepchnie, ale tak się nie stało. John odwzajemił pocałunek. Jego usta były nieprawdopodobnie miękkie i smakowały winem. Serce Sherlocka biło tak szybko, jak nigdy dotąd. Po chwili poczuł, że brakuje mu powietrza, więc odsunął się.
Widział, że doktor chce mu coś powiedzieć, jednak nie dał mu dojść do słowa. Położył się na ziemi obok Johna, jego Johna. Leżeli tak, wpatrując się w gwiazdy. W pewnym momencie, Sherlock poczuł dłoń Watsona na swojej. Ich palce splotły się.
Holmes doskonale wiedział, że od tej pory zmieni się wszystko, od tej pory zawsze będzie szczęśliwy. Uśmiechnął się.

☆☆☆

Witam wszystkich. Dziękuję, że dotrwaliście do końca.

Chciałabym BAAARDZOOO podziękować mojej najlepszej Shathrenth, która poprawiła cały tekst i jest on naprawdę o niebo lepszy od oryginału(...jakbym ja narysowała piękny rysunek a ona dodała mu barw XD ). Jeśli lubicie HP to wpadajcie na jej profil. Ma różne ciekawe ff.

Zachęcam do komentowania. Każdy komentarz jest zawsze jakąś wskazówką.

Tyle z mojej strony.
Do następnego
Karolcia☆

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 06, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

It is what it is || [Johnlock One shot]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz