[Prolog] La Guérilla

294 32 55
                                    


Wiosna przyszła nagle, niespodziewanie, jednak i tak nie cieszyła tak jak kiedyś.
Biały puch zniknął, odszedł w niepamięć. Ustąpił miejsca jasnym kielichom kwiatów i pachnącym trawom, które zdobiły zniszczoną ziemię. Jednak i roślinom nie dane było pożyć zbyt długo, zostawały one stłamszone przez podeszwy ciężkich butów bądź kopyta koni. Również koła niszczycielskich maszyn nie dawały im chwili spoczynku i dodatkowo zatruwały powietrze duszącymi spalinami.
Słodki zapach świata budzącego się do życia, o tej urokliwej porze roku, również odchodził w niepamięć, zastąpiony przez odór krwi i rozkładających się zwłok, których niekiedy nie dawało się nawet w żaden sposób zidentyfikować. Nieważne ile trudu i chęci by się w to nie wkładało. 

Nieprzyjaciele otaczali nas ze wszystkich stron, a samo wojsko kurczyło się z tygodnia na tydzień, choć i tak ciągle przysyłano nam posiłki. Każdy chodził podenerwowany; zarówno dowódcy czy marni szeregowi, który drżeli przy kolejnych porażkach, a te znów mogły oznaczać nieuniknioną klęskę i śmierć w męczarniach. Najsilniejsze jednostki zostały wybite do cna i to w najokrutniejszy sposób, pamiętam doskonale tę chwilę, gdy ginęli moi przyjaciele. 

Była to noc, chwila oddechu po ostatniej misji, więc wielu z nas spało, starając się ignorować bolesne jęki rannych, którzy leżeli w namiocie obok. Główni dowódcy zawzięcie dyskutowali o kolejnych strategiach, a sam kapral był wyjątkowo wściekły, zdając sobie sprawę z tego, ile terytorium traciliśmy z każdą mijającą chwilą. Rzucił butelką whiskey, a szkło posypało się po zmarzniętej ziemi, dołączając do podartych planów, które walały się po całym namiocie. Współpracownicy próbowali uspokoić Ackermana, jednak ten miał wyjątkowo intensywny napad szału. Najprawdopodobniej był on za bardzo przytłoczony ogromem strat i bezsilnością, która paraliżowała nas wszystkich. 

Nigdy nie spodziewałbym się, że tej nocy do moich uszu dobiegnie coś głośniejszego niż rozżalony i wściekły krzyk mężczyzny. Myliłem się. 

Głośny huk sprawił, iż poderwałem się na materacu, otwierając szeroko oczy. Zaraz po nim chmura gorąca uderzyła w nasze sypialnie, mieszając się z duszącym i gęstym dymem. Zerwałem się, by obudzić towarzyszy, który od razu poderwali się z posłania, wybiegając na zewnątrz, a to co zobaczyliśmy, wstrząsnęło nami wszystkimi, nawet najtwardszymi z zebranych żołnierzy. Magazyn płonął żywym ogniem, który z sekundy na sekundę pożerał coraz to większe powierzchnie. Jednak nie to było najgorsze, choć mogło to oznaczać głód, który trwałby nawet tygodniami, dodatkowo nas osłabiając. Wielu towarzyszy broni leżało na ziemi - rozczłonkowani i zakrwawieni, z przerażeniem wymalowanym na twarzach. Dźwięki agonii niosły się po całym obozie, a nad naszymi głowami niósł się szum śmigłowca wroga, który sunął po rozgwieżdżonym niebie; z dumą wracając do bazy. 
Resztę nocy zajęło nam dochodzenie do siebie, odratowywanie prowiantu, zbieranie zwłok i sporządzanie raportów. Był to jeden z najgorszych momentów, w których zdałem sobie sprawę z tragizmu naszej sytuacji. 


Od traumatycznej chwili minął miesiąc, żołnierze na powrót zaczęli oswajać się z wojenną codziennością. Znów pojawiały się konflikty, codzienne trudności czy też te jaśniejsze momenty żołnierskiego życia. 

Można by pomyśleć, iż nasze dni składają się jedynie ze strachu, nienawiści do wroga i determinacji związanej z chęcią przeżycia za wszelką cenę. Nie jest to do końca prawdą. 

W tej szarej i dość krwawej rzeczywistości, pojawiały się również elementy rozrywki. Chociażby, gdy podczas jednej z kolacji graliśmy w pokera, rozmawiając na multum tematów. Jednym z nich były nasze rodziny, bliscy i obiekty westchnień, czy też plany na pozytywniejszą przyszłość. 

Demony Wojny  ZAWIESZONETempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang