Kolejne początki Skoka Tarkena

Zacznij od początku
                                    

— Cztery jedenastki! — oznajmił Skok zwycięsko, rzucając karty na stół.

Volkarianowie ryknęli głośno, po czym jeden z nich odsłonił swoje ułożenie. Mężczyźnie mina zrzedła, a istoty ryknęły jeszcze głośniej.

Na początku Skok rozmawiał trochę z tymi nietypowymi współpracownikami. Jednak konwersacja przy pomocy tłumaczącego AI jest ciężka, bo co chwila trzeba robić pauzy i czekać, aż wypowiedź zostanie przełożona na obcy język. Tymczasem rozmowa przy użyciu Leroya? Ciągnęła się w nieskończoność, bo robot każde słowo wyrzucał z siebie oddzielnie, trzeszczącym, syntetycznym głosem, który szybko męczył obie strony konwersacji.

Dlatego zaledwie po dwóch dniach wszyscy przerzucili się na język, który rozumiał każdy pasażer tankowca – hazard.

Więc. Na pokładzie śmierdziało, statek był dość obskurny, a lot nie miał w sobie ani jednego elementu przygody, ale ze swoich dotychczasowych trzech zatrudnień Skok polubił siedzenie na złomie i przepuszczanie całego swojego majątku najbardziej.

Przed każdym stanowiskiem strzelniczym była wielka szyba, nigdy więc nie tracił przestrzeni kosmicznej z oczu i choć nie siedział za sterem, było w tym wszystkim coś zadowalającego.

— Znowu przegrałeś — zauważył Frant krytycznie.

Skok wzruszył ramionami.

— Jeszcze się odbiję — powtórzył, zupełnie nieprzejęty.

— Odbieram. Wezwanie. Pomocy — oznajmił nagle, ni stąd, ni zowąd, Leroy. Robot był wpięty do panelu obok stanowiska strzelniczego Skoka i cały dzień siedział podejrzanie cicho.

Mężczyzna zmarszczył brwi.

— Co? — zapytał, nieprzekonany. Potem przeniósł wzrok na Franta. — Kapitanie?

Przy konsoli umieszczonej na przodzie pokładu stał już Ruks, klikając w przezroczystą taflę, która migała kolorami.

— Sprawdzam wszystkie częstotliwości — oznajmił, spięty. Chwilę po prostu gapił się w dane, które wyskakiwały na jego konsoli. — Statek niczego nie wyłapuje — oznajmił wreszcie.

— Odbieram. Wezwanie. Pomocy — zatrzeszczał znów Leroy, a potem dodał — restartuję. System. — I się wyłączył.

Kapitan podniósł się z miejsca obok skrzyni i kuśtykając lekko, przemaszerował na początek pokładu, do konsoli sterowniczej.

— Mamy jakieś statki na radarze? — zapytał.

— Jeden — oznajmił chłodno Ruks. — Wygląda na to, że ma wyłączone silniki. Unosi się niedaleko tego pola asteroid.

Ręką wskazał na prawo, gdzie za szybą, w oddali widać było małe, brązowe plamki.

— I nie odbieracie żadnego sygnału? — Skok też wstał, zaniepokojony.

Bolks odwrócił się w stronę swojego robota AI – spodka czwartej generacji – które także wpięte było w ścianę statku.

— Morfi? — zapytał, wyraźnie spięty. — Odbierałeś jakieś sygnały?

— Nie, sir — padła uprzejma odpowiedź, płynnym, męskim głosem.

Jeden z Volkarianów – Ug, Hug albo Ag, Skok wciąż nie mógł ich rozróżnić – wydał z siebie serię dziwnych chrząknięć.

— Volkarian pyta się, co się dzieje — oznajmiła uprzejmie sztuczna inteligencja.

— No to co się dzieje, kapitanie? — zapytał Bolks.

Dwanaście początków Skoka TarkenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz