Część 7.

72 3 0
                                    

Gdy tylko lekcje się skończyły Sara nie mogła pozwolić sobie na odpoczynek. Inni nastolatkowie imprezują, spotykają się, czerpią jak największe korzyści z życia, a Sara? Teraz zamiast siedzieć gdzieś z prawdziwymi przyjaciółmi albo w domu z rodziną czy w innym miejscu na tej planecie, bierzę się za swoje dalsze losy. Pracując w mało popularnym sklepie z ciuchami zarabia śmieszne pieniądze, które niestety muszą utrzymać ją przy życiu. Szkoła i praca męczyły ją bardzo. Teoretycznie wychodziła z domu, gdy było ciemno i wracała w nocy. Dni wolne? Chwila odpoczynku? Ehh..marzenie. Co prawda miała wolne święta i weekendy, ale to nie oznacza, że odpoczywała. Nauka, nauka i jeszcze raz nauka. To tak jakby nie kończący się koszmar. W sumie nie każdego życie jest idealne. Trzeba zapracować na coś, żeby to osiągnąć. No, ale bez przesady.

*W pracy*
Sara jak zwykle jedyne co robiła to siedziała od 16:00-21:00 w krainie ubrań. Ale zaraz, zaraz...co ona tam robiła? Odpowiedź jest prosta i w sumie bardzo przewidywalna. Pilnowała porządku! Nie, nie! To nie jest tak, że zamiatała, odkurzała, myła podłogi po klientach, których tak na prawdę nie ma. Jej robotą było pilnowanie, aby żadna koszulka a ni nic inne nie znalazło się na podłodze, kolory ubrań były dopasowane, a każdy wieszak miał gdzieś swoje miejsce. Jej szefowa nie tolerowała bałaganu w dodatku nie była najmilszą osobą. Zwykła babka po 40-stce, która wprost kochała wysługiwać się innymi. Nagle wcielony smok przemówił:
- Kochana, a ty nie widzisz co tam leży? Mam Ci przypomnieć za co Ci płacę?
- Już podnoszę, przepraszam chyba się zamyślałam.
- Nie interesuję mnie to. Masz się podporządkiwać, a nie myśleć o głupotach. No chyba, że chcesz abyśmy się pożegnały.
- Nie naprawdę! Ja się poprawię. Obiecuję.
- No dobrze, zobaczymy. - kiedy nikt nic już nie dodawał, Sara kierowała się w stronę materiału, który tak naprawdę o mało nie wywalił jej z pracy. Gdy tylko go podniosła i położyła tam, gdzie jego miejsce, udała się na chwilę przerwy. *Czyli raptem trzy minuty*. Postanowiła włączyć ulubioną nutkę, która odciągała ją od rzeczywistości. Sara swoją bujną wyobraźnią zagłębiała się w tekst piosenki. Nie pozwoliła sobie nawet na drobny posiłek. Niespodziewanie jej ciszę przerwała szefowa.
- A ty co tu robisz?! Nie masz zajęcia?! Miałaś się chyba poprawić, a nie ociągać się i bawić w najlepsze! - krzyczała na cały sklep. Dobrze, że w okół nikogo nie było. Uznaliby ją za typową wariatkę, która najwyraźniej musiała uciec z psychiatryka. Naprawdę nie można mieć nawet przerwy w pracy? Sara czuła, że świat jest tylko i wyłącznie przeciwko niej. Postanowiła jednak bronić swego mienia.
- Ale ja tylko dosłownie na sekundkę! Głowa mnie rozbolała i chciałam na chwilę usiąść. - ściemniała jak opętana.
- No dobrze. Ale żeby mi to było ostatni raz! Gdy coś takiego się powtórzy bez mojej zgody to możesz nie przychodzić już tutaj.
- Oczywiście. - co miała zrobić? Tylko popierać jej zdanie i przytakiwać na każde jej słowo. Sara była jak typowy więzień wśród ludzi wypełnionych nienawiścią w stosunku do niej.
Zbliżała się godzina, która miała zakończyć jej pracę na dziś. Raptem kilka dni do wycieczki, a ona jest całkowicie spłukana. Kolejna wypłata miała być dopiero za dwa tygodnie, więc w tym momencie przegrała grę z losem. Prawdę mówiąc nigdy jej nie wygrała. Urodziła się przegrana i umrzę przegrana. Takie było jej zdanie. Chociaż w sumie chcąc, czy nie chcąc pieniądze z nieba nie spadają. Postanowiła zapytać pani kierownik, czy dałaby jej tę wypłatę już dzisiaj. A skoro mowa o wypłacie to razem z tym przydałby się tygodniowy urlop. Teraz tylko wziąć człowieka na litość. Parę ściem i kasa w kieszeni.
- Pani Kierownik. Bo ja mam takie pytanie...
- Słucham Cię dziecko.
- Bo...mój tata strasznie się rozchorował, a jaaa nie mam teraz pieniędzy na lekarstwa.
- I co w związku z tym?
- No, a wypłata jest dopiero za dwa tygodnie i nie mam za co kupić leków.
- A na co twój tata jest chory? - na to pytanie Sara kompletnie nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie chciała robić z niego nie wiadomo kogo. Odpowiedziała krótko.
- Noo...ma grypę.
- Dobrze dam Ci dzisiaj tę wypłatę, ale będziesz musiała nadrobić te pieniądze w najbliższy weekend.
- Dobrze, dobrze...a czy ja mogłabym urlop na przyszły tydzień? Nie chcę żeby tata siedział sam w domu, gdy jest chory. Wie pani martwię się.
- Ehh...co ja z tobą mam? Dobrze dostaniesz ten urlop, ale licz się z ciężką pracą po tym czasie.
- Dziękuję pani bardzo! - była o krok żeby nie rzucić się jej na szyję. W każdym bądź razie nie chciała pokazywać entuzjazmu. Mogłoby to zbyt wiele namieszać. Dokończyła swoją robotę, po czym z brakiem siły wróciła do domu. Wracała jak zawsze w ciemnościach. Głuchych, pełnych zagadek i przede wszystkim strachu. Okolica, przez którą szła nie była ciekawa. W tych miejscach najczęściej dochodziło do zabójstw. Ulica zwana przetrwaniem prowadziła prosto do jej domu. Pełna lęku marzyła o tym, aby te 15 minut drogi było dla niej choć trochę bezpieczne. Nagle usłyszała huk. Był tak niesamowicie głośny, że stała tylko w bezruchu. Bała się ruszyć. Gdy już miała się obrócić, ktoś próbował wyrwać jej torebkę. Ona prowadząc przepychankę i szarpaninę broniła tego co jej. W pewnym momencie nieznana postać wyciągnęła nóż. Sara przełykając ślinę oddała swoją rzecz. Niby wiedziała co to ból, ale chciała jeszcze trochę pożyć. Obcy natychmiast uciekł. Znowu ogromny, przeraźliwy huk. Zobaczyła tylko jakiegoś mężczyznę, który cały zakrwawiony leżał na ziemi. Za dużo wrażeń na dziś. Pobiegła jak najszybciej do domu. To co zobaczyła, a raczej nie zobaczyła bardzo ją zdziwiło. Dom był zupełnie pusty. Po jej ojcu ani śladu. Jej pierwsza myśl brzmiała, że poszedł kupić alko, ale kto pijanemu sprzeda? Już rano nie wyglądał najlepiej. Nie zadręczała się tym. Wiedziała, że to jego życie.

*Godzina 2:30*
Sara zaczęła się powoli niepokoić. Już od kilku godzin jej ojca nie ma w domu. Przez głowę przechodziło jej mnóstwo myśli. Nagle przypomniał jej się facet, który o mało nie odebrał jej życia. Wydawał się być jej taki znajomy jednak nie mogła go rozpoznać, gdyż było ciemno. Coś jej tutaj nie pasowało. Ojciec, napad. Niee...to nie może być prawda. Nie zrobiłby jej tego. Z tą myślą zasnęła. Ta noc była dla niej długa i ciężka.

🙈🙉🙊

What if I close my eyes? // Co jeśli zamknę oczy? ZAWIESZONE Where stories live. Discover now