-Tęsknisz za nim?-spytał Steve.

Westchnęłam.

-Nawet nie wiesz jak bardzo.-oznajmiłam.

Byliśmy w muzeum około 2 godzin. To miejsce mnie uspokaja. Potem byliśmy u Peggy. Dopiero teraz dziewczyna przypomniała sobie i mi powiedziała, że mój zastępca i przyjaciel - Eddie, żyje i jest dokładnie w tym samym budynku co Peggy. Poszłam do recepcji.

-Przepraszam. Ja do Eddie'go West'a.-powiedziałam z uśmiechem.

-Rodzina, przyjaciółka?-zapytała.

-Przyjaciółka.-oznajmiłam.

-Proszę podać nazwisko.

-Katie Barnes.

-2 piętro, pokój numer 48.-oznajmiła z uśmiechem.

Weszłam po schodach na odpowiednie piętro i stanęłam przed pokojem z numerem 48. Zapukałam, a kiedy usłyszałam ciche ,,proszę'' weszłam do środka. Jak na prawie 100-letniego staruszka jestem zaskoczona, że on jeszcze stoi na nogach i jest wyprostowany. Siwe krótkie włosy. Stał do mnie tyłem.

-Eddie.-powiedziałam.

Mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Kiedy mnie zobaczył, myślałam, że oczy ,,wyjdą mu na wierzch''.

-Katie?-spytał z nadzieją.

Powoli do mnie podszedł. Pokiwałam twierdząco głową, a mężczyzna mocno mnie przytulił.

-Nic się nie zmieniłaś.-oznajmił.

-Za to ty trochę, bardzo.-powiedziałam żartobliwie.

Odpowiedziałam Eddie'iemu co się stało podczas naszej ostatniej misji, o siedemdzieięcioletnim śnie i co teraz robię, a on opowiedział mi co się działo po wojnie, jak wszyscy za nami ,,płakali'', jak wstąpił do Tarczy i innych rzeczach. Pogadałabym z nim dłużej, ale musiałam iść. Pożegnałam się z Eddie'im i obiecałam mu, że będę go odwiedzać. Zeszłam na dół, a w jednym z korytarzy zauważyłam Steve'a i jakiegoś ciemnoskórego mężczyznę. Podeszłam do nich.

-Gdzie byłaś Katie?-spytał blondyn.

-Pamiętasz Eddie'go?

-Twój zastępca? Tak pamiętam.-powiedział.

-U niego byłam.

Spojrzałam na drugiego mężczyznę.

-My się chyba jeszcze nie znamy. Katie Barnes.-powiedziałam i wyciągnęłam w jego stronę rękę.

-Sam Wilson-oznajmił i uścisnął moją dłoń.

Około 19 pojechaliśmy do domów. Będąc na piętrze Steve'a spotkaliśmy jego sąsiadkę - Kate, która jest pielęgniarką. Akurat skończyła rozmawiać przez telefon. Miała w rękach kosz prania.

-Moja ciocia. Nie śpi po nocach.-powiedziała z uśmiechem.

-Jeśli chcesz, możesz zrobić pranie u mnie. Wyjdzie taniej.-zaproponował Steve.

-Taniej, czyli ile?-spytała.

-Tyle co kawa.

No, no. Steve. Szybko się pozbierałeś po stracie Peggy.

-Lepiej nie. Miałam dyżur na oddziale zakaźnym. Jeszcze się zarazisz.

-Dobra.

-Nie rezygnuj.-powiedziała z uśmiechem.

Kiedy miałam wchodzić na górę, a Steve wchodzić do mieszkania, Katie coś sobie przypomniała.

-A właśnie. Chyba zapomniałeś wyłączyć radia.-powiedziała.

-Faktycznie. Dzięki.-oznajmił, a dziewczyna zeszła na dół.

Zaniepokoiły mnie jej słowa. Steve zawsze wszystko wyłącza. Blondyn spojrzał porozumiewawczo w moją stronę, po czym wręczył mi kluczyki od jego mieszkania i sam poszedł na dół.

Steve miał wejść oknem od swojej sypialni, a ja poszłam do domu po tarczę, a gdy już ją miałam, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Skierowałam się do salonu. W połowie drogi dołączył do mnie blondyn. Ostrożnie wyjrzałam zza ściany i zobaczyłam Nick'a. Steve wyjrzał zza mnie i był bardzo zdziwiony. Podeszłam do włącznika i włączyłam światło. Spostrzegłam, że Fury jest bardzo poobijany. Mężczyzna pokazał abyśmy byli cicho i sam zgasił wcześniej zapalone światło.

-Nie pamiętam, żebym dawał ci klucz.-zaczął blondyn.

-I myślałeś, że jesteś bezpieczny.-powiedział Nick-Żona wyrzuciła mnie z domu.

Po jego głosie domyśliłam się, że udaje. Fury wyjął telefon i coś na nim napisał, a następnie pokazał to nam.

USZY SĄ WSZĘDZIE

Czyli, że w mieszkaniu Steve'a są podsłuchy. Ciekawe czy w moim też są?

-Nie wiedziałam, że masz żonę.-powiedziałam.

-Ty w ogóle mało o mnie wiesz.-oznajmił-Sory, że się tak wprosiłem, ale nie mam gdzie spać.

TARCZA ZIFILTROWANA

Podczas naszej rozmowy czułam się obserwowana. Spojrzałam na pobliski dach budynku, ale nikogo nie zobaczyłam.

-Kto jeszcze wie o żonie?-spytał Steve.

TYLKO NASZA TRÓJKA

-Tylko my. Przyjaciele.-oznajmił Nick.

-Należymy do nich?-spytałam.

-Jeśli chcecie.-powiedział.

Nagle, przez ścianę mieszkania przebiły się cztery pociski i wbiły się w ciało Nick'a. Steve wywlekł Fury'ego do kuchni, a ja wyjrzałam przez okno. Na pobliskim dachu, gdzie wcześniej nic nie widziałam, błysnął mi metal. Do drzwi mieszkania zaczęła dobijać się Kate. Miałam tarczę w pogotowiu. W końcu wyważyła drzwi. Weszła do środka trzymając pistolet.

-Kapitanie Rogers, Agentko Barnes. Agentka 13, siły specjalne Tarczy.-oznajmiła.

Że jak?! Nagle wszyscy są w Tarczy.

-Kate?-spytał Steve.

-Mam rozkaz Was ochraniać.-powiedziała.

-Z czyjego rozkazu?-spytałam.

Kate weszła do kuchni, ale zdążyłam usłyszeć.

-Z jego.

Po chwili dziewczyna połączyła się z kimś przez krótkofalówkę.

-Mówi Agentka 13. Szef jest ranny. Potrzebna karetka.

-Ujęłaś zamachowca?-spytał ktoś.

Spojrzałam jeszcze raz przez okno. Zobaczyłam sylwetkę człowieka.

-Powiedz, że go gonię.-oznajmiłam.

Korytarzem budynku dobiegłam do okna. Wyskoczyłam przez nie i wleciałam do pobliskiego budynku, na którego dachu widziałam zamachowca. Było to jakieś biuro. Nie zwracałam uwagi na dziury w ścianach, rozwalone drzwi, czy zniszczone biurka. Moim priorytetem było teraz złapać zamachowca. Dotarłam do korytarza, z którego spokojnie widziałam biegnącego po dachu człowieka, ponieważ dach był oszkolony. Mężczyźnie skończył się dach i skoczył na kolejny, niższy budynek. Wskoczyłam przez okno i znalazłam się na tym samym budynku, co zamachowiec. Spostrzegłam, że zaraz skończy mu się dach i skoczy z budynku. Niewiele myśląc rzuciłam, w stronę jego pleców, tarczą.

Moja tarcza z łatwością strzaskałaby mu kręgosłup. Ale mężczyzna zatrzymał się, odwrócił i złapał tarczę swoją metalową ręką, nie przesuwając się przy tym nawet o milimetr.

Byłam wściekła. Zamachowiec patrzył mi prosto w oczy, z ponad maski. W jego zielonych oczach widziałam jednocześnie wściekłość, gniew i ból. Chwila. Ból? Nie spodziewałabym się tego po kimś takim.

Mężczyzna, nie spuszczając wzroku ze mnie, zamachnął się i rzucił w moją stronę tarczą. Złapałam ją, ale przesunęłam się kawałek w tył. W miejscu, w którym stał mężczyzna, nie  było po nim ani śladu. Podbiegłam do krawędzi budynku i próbowałam zlokalizować zamachowca, ale nic z tego. Jakby rozpłynął się w powietrzu.

Memories are back? || Bucky Barnes  v/ZAWIESZONE/vWhere stories live. Discover now