ROZDZIAŁ 11

72 5 1
                                    

- A więc? - spytałem
- A więc... - powtórzyła po mnie
Od kilkunastu minut siedzieliśmy na huśtawce za domem Elsie. Próbowaliśmy...cóż, myślę, że chyba próbowaliśmy sobie wszystko wyjaśnić. Choć nie było to łatwe skoro obydwoje mieliśmy problem z pozbieraniem myśli i milczeliśmy jak zaklęci.
Minuty mijały jak szalone, ale to naprawdę nie było proste nagle wypowiedzieć wszystkie żale i cokolwiek innego co się działo przez te pięć lat. Albo poprostu jakoś ubrać w słowa. Czułem się jak podczas jakiegoś bardzo ważnego wywiadu gdy zadano mi trudne pytanie, a ja nie umiem na nie odpowiedzieć i zaczynam się stresować łapiąc wszystkie wyczekujące i sfrustrowane spojrzenia chłopaków i prowadzącego.
- Nie powinniśmy tutaj teraz siedzieć i rozmawiać - westchnęła Elsie
- Co ty pieprzysz? - nagle wykrzyknąłem tracąc cierpliwość
- Nadal uważam, że to była dobra decyzja - szepnęła, a jej oczy zrobiły się szkliste
- Czemu? - tylko to jedno pytanie kłębiło mi się w głowie
- Ughh, Harry zadajesz zbyt trudne pytanie - wysiliła się na uśmiech, a przynajmniej dla mnie brzmiał jak wymuszony - Poprostu... - na chwilkę się zacieła -...chciałam twojego szczęścia, ty zaczynałeś przygodę z XFactorem, świetlana przyszłość była przed tobą, a ja...ja dostałam wyniki badań, musiałam się podjąć chemioterapii, mój ojciec nagle się odnalazł i postanowił Mi pomóc co wiązało się z przeprowadzką na inny kontynent...tylko pomyśl to nie miało prawa bytu - westchnęła na zakończenie
- Nie możesz tak mówić, gdybyś tylko dała Nam szanse to napewno bym walczył
- Proszę Cię Harry! Czy ty się w ogóle słyszysz? - wyprowadzona z równowagi zatrzymała huśtawkę i stanęła tuż przed nią - Jakbyś tak bardzo chciał walczyć to byś to robił nawet gdy znikłam, ale wiesz czemu tego nie zrobiłeś? Bo to i tak było by bezsensowne
- Uważasz, że Nasza przyjaźń była bezsensowna? - spytałem z wyczuwalną złością w głosie
- Nie to chciałam powiedzieć! Znaczy...dobra nieważne, zapomnij, może ja też źle postąpiłam, ale wydawało Mi się, że Nasze dwa światy by do siebie za żadne skarby nie pasowały
- Hej Elsa! Mam na sobie Chucksy z Saint Laurent i co z tego? Zabawa z wyższych sfer zawsze Cię podniecała więc weźmy wóz i jedź do Harlemu, Hollywood, Jackson, Mississipi*
- Harry niszczysz moment! - wybuchła śmiechem - Swoją drogą uwielbiam to - uśmiechnęła się delikatnie tym razem chyba szczerze
- Dziewczyno zaśpiewaj hallelujah! - wręcz wykrzyknąłem, a ona szybko dołączyła się do mnie śpiewając chórki
- Wuhoo!
- Dziewczyno zaśpiewaj hallelujah
- Wuhoo!
- Jestem gorący
- Gorący jak cholera!
- Jestem gorący
- Gorący jak cholera! Dobra, koniec Harry - zaśmiała się podobnie
Muszę przyznać, że właśnie taką ją lubiłem najbardziej, o ile w ogóle była przy mnie.
- Elsa? - spytałem poważniejąc
- Huh?
- Obiecasz, że już nigdy odemnie nie uciekniesz? Te ostatnie pięć lat było naprawdę ciężkie zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Nie wybaczę sobie jeśli znowu będę się musiał zadręczać pytaniami: Gdzie jesteś? Co robisz? Jak się czujesz? i nie będę mógł uzyskać odpowiedzi - wypowiedziałem niemal szeptem, tak, bez wątpienia był to ciężki temat
- Myślę, że to byłoby trudne, skoro w USA mam najlepsze możliwości, a to praktycznie twój dom i pewnie jakieś znajomości w wywiadzie też masz
- Haha - zaśmiałem się sarkastycznie - Zabawne, ale pamiętaj, że jestem tylko gwiazdą boysbandu uwielbianego w każdym zakątku planety, a nie Barackiem Obamą
- Tylko? - spytała podejrzliwie
- Tak! - wykrzyknąłem, unosząc ręce do góry w akcie poddania
- Dobra wierzę Ci, chociaż to pewnie tylko kwestia czasu jak podczas tej przerwy wydasz solową płytę, zostaniesz aktorem, modelem i kto wie czym jeszcze
- Ktoś tu chyba dosyć często śledzi portale plotkarskie - zasugerowałem unosząc brew
- Ja? Skądże! - odpowiedziała z udawanym oburzeniem
- Yhym wierzę Ci, ale przepraszam muszę udać się na moją popołudniową herbatkę z Karolem - powiedziałem w żartach podnosząc się z huśtawki
- Nie nadajesz się na angielską królową - prychneła - Już prędzej ja
- Niech będzie, możesz być moją prywatną królową - ostatecznie pokonałem dzielącą Nas odległość i przytuliłem dziewczynę do swojego ciała - Umm El nie uważasz, że to dziwne jak swobodnie teraz ze sobą rozmawiamy pomimo tak długiego braku kontaktu?
- Więc to musi być jakiś znak - zaśmiała się delikatnie - Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo za tobą tęsknie, jakoś tak zakopałam to uczucie głęboko w sobie, żyłam z dnia na dzień, starałam się oddać całkowicie nowym, amerykańskim znajomością, odseparowałam od siebie nawet własną matkę, a tu po pięciu latach przychodzi sobie taki Harry, wielkie bożyszcze nastolatek, strzeli sucharem, zaśpiewa jakąś fajną piosenke i już jest po staremu
- Przeznaczenie - szepnąłem do jej ucha - Pamiętasz jak ostatniego dnia leżeliśmy na tej polanie w lesie i śpiewaliśmy "Teenage Dream"? - spojrzałem na nią, a ona pokiwała głową na tak - Szkoda, że nie zdajesz sobie sprawy z tego jak często jej potem słuchałem by wspomnienia o tobie nadal były żywe w mojej głowie, szkoda, że nie wiesz ile razy Louis wyśmiewał mnie gdy tylko kradł mój dziennik i czytał co o tobie pisze, wiesz, że wtedy gdy uciekłaś akurat zaczynałem się zastanawiać czy to już nie coś więcej niż zwykła przyjaźń damsko-męska?
- Czy ty próbujesz mnie oskarżać o to wszystko? - powiedziała zdecydowanie głośniej i odsunęła się odemnie na dobre dwa metry
- Co? Nie! Przestań wszystko komplikować, chciałem tylko ci uświadomić jak wiele dla mnie znaczyłaś! Gdybyś nie komplikowała wtedy pięć lat temu, to teraz też byśmy tu teraz nie stali! Nie widzisz tego? Robisz problem tam gdzie go nie ma, proszę przestań, stęskniłem się za tobą bardzo - dodałem łagodniej niż na początku
- Okej... Niech będzie... - zgodziła się i zamilkła - ...A teraz mnie zostaw w spokoju, proszę - wyszeptała i odeszła
Co tu się właśnie stało? Cholera jakie kobiety są skomplikowane. Dopiero co siedzieliśmy na huśtawce z radością wspominając stare czasy i śpiewając, a teraz kłócimy się zrzucając na siebie wine i nagle ona niespodziewanie przytakuje mi i wraca do domu. Czy powinienem teraz poprostu odejść? Cholera znowu.

*Elsie POV*
Nie obejrzałam się. Weszłam po drewnianym schodkach na werande i tylnymi drzwiami do domu. Poczułam piękny zapach dobiegający z kuchni, a więc moja mama musiała coś pichcić. Spróbowałam się uśmiechnąć i weszłam do pomieszczenia, w którym przebywała. Mam nadzieje, że nie widziała mojej rozmowy z Harrym zważywszy, że okno kuchenne wychodzi na drugą stronę podwórza.
- O, Elizabeth! Chodź tu szybciutko i mieszaj to co jest w rondelku
- Cześć mamo
- Już się witaliśmy skarbie, jest prawie 15 - odpowiedziała serdecznie
Nie odpowiedziałam. Podeszłam do kuchenki i przejęłam od mamy drewnianą łyżkę, a ona skierowała się ku lodówce chcąc wyjąć jakiś kolejny składnik.
- Co powiedział Harry? - spytała jakby mimochodem
- Nic szczególnego mamo - burknęłam
- Jak to nic szczególnego? Nie pogodziliście się?
- Hmm...- zawiesiłam się - Raczej daliśmy sobie jeszcze czas na przemyślenie kilku spraw
- Jakich? - spytała wścibsko kobieta
- Jezu, mamo to już Nasza sprawa, nie sądzisz?
- Dobrze, spokojnie, wiesz, że ja zawsze chce dla ciebie jak najlepiej - uśmiechnęła się serdecznie kładąc na blacie obok śmietane
- Powiedzmy - mruknęłam, otwierając wcześniej wspomniane opakowanie - Ale patrz, nawet jak się nie pogodzimy to nie będziesz musiała unikać Anne z mojego powodu! - dodałam entuzjastycznie
- Ja wcale nie unikam... - zaczęła patrząc w przeciwnym kierunku
- Jasne, nie jestem głupia mamo - dodałam stanowczo, jednocześnie kończąc tym rozmowe

Sześć godzin później, gdy na dworze było już ciemno, siedziałam w swoim starym pokoju z włączonym laptopem na kolanach. Miałam zamiar oglądnąć zaległy odcinek mojego ulubionego serialu, który czeka na mnie już od dwóch miesięcy. Jeśli chodzi o moją mame to dokończyliśmy gotować obiad, którego o dziwo nie przypaliłam ani nic, rozmowiając na zdecydowanie bardziej neutralne tematy jak to ile jeszcze zostane, jak się dogaduje z Dakotą czy mój ojciec o mnie dba i tym podobne sprawy. Było miło i mam nadzieje, że będzie tak do końca mojego pobytu tutaj, w końcu za 10 dni mam zabukowany bilet powrotny.
Weszłam na stronke z wszystkimi serialami i filmami jakie tylko istnieją i miałam nadzieje na bezproblemowe odtworzenie oczekiwanego odcinka. Oczywiście pierwsze wyświetliły się znienawidzone reklamy, ale w między czasie zauważyłam podświetlony ekran mojego telefonu. Szybko odłożyłam laptop na pościel i podeszłam do komody nieopodal. Na ekranie wyświetlona była koperta więc z nadzieją na kolejna wiadomość od Lin lub Enzo wpisałam kod blokady i weszłam w powiadomienie. Jakie było moje zdziwienie gdy ujrzałam nieznanego nadawce

Od nieznany: Czy nudzisz się tak jak ja? Przemyślałem to i chce zakopać topór wojenny między nami, o ile taki istniał. Może spotkamy się jutro na śniadaniu u Barbary około 8 i pogadamy o tym? H xx

Literka i całusy na końcu nie pozostawiły we mnie żadnych złudzeń. To zdecydowanie był Harry. Zrobił pierwszy, najważniejszy krok. Teraz moja kolej. Chyba nie powinnam go odtrącać skoro już się przełamał. Czy powinna odpisać teraz, odrazu? Może powinna oglądnąć odcinek do końca i wtedy odpisać zgrywając urażoną? Chociaż, nie, co ja plete? Praktycznie cała ta sytuacja jest z mojej winy, nie powinna bardziej komplikować zachowując się jak prima donna.

Do nieznany: Z przyjemnością się spotkam. Barbara narzekała, że tęskni! E xx

--------------------------------------------------
* - fragment "Uptown funk" Bruno Marsa

No to co tam, jak tam dziubaski u was?
Pamiętacie jak na początku stycznia opublikowałam epilog do "She" i powiedziałam, że na dniach pojawi się rozdział tutaj? Tak, początek marca to właśnie 'na dniach' dla mnie. Haha zdecydowanie nie jestem dobra w systematyczności.

A tak pozatym, *otwiera szampana* DZIĘKUJE ZA 1,5 K WYŚWIETLEŃ *wystrzela confetti*

Do zobaczenia kiedyś tam

Je hebt het einde van de gepubliceerde delen bereikt.

⏰ Laatst bijgewerkt: Mar 14, 2017 ⏰

Voeg dit verhaal toe aan je bibliotheek om op de hoogte gebracht te worden van nieuwe delen!

Old Friends | H.S | zawieszoneWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu