Czemu niby nie?

401 47 8
                                    

Tak jak obiecałam mam w planach fanfiction o Sherlocku. Napisałam już parę fragmentów i nawet końcówkę (wiem, że dziwne, ale powiedzcie to mojej wenie). Brakuje mi tytułu, bo akurat na to mi brakło weny, mimo że wszystkie fragmenty pojawiały się w mojej głowie ot tak o, ale na tytuł nie mam pomysłu... Jak macie jakieś propozycje to piszcie :)

Ale wracając do tematu ff - to macie tu taką małą próbkę. Wypuszczam ją na wolność, żeby sprawdzić, czy się przyjmie. Wiem, że jest krótka, ale nie chciałam opisywać całej sprawy, bo żeby poznać całą zagadkę musicie przeczytać moje "dzieło" jak już się pojawi na moim profilu, co - mam nadzieję - niedługo.

Wiem, że takich ff o dziewczynie, która zaczyna pracować z Sherlokiem jest dużo, nawet ZA dużo, ale postaram się, żeby nie było aż tak oklepanej fabuły.

Kończąc to notatkę (bo zaraz będzie dłuższa od fragmentu ^^) - miłego czytania i liczę na konstruktywną krytykę, bo wiem że na razie nie ma takiego efektu "łaaaał" jak się to czyta, ale nie od razu Kraków zbudowano ;)

Do pomieszczenia wszedł niski i dość gruby mężczyzna, ubrany w elegancki garnitur. Miał krzaczaste wąsy przypruszone siwizną i duży nos. W ręce miał melonik, który drżał lekko, wskazując na zdenerwowanie klienta.

- Dzień dobry - zaczął, a jego małe, mętnoniebieskie oczka błądziły niespokojnie po pomieszczeniu. - Mam bardzo ważną sprawę i tylko pan może mi pomóc.

- Tak, wiem. - odparł lekceważąco Sherlock, szukając czegoś w stosie papierów na biurku. - To pańska żona ukradła te pieniądze..

- Dla swojego kochanka – ogrodnika, który popadł w długi. - powiedziała Amber, grzebiąc w dokumentach po drugiej stronie biurka.

- Pańska córka zerwała z chłopakiem, bo myślała, że to on. - znowu wtrącił Holmes.

- A służący to tak naprawdę pana brat, ale boi się przyznać. - skończyła dziewczyna.

- Nuda! - powiedzieli razem.

Mężczyzna popatrzył na nich zdziwiony. Jak oni to...?! Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale się rozmyślił i je zamknął.

- Ja dziękuję, naprawdę, i ...

- Do widzenia. - powiedział nieuprzejmie detektyw i klient wyszedł, wciąż zdumiony.

John roześmiał serdecznie, klasząc w dłonie.

Sherlock spojrzał na niego chłodno.

- Co cię tak bawi?

Watson znowu wybuchnął śmiechem.

- Wy. - wykrztusił wreszcie. - Wy mnie bawicie. Zachowujecie się, jakbyście czytali sobie w myślach.

Sherlocka jakoś to nie rozbawiło. Wrócił do przeszukiwania zawartości biurka.

- Zdajesz sobię sprawę, że czytanie w myślach jest niemożliwe? - wtrąciła się Amber.

- Cóż, nie wiem, jak inaczej nazwać to...

- Jest! - krzyknął detektyw, unosząc w górę jakiś pomięty papier.

Sherbette - a co gdyby...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz