5. Piękna i bestia

Start from the beginning
                                    

Nagle demon wrócił do postaci zwykłego, prostego bankiera, którego udało mu się pospiesznie opętać w Brick Road. Spojrzał swoimi przerażającymi, czarnymi oczami w jej kierunku.

- Lynn, kochanie.. - zaczął, a brunetka spojrzała na niego niepewna i zdziwiona. Mówił do sufitu. Świetnie.

- Do kogo ty kur..

- Zamknij japę, szmato! Mogę zabić cię ruchem dłoni, nie widzisz, że rozmawiam? - oburzyło się monstrum i spojrzało znów w stronę Lynn. - Zero poszanowania..

Lynn wciągnęła powietrze jak najciszej umiała.

- Widzę cię i słyszę doskonale. - kontynuował czarnooki. - Chcę, żebyś to widziała, chcę, żebyś śniła o mnie. Tęsknisz za mną? Brakuje ci mnie? Naszej zabawy w kotka i myszkę? Byłaś w tym najlepsza, innym nie udało się uciekać tak daleko. - mówił wciąż patrząc w jej kierunku. - Ale cóż to? Mam nową dziewczynkę. - złapał brunetkę za włosy i przyciągnął do siebie ciągnąc i czochrając ciemnobrązowe włosy dziewczyny. - Jesteście tacy bezbronni.. - złapał za rękę piwnookiej i wygiął ją pod nienaturalnym kontem, dało się usłyszeć trzaskanie, jakby łamała się gałąź, a dziewczyna zajęczała głośno. Nie chciała już ukrywać bólu. W końcu demon puścił, wyrywając jej z siniejącej ręki nóż myśliwski. - Jesteście tak kruche.. - wyszeptał. - Zatańczmy.

Potem był już tylko ból brunetki na który Lynn musiała patrzeć. Wiedziała, że nie może się ruszyć, pomóc, jednak było jej tak bardzo żal biednej dziewczyny, nie mogła pozwolić by przeżywała to, co ona. Demon bawił się doskonale. Można by powiedzieć, że był w swoim żywiole. Wycinał kształty, głębokie rany na ciele dziewczyny, posypywał je solą i polewał gęstą, czarną cieczą, a następnie wracał do wyrywania jej paznokci. Lynn słyszała jęki dziewczyny. Gdy ta już nie wytrzymywała bólu, krzyczała. Wtedy demon ściskał jej szyję tak, że na chwilę nie mogła wziąć oddechu po czym puszczał i kontynuował robotę. Lynn patrzyła na to przerażona. W momencie gdy brązowowłosa ofiara odpływała już i mdlała z bólu jej brązowe tęczówki na chwilę znalazły się na blondynce.

- Pomóż mi.. - wyszeptała, po czym opadła na zakrwawione krzesło.

Lynn obudziła się z krzykiem. Jak mogła patrzeć na to i nawet się nie poruszyć. Nie mogła się poruszyć. N i e m o g ł a. Spojrzała nieprzytomnie na zegarek, który wskazywał 19:55. Kolejne dwa dni miała spędzić sama, zamartwiając się o nieznajomą brunetkę i nie mogąc doczekać się przyjazdu braci Winchester.

Przez resztę wieczoru gotowała. Gotowała wprawdzie dla nikogo. Sernik na zimno na przyjazd Winchesterów nie był dobrym pomysłem. Nie chciała, żeby jedli stary sernik, więc po upieczeniu czegokolwiek prosiła Castiela, aby zabrał jedzenie i przeznaczył to na lepszy cel, co on z niechęcią robił. Dostał zadanie od Dean'a: pilnuj jej, bądź przy niej, pomagaj jej.

- Mam dużo roboty w Niebie, Lynn. - ponaglał nieustannie. - Proszę przestań już gotować.

Dziewczyna westchnęła się i wskoczyła na blat po czym oparła się zmęczona o ścianę.

- Wybacz Cas. - powiedziała przepraszająco. - Nie musisz już przychodzić dopóki nie będę umierać, lub nie zawołają cię chłopcy. Zobaczymy co przyjdzie pierwsze. - anioł skinął głową na znak, że zrozumiał, po czym odleciał, a Lynn usłyszała tylko szelest skrzydeł.

Lynn zamknęła oczy i przetarła twarz wilgotnymi dłońmi. Zeszkoczyła z blatu i podreptała do łazienki, gdzie wzięła gorący prysznic i skierowała się w samym ręczniku do oddalonego o zaledwie kilka metrów pokoju. Przebrała się w luźną, butelkowo zieloną koszulkę i zwężane dresy, a następnie położyła się lub wręcz runęła na łóżko.

Dwa kolejne dni spędziła bezczynnie, oglądała seriale, studiowała książki ucząc się nowych potworów lub odmian demonów, aż w końcu nadszedł czas powrotu Sama i Deana.

Lynn cały czas myślała o brunetce. Nie mogła doczekać się powrotu braci, głównie dlatego, że pojadą z nią na poszukiwanie dziewczyny. Gdy tylko usłyszała szczęk zamka i stukanie butów po żelaznych schodach pobiegła do „salonu" i stanęła w progu spoglądając na braci.

- Jak na polowaniu? - zapytała szybko, z byle jaką, pustą miną. Nie pokazywała emocji. Nie miało to sensu.

- W porządku, to tylko wendigo na południu Minnesoty. - opowiadał Sam rozpakowując kilka rzeczy które przywieźli z polowania. Dean tymczasem lustrował dziewczynę wzrokiem. Była smutna, sprawiała wrażenie chciwej zemsty i Dean wiedział, że nadszedł najlepszy czas, aby o to zapytać.

- Coś się stało? - zapytał w końcu. Ledwo można to było nazwać pytaniem co raczej stwierdzeniem oczywistego.

- Musicie coś dla mnie zrobić. Musicie mi pomóc.

Mówiąc szczerze płakałam pisząc o tym demonie. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego. Nie pytajcie.

Tymczasem macie nowy rozdział, naprawdę mam nadzieję, że komuś się spodoba. Zaczyna się akcja, hm?

Gwiazdki i komentarze naprawdę motywują, chcę wiedzieć czy ktoś w ogóle to czyta, halo/

The Last One • SupernaturalWhere stories live. Discover now