you saved me, daddy

24.7K 1.5K 982
                                    

Silna pięść przyległa do policzka Stevena, jednocześnie luzując mocny uścisk na nadgarstku oniemiałego Taehyunga. Odsunął się parę kroków, kiedy ciało jego wroga zaczęło się lekko chwiać, podpierając się ściany i wycierając kciukiem krew z rozciętej wargi.

- Kurwa, pojebało cię? - spojrzał zdyszany na Jeona, który miał ochotę przywalić mu tak jeszcze z pięć razy. Nie miał prawa mówić tak do Taehyunga, szczególnie, że Jungkook powoli zaczął traktować go jak własność. Dziękował sobie w duchu, że pojawił się na czas, bo wystarczyła minuta i piękne ciałko Kima już pewnie molestowałby ten zboczeniec. Przeszły go ciarki na samą myśl, to on miał go dzisiaj pieścić. Dlatego nie mógł nic poradzić na to, że jego jego krew wrzała, a pięści same ciągnęły do twarzy Stevena. 

- Nie będziesz tak do niego mówił, skurwielu - wycedził przez zęby, wbijając sobie paznokcie w wnętrze dłoni i ciężko dysząc, aby nie zabić tego szmaciarza. Dawno by to zrobił, jednak nie uśmiechało mu się siedzenie do końca życia w więzieniu. 

Chociaż czuł, że naprawdę zaraz go zabije. 

- Masz na myśli tą miejscową dziwkę? - zaśmiał się, ukazując zakrwawione zęby, spowodowane silnym krwotokiem z nosa. - Chyba go z kimś pomyliłeś, biznesmenku - wycedził, chcąc uderzyć rozwścieczonego mężczyznę, lecz ten złapał jego dłoń i tak wykręcił, że brunet piszczał z bólu. -Kurwa!

-Masz. Go. Przeprosić - warknął, coraz to bardziej wyginając jego rękę. Był na granicy. Miał ochotę uderzyć jego głową o ścianę, albo zrzucić ze schodów tak, aby połamał wszystkie kończyny.

- Przepraszam, kurwa, przepraszam - warknął Steven, kiedy jego ręka była jeszcze bardziej wykręcana. 

Jungkook docisnął ją jak najmocniej, a potem puścił, jednak słysząc ulgę w westchnięciu, nie mógł nie kopnąć go w brzuch z kolana i dwa razy wymierzyć ciosy z pięści w, i tak już zmasakrowaną, twarz. Nie pamiętał nawet dokładnie jakie ruchy i uderzenia wykonywał, ponieważ adrenalina w jego krwi wymieszała się ze złością, przez co działał instynktownie. 

- Ciota - wycedził, kiedy ten osunął się na podłogę, wijąc się z bólu. - Jeszcze raz go dotkniesz, a twoja matka będzie musiała inwestować w miejsce na cmentarzu, zboczeńcu - chciał go jeszcze dobić dwoma kopnięciami, kiedy małe rączki złapały go za ramie, odwracając do siebie.

I wtedy czas jakby się zatrzymał. Miejsce w jakim byli nie przestało mieć znaczenie, tak samo jak Steven, leżący na podłodze. Widział Taehyunga dopiero drugi raz, a miał wrażenie, że uwielbia go jak nikogo innego. Przerażone oczy patrzały na niego spod szklanej otoczki, usta były lekko rozwarte, a grzywka poczochrana. Jungkook momentalnie się uspokoił i przestał dyszeć, zahipnotyzowany pięknością chłopaka.

I obydwoje wiedzieli, jakie było to nie zdrowe.

- Dziękuję - wyszeptał, patrząc dalej w ciemne oczy Jungkooka. - Uratowałeś mnie.

- Nikt nie ma prawa cię dotykać, Tae.

-Oprócz ciebie? - podniósł brew i uśmiechnął się promiennie.

- Oprócz mnie - potwierdził, również się uśmiechając na widok uniesionych do góry kącików blondyna. Jungkook miał cholerne szczęście, że jego droga spotkała się z Taehyungiem i dobrze zdawał sobie z tego sprawę. - Chodź - powiedział, ciągnąc Kima za rękę. Nie chciał dalej stać na szkolnym korytarzu, gdzie siedział ten zboczeniec, który prosił się o więcej. Nie tak miało wyglądać jego spotkanie z Taehyungiem. Chciał po prostu wbić się w jego usta i zabrać na randkę, a nie mieć na karku jakiegoś Stevena.

sugar daddy ·vkook·Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz