Rozdział 1

379 23 18
                                    

Bycie nieznanym w szkole, jest najgorszym uczuciem. Nie masz nikogo, do kogo mógłbyś podejść, nikogo, z kim mógłbyś porozmawiać i nikogo, komu mógłbyś zaufać. Zaczęło się od piątej klasy i trwa aż do teraz, kiedy jestem w liceum. Co roku ja i moja rodzina pakujemy się i przenosimy do innego stanu. Dlaczego? 

Cóż, z powodu głupiej pracy taty. I właśnie przez to nie mam przyjaciół. W tym roku idę do Rockwood High i mam nadzieję, że ta cała sprawa ze znajomymi się zmieni. 

W ubiegłym roku chodziłam do William Creek High School, jako pierwszoroczniak. Znalazłam nawet dwoje przyjaciół. Byli z tych, za których byłbyś w stanie przyjąć na siebie kulę, jednak wkrótce dowiedziałam się, że tylko mnie wykorzystywali. Robiłam dla nich wszystko, ale teraz, zostawiłam ich w swojej przeszłości, tak jak i wszystkie inne szkoły, do których chodziłam. 

Obudziłam się pierwszego dnia szkoły z bólem głowy. Usiadłam i otworzyłam oczy, żeby sprawdzić czy wciąż była noc, ale niestety tak nie było. Przetarłam oczy, spędzając sen z powiek. Spuściłam nogi na ziemię, żeby powitać się z zimną podłogą. W końcu wstałam, przechodząc powoli przez pokój i kierując się w stronę drzwi. 

Kiedy je otworzyłam, zapach przygotowywanego śniadania uderzył mnie w twarz. Uśmiechnęłam się, kiedy żołądek dał o sobie znać. Zaczęłam schodzić po schodach, które przy każdym stopniu skrzypiały. Starałam się być ostrożna, pokonując kolejno każdy ze schodków tak, aby nikt nie spostrzegł mojej obecności. Kiedy dotarłam na sam dół klatki schodowej, moje zimne stopy spotkały się z ciepłym dywanem w salonie. 

Wyjrzałam odrobinę zza ściany, żeby zobaczyć kto tam jest. Mój tata! Nie mogłam w to uwierzyć. Zazwyczaj jest już dawno w pracy albo jeszcze śpi, dlatego naprawdę byłam w szoku.

- Dzień dobry, Sofia - powiedział, kiedy odwrócił się w moją stronę. 

- Cześć, tato - odpowiedziałam, gdy usiadłam przy stole, czekając na to, aż przyniesie mi mój talerz - Co na śniadanie? - zapytałam.

- Dla ciebie? Płatki, tak sądzę - powiedział, przekręcając gałkę na kuchence i wyłączając palnik. 

- Co, nie ugotowałeś mi niczego? - spytałam. Byłam zbulwersowana. Mama zawsze robi mi śniadania. 

Dlaczego tata był jakiś inny? 

- Gdzie jest mama? - zapytałam, zmieniając temat. 

- Nie wróciła wczoraj do domu - powiedział smutnym głosem, kiedy usiadł i zaczął konsumować swoje śniadanie. 

- Co masz na myśli mówiąc, że nie wróciła do domu? Kto zawiezie mnie do szkoły? - zapłakałam. 

Upuścił widelec z frustracją i odpowiedział - Nie wiem, Sofia, zgaduję, że będziesz musiała pójść na nogach albo pojechać autobusem. 

- Auto... co? Pamiętasz kiedy ostatnio jechałam autobusem? Zostałam napadnięta! - powiedziałam.

- Jasna cholera, Sofia, pewnego dnia będziesz musiała stawić temu czoła i jeździć cholernym autobusem. Nie mogę sobie pozwolić na płacenie za benzynę, tylko dlatego, że boisz się jakichś punków - wrzasnął. 

Niewielki strumień łez, zaczął cicho spływać po moim policzku. Wstałam od stołu i powiedziałam:

 - Świetny sposób na wygranie nagrody dla najlepszego ojca roku. Idiota - spojrzał bardzo szybko w górę i zaczął coś mówić, ale urwał.

Poszłam do swojego pokoju i chwyciłam telefon. Wybrałam numer do mamy, ale nie odebrała. Zawsze odbiera. Odłożyłam komórkę i poszłam do łazienki, żeby się przygotować. Wyjęłam prostownicę i włączyłam ją. 

W połowie rozczesywania supłów we włosach, zadzwonił mój telefon. Podbiegłam do niego i podniosłam urządzenie. MAMA. Nacisnęłam zieloną słuchawkę tak szybko, jak tylko mogłam i krzyknęłam - Mamo?! Gdzie jesteś? -wzięła głęboki wdech, po czym przemówiła:

- Skarbie, przepraszam, byłam zajęta pracą i nie dam rady zawieźć cię dziś do szkoły, ale poprosiłam sąsiadkę, żeby cię podwiozła, kiedy zawiezie swoje dzieci, w porządku?

Szybko odpowiedziałam - Sąsiedzi, nawet ich nie znam. Dlaczego nie wróciłaś ostatniej nocy do domu? Dlaczego tata nagle jest palantem? Zdajesz sobie sprawę, że nawet nie ugotował mi nic na śniadanie? 

- Kochanie, musisz zacząć radzić sobie sama i przygotować się tak szybko, jak to tylko możliwe, bo sąsiadka będzie po ciebie o 7:30. Proszę, bądź dobrym dzieckiem. Odbiorę cię później ze szkoły. Muszę wracać do pracy. Kocham cię, skarbie. Bądź grzeczna - powiedziała, od razu się rozłączając, nawet nie dając mi szansy na odpowiedź. 

Rzuciłam telefon po to, żeby podnieść go z powrotem. Była już 7, co oznaczało, że mam 30 minut na przygotowanie się. Wróciłam do łazienki, żeby skończyć włosy, kiedy usłyszałam tatę krzyczącego coś do mnie z dołu schodów. Odłożyłam prostownicę do zlewu i podeszłam do drzwi i krzyknęłam - Co powiedziałeś?! - tak głośno, jak tylko mogłam. 

- Wychodzę do pracy - powiedział, wychodząc przez frontowe drzwi. 

- Dobrze, kocha... - zatrzasnął drzwi, zanim skończyłam mówić - Cóż - powiedziałam i ponownie wróciłam do łazienki. 

Kiedy ostatecznie skończyłam włosy i makijaż, udałam się do szafy.  W pierwszy dzień szkoły każdy lubi wyglądać dobrze i seksownie, dlatego postanowiłam zrobić tak i ja. Chwyciłam kilka opcji i narzuciłam na siebie. Kiedy skończyłam, miałam na sobie parę ciemnych, obcisłych dżinsów,  ładne, czerwone szpilki, tego samego koloru bluzkę z dekoltem w serek oraz czarną skórzaną kurtkę. Czułam się gorąco. 

Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i wrzuciłam je do torby na książki. Kierowałam się po schodach w dół, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Mój transport. Tak bardzo jak nienawidziłam jeździć z kimś obcym do szkoły, ta nieznajoma była moją jedyną nadzieją, więc otworzyłam drzwi, uśmiechnęłam się i podążyłam za nią do jej samochodu. 

- Hej, jestem Sandy Turner, ale możesz mi mówić po prostu Sandy - powiedziała, otwierając drzwi od strony kierowcy i wsiadając do samochodu. 

- Cześć, jestem Sofia. Bardzo miło z twojej strony, że zabierasz mnie do szkoły - powiedziałam, kiedy usiadłam na miejscu pasażera. 

- Nie ma problemu kochanie, wszystko mi jedno - powiedziała. 

Całą drogę do szkoły milczałam. Nie odezwałam się ani słowem. Wpatrywałam się w widoki za oknem i obserwowałam drogę. 

Wreszcie dotarliśmy do Rockwood. Zanim zdążyłam wyjść, pani Sandy zaczęła mówić - Sofia, to moja córka Kelly. Jeśli potrzebujesz kogoś, żeby pokazał ci gdzie odbywają się zajęcia albo kogoś do porozmawiania, ona z pewnością ci pomoże. Prawda, Kelly? - spojrzałam do tyłu, na uśmiechającą się dziewczynę. 

- Jasne, trochę trudno dojść do nowej szkoły, więc życzę powodzenia, pomogę jak tylko będę mogła - powiedziała sympatycznie. 

Wyszłam z samochodu i gapiłam się. Gapiłam się na tę olbrzymią szkołę. Spośród tych wszystkich, do których do tej pory uczęszczałam, ta była największa. Wzięłam głęboki oddech, po czym obróciłam głowę w prawo, by spojrzeć na Kelly. Popatrzyła na mnie, posyłając mi fałszywy uśmiech, a potem ruszyła w stronę szkoły. Podbiegłam, żeby ją dogonić, grzebiąc w torbie w poszukiwaniu planu zajęć. Kiedy go znalazłam, wyjęłam go i powiedziałam:

- Możesz mi pokazać, gdzie... - ale kiedy spojrzałam w górę, jej już nie było. 

***

Okej, więc od początku. 

Witam was wszystkich bardzo serdecznie! Postanowiłam, że zacznę tłumaczyć "Mr Bieber". Na początku miałam zamiar przetłumaczyć większość rozdziałów tego opowiadania, ale jako że nie wiedziałam czy się komukolwiek spodoba, to wrzucam tu ten pierwszy rozdział. Jeśli uzbiera się co najmniej 10 gwiazdek - dodaję kolejną część :)

Na tłumaczenie, pozwolenie oczywiście mam :)

Miłego czytania! 

Edit: Teraz jest nas dwie tłumaczki. Rozdziały będziemy publikować na zmianę :)

Mr Bieber / TłumaczenieWhere stories live. Discover now