II Espor pour la liberté

150 20 24
                                    

      * Nadzieja na wolność



                                                                                         11 kwietnia 854 rok

                                                                                    Gdzieś pośrodku piekła

Drogi Marco!

Miałeś cholerną rację, zaskoczyłeś mnie swoim listem, gdyż szczerze powiedziawszy, nie miałem bladego pojęcia, że w moich rodzinnych stronach ktoś wciąż o mnie pamięta i w dodatku ma niewymuszoną ochotę się do mnie odezwać.

Taka myśl, iż jednak ktokolwiek na mnie czeka i pragnie wiadomości ode mnie, jest naprawdę miłą odmianą.

Ostatnimi czasy nie jest nam tutaj do śmiechu, wróg nie daje nam spokoju, przez co nasze wojsko znacznie się przerzedziło. Straciliśmy wiele cudownych ludzi, którzy już nigdy nie wrócą do domów i do swoich rodzin. Nie powinienem ci o tym gderać, w listach nie mówi się o takich rzeczach, jednak to niezwykle przygnębiające, a w dodatku nikt tutaj o tym nie rozmawia.

Z drugiej strony, nie dziwi mnie to zbytnio; w końcu na froncie nie ma czasu na pogaduchy, a w samym obozie staramy się choć minimalnie odstresować. Chyba sam rozumiesz, że sączenie whisky, granie w karty i jednoczesne rzucanie tekstami "Hej [tu wstaw imię] nie żyje, wiedzieliście o tym? To już kolejny w tym tygodniu!" jest kiepskim pomysłem.

Niedługo jednak moi towarzysze będą mogli odpocząć od mojej osoby i marnego poczucia humoru.

Po ostatniej misji trochę ucierpiałem; fizycznie i psychicznie. To nic nadzwyczajnego, jednak z tego powodu dowódca Smith chce bym w maju został odesłany na przepustkę rehabilitacyjną.

Nie czuję się najlepiej z faktem, iż będę musiał opuścić przyjaciół by móc wygrzewać tyłek w domu. Jednak... W takim wypadku będę mógł się z tobą zobaczyć, a to jakiś plus, hm?

Mam nadzieję, że grzecznie dotrzymasz słowa i pokażesz mi zmiany, które zaszły w naszym mieście. Jestem ich ciekaw, samego ciebie również.

Pozdrów ode mnie swoją mamę i całą rodzinę, sam też doceń moje pozdrowienia i trzymaj się tam bezpiecznie, dzieciaku. Ah i póki pamiętam; dziękuję za podarek, sprawuje się dobrze i pomaga mi jakoś przeżyć w tym piekle.

Wreszcie kończę z tym biadoleniem, zanim zdążę cię do siebie zrazić, jeszcze przed pierwszym spotkaniem. W końcu niedługo się zobaczymy.

Jean

Ps. Byłoby miło gdybyś tego dnia odebrał mnie z lotniska, po takim czasie byłbym w stanie zgubić się we własnym mieście. Okej, teraz nie zostało mi już nic, niż powiedzieć "do zobaczenia".

Po skończeniu pisania, szybko zakleiłem kopertę, nie chcąc bym pod wpływem emocji wpadł na pomysł podarcia wszystkiego w cholerę. Było to bardzo możliwe, w końcu nie lubiłem swojego stylu pisma, ani tego, iż nigdy nie potrafiłem zręcznie posługiwać się słowem.

Gdy już wszystko było gotowe, schowałem list do szuflady i wyszedłem z naszego pokoju, kierując się na stołówkę, gdzie znajdowało się tylko kilka osób; w tym Reiner, który zajadał się gulaszem, który został jeszcze z kolacji. Wsuwał do ust kolejną łyżkę przysmaku, gdy dosiadłem się do niego, porywając w dłonie szklankę cytrynowej wody.

Demony Wojny  ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now