Rozdział 2

9 1 2
                                    

Wstałam rano w wyjątkowo dobrym humorze. Sama nawet nie wiem czemu. Umyłam się i ubrałam w mundurek szkolny. Weszłam do salonu, a dziadek nadal spał. Przygotowałam sobie kanapki z dżemem i schowałam do śniadaniówki. Sprawdziłam czy plecak jest spakowany. Wszystkie książki były. Napiłam się szklanki soku, wzięłam telefon w rękę i poszłam do szkoły. Z domu dziadka miałam całkiem blisko. Tylko się przez chwilę zastanawiałam gdzie są rodzice, no bo w końcu od kilku dni się nie odzywali...Nie ważne, napewno są w domu i po prostu na razie mam zostać u dziadka. W sumie nawet dobrze, w domu często się kłócą. Jeszcze kilka kroków i szkoła. Dziwnie się poczułam, ale uznałam, że to po prostu strach przed nie zapowiedzianą kartkówką. Weszłam do budynku zmierzając w stronę klasy. Na drodze spotkałam Jade...
- Jezu jak ty wyglądasz? - zaczęła się śmiać.
Ominęłam ją. Nie miałam zamiaru znowu marnować na nią czasu.
Odłożyłam plecak koło szafki i schowałam do niej bluzę. Usiadłam bez słowa w ławce. Chłopacy jak zwykle coś robili na telefonach, Jade się ciągle śmiała i coś szeptała do swoich koleżanek, a ja czekałam na dzwonek. Nagle do klasy wbiegła Melanie. W ręce trzymała zgniecioną chusteczkę higieniczną. Miała łzy w oczach. Usiadła koło mnie i wyciągnęła zeszyt z matematyki i wyrwała kartkę ze środka i zaczęła coś na niej bazgrać. Zgniotła ją i wrzuciła mi do piórnika, a sama zakryła twarz rękoma. Chciałam zobaczyć karteczkę, ale zadzwonił dzwonek, a do sali weszła Pani Joseph. Poprosiła o zmazanie tablicy i usiadła przy biurku. Zaczęła sprawdzać obecność. Przeczytała kilka nazwisk i nagle pojawiło się dotąd nikomu nie znane.
- Tyler Hollter - powiedziała pani.
- Proszę pani. Nie ma takiej osoby w naszej klasie - odpowiedziała Liv.
- To jest nowy uczeń... - nie zdążyła dokończyć, bo do klasy wbiegł jakiś chłopak.
- Przepraszam za spóźnienie - rzekł.
- No proszę... - powiedziała pani próbując przekrzyczeć śmiech uczniów - usiądź w wolnej ławce.
Przez godzinę opowiadała coś o prawach fizyki, ale nawet nie byłam skupiona na lekcji. Gdy się skończyła wszyscy podbiegli do niego. Nie lubię tłumów...więc wzięłam liścik i wyszłam na przerwę. Usiadłam na ławce na boisku. Wyciągnęłam kanapkę, a kartkę schowałam do kieszeni. Zauważyłam jak wszyscy wbiegają na boisko. Tyler odrazu zakolegował się z James'em. Nie spodobało mi się to, bo James wszystkich zawsze wyśmiewa prędzej czy później. W szóstej klasie sama tego doświadczyłam. Najwyraźniej Tyler się dobrze bawił, a ja nie miałam zamiaru psuć mu gry w piłkę. Miałam się właśnie wgryźć w moje śniadanie, ale przypomniała mi się karteczka. Wyjęłam ją "Jesteś dla mnie bardzo ważna, zajmujesz szczególne miejsce w moim sercu, kocham ciebie najmocniej na świecie" łza spłynęła mi po policzku, tak bardzo mnie zraniła, ale jest dla mnie najważniejsza...chyba potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć. Nie miałam ochoty zaprzątać sobie tym głowy. Nawet nie zdążyłam zaspokoić głodu, a usłyszałam dzwonek na kolejną lekcję. "Teraz WF...jest dobrze" pomyślałam, bo bardzo lubię sport. Weszłam do szatni. Nikogo nie było. Przebrałam się i wyszłam na boisko. Pani sprawdzała już obecność.
- Heather, spóźnienie! - krzyknęła tak jakby chciała by dokładnie wszyscy wiedzieli.
Uczniowie spojrzeli w moją stronę. Layla poprowadziła rozgrzewkę, a po niej mieliśmy zagrać w siatkówkę. Bardzo się bałam, bo dziś jest piątek, a w piątki zajęcia sportowe mamy z klasą równoległą. Zawsze mam przeczucie, że się przed nimi ośmieszę, a tam są moi najlepsi przyjaciele.
Jade właśnie miała mi podać piłkę do serwu, ale potknęłam się o sznurówki i upadłam na podłogę. Zawsze muszę zrobić coś nie tak... Ku mojemu zdziwieniu nikt się nie śmiał, wręcz przeciwnie! Panowała krępująca cisza. Wstałam i gra toczyła się dalej. Po lekcji wszyscy udali się do piwnicy na dole. Właśnie szłam do wyjścia, gdy wpadłam nagle na Jacob'a. Spojrzał mi w oczy, a ja mu...Poczułam, że coś nas łączy i w jednym momencie zrozumiałam jak bardzo mi na nim zależy. To była zaledwie sekunda. Wyciągnął bez słowa rękę chcąc przybić mi piątkę. Nasze dłonie momentalnie się zetknęły, a drogi rozeszły. Otworzyłam drzwi, przerzuciłam plecak na ramię i stawiałam kroki ku mieszkaniu dziadka. Przed wejściem do bloku dzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Po kilku minutach stania pod budynkiem dostałam wiadomość, że mam czekać w środku. Wpisałam hasło, a drzwi się otworzyły. Przekręciłam klucz w wejściu do pokoju. Dziadek siedział przed telewizorem.
- Dlaczego nie odbierałeś? - spytałam nie pewnie.
W zamian nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Słychać było tylko gadanie jakiegoś faceta w telewizji.
"Wypadek w okolicach Valley City. Dwójka rodziców 14 letniej dziewczynki zginęli wjeżdżając w ciężarówkę..." powiedział mężczyzna.
Miałam wrażenie, że zapadnę się pod ziemię. Czyżby chodziło o mnie...wbiegłam do pokoju obok zatrzasnęłam drzwi i wypłakiwałam się w poduszkę. Miałam nadzieję, że to tylko koszmar i zaraz zadzwoni budzik, wstanę, pójdę do szkoły i spotkam Jacob'a...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 19, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

HopeWhere stories live. Discover now