2

34.4K 1.1K 346
                                    

Przed chwilą zadzwonił dzwonek oznajmiający początek lekcji. Z niechęcią udałam się w stronę sali matematycznej.

-Rose, dlaczego muszę chodzić do szkoły? - jęczałam jej tak już dobre 20 minut. Za mną i czarnowłosą w ławce siedział Michael ( tak wiem, że jest o dwa lata starszy, ale kiblował dwa lata, a Luke rok).

-Line...  -Luke dźgał mnie ołówkiem w plecy. Lubił denerwować mnie wymawiając końcówkę mojego imienia.

-Zamknij ryj albo powiem Smift.
- zawarczałam odwracając się do niego przodem.
Ten tylko uśmiechnął się zagryzając nieświadomie wargę. Specjalnie odwróciłam się udając, że interesuje mnie to, o czym właśnie gada matematyczka. Tak na prawdę miałam ją głęboko w...

-Caroo. - ten idiota zaczął ciągnąć mnie za włosy.

-Zostaw moje włosy w spokoju kretynie! - krzyknęłam. Ups.. Chyba za głośno, bo pulchna pani Smift spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem.

-Wilson zostajesz jutro po lekcjach. Wraz z Thomson'em posprzątacie tu ładnie. Wyręczycie w tym naszą sprzątaczkę. - mówi nauczycielka.

-On zaczął! - pokazałam na niego palcem. Może i było to dziecinne, ale nie lubię przegrywać. Na pewno nie z nim. - Możemy nie dostawać tej kary? Prosimy. To był ostatni raz.

-Często to słyszę ale... Dobrze ominie was kara, ale następnym razem nie będzie zmiłuj. - mruknęła matematyczka wracając do prowadzenia zajęć. Była jedną z tych którą da się ubłagać.
Przez resztę lekcji musiałam znosić zaczepki Luke'a i śmiech Mike'a. Niby mój brat, a od zawsze stał murem  po stronie Luke'ya. Zobaczymy jak będzie coś chciał...
Ten dzień zleciał mi szybko i nim się obejrzałam szłam już z Rose w stronę mojego domu.

-Współczuję Em. Chodzi do klasy, w której są same wytapetowane lale. - powiedziała dziewczyna zakładając na nos przeciwsłoneczne okulary. Jest połowa czerwca, więc co się dziwić. Słońce razi w cholerę.

-Ja też, ale sobie jeszcze bardziej. Muszę znosić Luke'a. - westchnęłam.

-Tak właściwie to ile wy już się nie lubicie? - zapytała czarnowłosa.

-To chyba będzie... - pomyślałam - z 12 lat?
A wszystko zaczęło się od...

Wspomnienie
-Pa Carolciu! - tato pomachał dziewczynce ręką, po czym wyszedł zostawiając ją samą w piekle zwanym przedszkolem. Łzy same zaczęły jej spływać po policzkach.

-Czemu ryczysz? - zapytał chłopczyk. Był od niej starszy, ale w jej przedszkolu byli i starsi.

-Mój tatuś poszedł do domu. - odpowiedziała pięciolatka trąc oczy.

-Nie kocha cię i tyle. - brunet wzruszył ramionami.

-Kocha bardzo! - powiedziała pewnie.

-Jakby cię kochał to by cię tu nie zostawia, lamo. - pokazał jej język i pobiegł do kolegi trzymając w dłoni pluszowego dinozaura.
Wkurzona podeszła do chłopca i wyrwała mu z rąk zabawkę, po czym wyrzuciła go z okna.

-Jakby cię kochał to by cię tu nie zostawił, lamo. - powtórzyła chytrze.

-Dobra, ale kurwa Caro nienawidzicie się jak psy. - Rose nie jest za bardzo zadowolona tym, że jej najlepsi przyjaciele się nie lubią.

-Nie musisz się ze mną przyjaźnić. Spierdalaj do tego pedała! - krzyknęłam. Nie lubiłam, kiedy zaczynała o nim jakikolwiek temat.

-Caro... - Rose po prostu podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. - Nigdy cię nie zostawie. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.

-A ty moją. - przyznałam.

-Ooo to Rolie potrafi się uśmiechać? - zapytał Luke idąc w naszą stronę z Michael'em. Kolejny głupi pseudonim który wymyślił.

-Będę grzeczna i powiem ładnie : wypierdalaj stąd! - rzuciłam się na niego z pięściami. Nigdy nie miałam cierpliwości, a w szczególności co do debil takich jak on.

-Caroline! - krzyczał Mike z Emilly.
Luke trzymał mnie mocno za ręce, a ja nadal wierzgałam się kopiąc powietrze dysząc przy tym.

-Idiotko spokój. - powiedział zdziowiony moim napadem brunet.
Jeszcze bardziej mnie tym zdenerwował. Wyrwałam się mu i kopałam go po nogach. Ten zamiast mi kurwa jak zawsze oddać to wziął mnie na ręce i poszedł w stronę ławek. Usiadł na jednej ze mną i posadził mnie sobie na swoich kolanach.

-Spokojnie. - uspokajał mnie. Znowu mam napad... Kiedy się mocno zdenerwuje miewam ataki, które leczę terapiami i wogóle.. Mike mnie na to pozapisywał, ale od jakiegoś czasu nie uczęszczam na nie. Podczas tych głupich ataków brakuje mi często powietrza w płucach i przez to istnieje ryzyko, że mogę się udusić.

-Ćśś... - Luke głaskał mnie uspokajająco po plecach. Poddałam się i po prostu się w niego wtuliłam. Działałam chwilą. Normalnie to już by po ryju dostał.

☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆
Drugi rodział :D i jak? Nasza Caroline przytulała się z Lukey'em 😏
Ps. W mediach Car

You Are My Crazy Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz