Rozdział 23

498 50 8
                                    

Następny dzień, piątek. 8:30.

Obudziła mnie chęć zwrócenia wszystkiego, co wczoraj zjadłam. Tak się stało. Ostatni raz wymiotowałam chyba po imprezie Asha z okazji wydania "Wretched and Divine"... A więc dawno.
Poszłam do kuchni napić się wody, następnie z powrotem kładąc się spać. Znowu wtuliłam się w Andy'ego, mimo, że był sierpień i było gorąco. Pocałował mnie w głowę, podejrzewam, iż nawet się nie zbudził tylko zrobił to odruchowo. Po chwili zasnęłam.

Gdy obudziłam się drugi raz, Andy'ego nie było obok. Sprawdziłam godzinę, 10:16. Zeszłam na dół, robił kawę. Rodzice siedzieli przy stole.
⁃ Siemasz, Aniołku.- zaczął.
⁃ Dzień dobry.- powiedziałam do państwa Biersacków.- Cześć, Diabełku.- odpowiedziałam chłopakowi. Dałam mu całusa w usta.
⁃ Co zjesz?
⁃ Nie chcę jeść...- skrzywiłam się.
⁃ Angel...
⁃ Andy, na prawdę. Przed 9:00 się obudziłam i opróżniłam swój żołądek ze wszystkiego, co wczoraj zjadłam.
⁃ Na prawdę? Dlaczego?- był wyraźnie zdziwiony.
⁃ Nie mam pojęcia. Przecież ja rzadko wymiotuję... Ostatni raz to robiłam po imprezie z okazji wydania "Wretched and Divine".
⁃ Dziwne... Może idź do lekarza?
⁃ Nie, no co ty. Przecież to nic takiego. Pewnie po prostu zjadłam coś, czego nie powinnam.
⁃ Jak uważasz.

Przez 3 następne godziny oglądałam bajki na Nickelodeon. Idealne wakacje... Zamiast z nich korzystać, obijam się na sofie w salonie obżerając się jakimiś cukierkami, których nawet nie lubię.
⁃ Aniołku, idziemy gdzieś? Bo widzę, że ci się nudzi...- zaśmiał się.
⁃ Nie chce mi się...
⁃ I spędzisz cały dzień na sofie?
⁃ Jak trzeba będzie to tak. Przeszkadza ci to?- zdenerwowałam się... Powiedział to tak, jakby na prawdę mu to przeszkadzało.

POV ANDY

⁃ Jak trzeba będzie to tak. Przeszkadza ci to?- nie rozumiałem jej. Jeszcze chwilę temu się uśmiechała, a teraz była na mnie zła.
⁃ Nie... Tylko zapytałem. Na pewno nie chcesz nigdzie iść? Może zaproszę chłopaków?- zapytałem najdelikatniej jak umiałem...
⁃ Kocham ich, ale na prawdę nie mam na nic ochoty. Możesz ze mną pooglądać, jeśli chcesz.
⁃ Jasne. Co oglądamy?
⁃ Zaraz będą Wróżkowie Chrzestni.
⁃ Ooo, to fajnie.- akurat tą kreskówkę lubiłem.
Do godziny 18:00 był maraton... Poszedłem do kuchni i ugotowałem makaron, następnie wyciągając z lodówki sos do spaghetti. Nałożyłem to na talerz, wziąłem dwa widelce i zaniosłem na stolik do kawy, który stał przy sofie, którą An dzisiaj "okupowała". Poszedłem jeszcze nalać soku pomarańczowego do dwóch kubków, które również zaniosłem na stolik.
⁃ Smacznego.- powiedziałem biorąc swój talerz na kolana, tak jest najwygodniej jeść... Nawet nie pytałem mojej narzeczonej czy jest głodna, nie jadła większość dnia, teraz musi.
⁃ Nie musiałeś... Dziękuję i nawzajem.- odpowiedziała biorąc talerz. Teraz się uśmiecha... To w sumie dobrze, ale... To wszystko jest jakieś dziwne.
⁃ Musiałem, bo mi jeszcze z głodu umrzesz.- zaśmiała się.
Zjedliśmy obiad. Wyszliśmy na balkon, chcąc się trochę przewietrzyć. Nie wychodzić cały dzień na zewnątrz... Ledwo weszliśmy do naszej sypialni, a Angel pobiegła w nieznanym kierunku. Nie wiedziałem co się stało, więc pobiegłem za nią. Była w łazience. Postanowiłem jej nie przeszkadzać. Wyszła po 3 minutach.
⁃ Angel co się stało?- zapytałem przejęty.
⁃ Chyba to na prawdę jakieś zatrucie...
⁃ Znowu wymiotowałaś?!- to zaczynało robić się niepokojące.
⁃ Tak...- wtedy na dół zeszła mama.
⁃ No w końcu zeszliście sprzed tego telewizora... Wiecie jak oczy sobie można przez to popsuć?- po chwili zobaczyła, że jesteśmy zmartwieni.- co się stało?
⁃ Angel chyba ma jakieś zatrucie... Znowu wymiotowała.
⁃ A jak się czujesz, kochanie?- zwróciła się do dziewczyny.
⁃ Raczej... Dobrze.
⁃ A nie nudziło ci się ostatnio trochę?
⁃ Bardzo...- mama się uśmiechnęła.
⁃ Powiem wam tylko tyle, że moje marzenie się spełniło.- jakie marzenie...?
⁃ Jakie?- zapytaliśmy jednocześnie z Angel.
⁃ Wy na prawdę jesteście tak mało domyślni? Oh... Będę babcią!- powiedziała szczęśliwa całując nas. Poszliśmy w końcu na ten balkon, bez słowa. Usiedliśmy na wiklinowych fotelach przy stoliku, na przeciwko siebie.
⁃ Czyli... Jes... Jesteś w ciąży...?- bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
⁃ Chyba tak.- była smutna. Patrzyła na mnie, jakby bała się, że będę zły. Czemu miałbym być zły? Przecież to... Ja zrobiłem dziecko. Nie przepadałem za dziećmi, ale gdy dowiedziałem się, że najprawdopodobniej będę miał własne... to było nie do opisania uczucie.
⁃ To... Zajebiście!- powiedziałem ucieszony.
⁃ Zajebiście?! To nie jesteś zły ani nic takiego?- zapytała zdziwiona.
⁃ Nie, przecież nawet jeśli to ja je zrobiłem, ale... czekaj. To... ty wiedziałaś, że jesteś w ciąży?- teraz ja byłem zdziwiony.
⁃ W sumie to to podejrzewałam... Nawet kupiłam test, ale bałam się zrobić.
⁃ To na co czekasz?! Chodź!- poszliśmy do łazienki. Angel wyciągnęła test, z zamiarem zrobienia go. Chciałem zostać, ale siłą wypchnęła mnie za drzwi. Po 3 minutach je otworzyła. Wszedłem, oczy zakryła sobie ręką...
⁃ Powiedz mi co tam jest, bo ja zaraz na zawał zejdę.- powiedziała. Zaśmiałem się.
⁃ Eeem... Czekaj.- spojrzałem na instrukcję.- Będę tatusiem!
⁃ Na prawdę?!
⁃ No tak! A czemu bym się tak cieszył?!- byłem mega szczęśliwy.
⁃ Ale przecież ty nie lubisz dzieci...
⁃ Angel... To nie tak że nie lubię. Po prostu nie mam do nich ręki. Ale jak dowiadujesz się, że w 50% będziesz miał podobiznę siebie... To jest takie urocze. W dodatku z dziewczyną, dla której zrobiłbyś wszystko.- spojrzała mi w oczy.
⁃ Kocham cię.
⁃ Ja ciebie też.- przytuliłem ją. Wtedy przez otwarte drzwi łazienki weszli rodzice.
⁃ Czy my usłyszeliśmy, że Andy będzie ojcem?- zapytał pan Chris.
⁃ Ja tam już od jakiejś pół godziny wiem...- odpowiedziała jego żona.
⁃ I nic mi nie powiedziałaś?!- zapytał oburzony.
⁃ Tak... Dobrze słyszałeś.- odpowiedziałem w stronę taty, ciągle szczęśliwy.
⁃ To gratuluję.- rodzice zaczęli nas przytulać i całować. Wszyscy byliśmy mega szczęśliwi. Nie wierzę, że to się dzieje...
Nie wytrzymałem długo i zadzwoniłem do całego BVB. Po 20 minutach byli z siatkami pełnymi alkoholu...
Angel od razu pozwoliła mi się upić, bo wiedziała jak bardzo szczęśliwy jestem i że musimy to oblać...

⁃ Ja wiedziałem, że w końcu do tego dojdzie...- powiedział CC.
⁃ Można było się domyślić.- dodał Ash.
⁃ No... Ja też, ale nie wiedziałem, że przed ślubem.- skomentował tata. Jeszcze długo rozmawiali o imieniu dla dziecka, itp. Stwierdzam jedno- nie dam im nazwać syna Dick... (Nadal mam koszulkę Andy'ego z napisem "stop hitting me with a dick").

**********

Następnego dnia udaliśmy się do ginekologa, aby upewnić się czy nie darmo się cieszyłem.

Zastanawiało mnie tylko jedno... Nooo... Może dwie rzeczy. Pierwsza, jak ja wytrzymam te humorki przez 9 miesięcy...? A druga... A w ogóle, jeśli to nie ja jestem ojcem tylko ten skurwiel?

I'll never let you down. | Andy BiersackWhere stories live. Discover now