•1•

1.3K 110 130
                                    


*Juliusz POV*

Nie mogłem zasnąć. Moje myśli krążyły wyłącznie wokół Mickiewicza. Myślałem o tym jak bardzo chuja nienawidzę. Wszystko do czego dążyłem zawsze mi odbierał. Zawsze czułem się przy nim gorszy. Dlaczego? Pytałem sam siebie. Chciałem już zasnąć ale czułem się obserwowany.

Postanowiłem się przejść. Nocny spacer nigdy nie zaszkodzi poecie. 

Wstałem z mojego wygodnego łóżka i założyłem zimowe buty, stwierdziłem, że nie ma sensu się przebierać więc założyłem mój długi, czarny płaszcz na piżamkę.  Zostało już tylko jedno, przeczesać wąsik i wyjść z domu.

Przemierzam powoli drogi rozświetlonego Paryża. Gdzieniegdzie  mijam zakochane pary. Inspirują mnie do napisania wiersza o kawalerstwie. Zaraz jak wrócę do domu to go napisze. Nagle wchodząc w jedną z ulic widzę dwóch obściskujących się mężczyzn. Powoli przechodzę obok nich dokładnie się przyglądając, jeden z nich ewidentnie to zauważył i delikatnie odepchnął kolegę. Chwycił mnie za rękę i szepnął mi do ucha:

- Może się dołączysz kolego? - zapytał i oblizał seksownie wargi

Nie widziałem w tym nic złego więc postanowiłem dołączyć się do kolegów. To właśnie tej nocy odnalazłem w sobie homoseksualizm. Wiedziałem, że nie znajdę szczęścia z kobietą lecz z mężczyzną. Ta noc była dla mnie upojna jak dotąd żadna inna, ale czułem, że to nie z tymi mężczyznami chcę spędzić życie. Oni mogli być dla mnie tylko "jednorazowym numerkiem". 

Moim celem życiowym zostało szukanie sobie męża. Niestety nie znałem żądnego odpowiedniego mężczyzny na to miejsce ale wiedziałem kogo szukam: Przystojny, męski, romantyczny, pisarz i musi mieć bródkę. Tak, bródka jest nieodłącznym elementem moich pragnień. W tym momencie przez myśl przeszło mi wielu mężczyzn, których znam lub nie znam ale zatrzymałem się na jednym. 

- Adam Mickiewicz.- powiedziałem sam do siebie. 

Zawsze gdy słyszałem to nazwisko czułem obrzydzenie ale teraz było inaczej. Wyobraziłem sobie wszystkie nasze spotkania. Wymazałem z pamięci chęć bycia najlepszym pisarzem i nienawiść do Adama. Zrobiło mi się ciepło. W końcu zrozumiałem czego mi w życiu brakowało. Brakowało mi JEGO. ADAMA. JEBANEGO MICKIEWICZA, którego od tej pory kochałem bardziej niż Andrzej Duda Bronisława Komorowskiego (sry, musiałam - dop. autorki). 

Wszedłem do mojego pokoju i obejrzałem go dokładnie. Ściany były obklejone rysunkami Goplany - pięknej nimfy wodnej występującej w mojej książce. Odkąd napisałem "Balladynę" zakochałem się w Goplanie i każdego wieczoru przytulałem się do jej portretu który narysowałem i powiesiłem na ścianie.

- To koniec Goplano... - powiedziałem do wiszących w moim pokoju obrazów po czym zacząłem je drzeć i spalać. 

W ciągu kilku godzin mój pokój znów był zapełniony obrazami lecz tym razem nie pięknej nimfy, a seksownego pisarza. Teraz mogę go oglądać na każdym kroku. Byłem z siebie taki dumny... To był bardzo pracowity dzień więc postanowiłem położyć się spać 

- Mam nadzieje, że tym razem myśli o Adamie mnie uśpią, a nie zmuszą do spacerów - pomyślałem i oddałem się w objęcia Morfeusza. 



~ Maalaamii 

Zapraszam na mój profil ^


Poetyckie Love - SłowackiewiczΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα