– Nie musisz tak... żyć. Po prostu wstań i odejdź.


Oczywiście z jego sinych ust nie wydobył się żaden dźwięk, lecz ostatnią myślą Arthura było, że jeśli życie po śmierci istnieje naprawdę, będzie miał tę satysfakcję, iż do niego należało ostatnie słowo. Osuwając się w tę jasność, która go otoczyła, spojrzał w zielono-niebieskie oczy Castii. Były pełne łez.


***


Stał po środku nicości. Nie było ani podłoża, ani żadnych ścian. Czerń ogarniała całe pole widzenia.

– Halo! – krzyknął, jednak nikt mu nie odpowiedział.

Nie chciał zostać sam. Czuł narastający smutek. Tak miało skończyć się to wszystko? Sam pośrodku niczego, aż do końca świata? Śmierć zdecydowanie była gorsza, niż mu mówiono. Już lepsze byłoby całkowite zniknięcie.

Gdzie ci wszyscy bogowie, o których słyszał? Gdzie wrota Krainy Cierni, gdzie skrzydlaty wąż, który zabierał dusze przed oblicze Nieskończoności?

A może został ukarany za swoją niewiarę? Co prawda kapłani mówili, że Nadistoty najpierw patrzyły na to, jakie życie się prowadziło, a dopiero potem wnikały w poglądy człowieka, jednak skąd mogli to wiedzieć? Czyżby czekała go wieczna męka w niekończącej się ciszy?

Zamknął oczy, ale nie zrobiło mu to różnicy. Gdyby je otworzył i tak widziałby ciemność. Pozostało mu tylko zająć się własnymi myślami.


***


Nie miał pojęcia, jak długo tak trwał, kiedy poczuł dotyk na ramieniu. Odruchowo odskoczył. Szybko obejrzał się za siebie.

Przed Arthurem stał elegancki mężczyzna. Znał podłużną, bladą twarz, lekko haczykowaty nos, jasnobieskie oczy i czarne, pofalowane włosy do ramion. Momentalnie przypomniał sobie, gdzie już go widział. To była postać, siedząca na tronie w jego snach.

Nie czuł strachu. Pośrodku nicości były tylko smutek i zaduma.

– Jesteś bogiem śmierci?

Czarnowłosy mężczyzna parsknął śmiechem. Arthur poczuł, jakby już kiedyś przeżył coś podobnego. Przypomniał sobie szczery, niewymuszony śmiech Castii. Ale to było dawno temu, niemal w innym życiu.

– A czy ty umarłeś? – zapytał nieznajomy.

– Tak sądzę.

– Mnie się wydaje, że jednak nie. Tylko straciłeś przytomność, choć było blisko. Ona w porę rozluźniła uchwyt. Wiem, że jest porywcza, arogancka, złośliwa do granic możliwości i w ogóle nie myśli o uczuciach innych, ale gdzieś w jej wnętrzu kryje się ta część, którą można pokochać.

– No, chyba bardzo głęboko –burknął osiemnastolatek. – A ty co tu robisz?

– Trwam między życiem a śmiercią.

– I nie możesz odejść?

– Jeszcze nie. Ale kiedyś ktoś mnie uwolni.

– A czy ja będę mógł wrócić do domu?

– Z pewnością. W przeciwieństwie do mnie, nie jesteś tu uwięziony.

– Czemu w ogóle się tu znalazłem? I co to za miejsce?

Szklany pogłosحيث تعيش القصص. اكتشف الآن