ROZDZIAŁ 2

184 16 1
                                    

Dokładnie 3 godziny później w progu mojego mieszkania pojawiły się Kirstie i Linette. Widząc, że nie tryskam pozytywną energią stwierdziły, że oglądałam wywiad i przyda Mi się spacer. Przecież Nowy York nocą jest piękny. Ponoć. A napewno nie w tym momencie. Idąc deptakiem, czułam jakby każdy mi się przyglądał, oceniał, myślał "Ach, to ta zazdrośnica od Stylesa". A oni przecież nawet nie wiedzieli, że to o mnie chodzi więc nie mogli sobie tak myśleć! Mimo to uparłam się na tą wersję.

Razem postanowiłyśmy zatrzymać się w pobliskiej kawiarence, zaprzyjaźnionego włocha - Lorenzo. Chłopak, jak na nasz gust, serwował najlepsze shake'i w okolicy, zresztą inne przysmaki kuchni włoskiej nie zostawały w tyle. Już od progu powitał Nas piękny zapach pizzy prosto z pieca i rodzinna atmosfera. Podeszłyśmy do lady, za którą jak zwykle stał. Właściwie ta kawiarenka była jego rodziców, którzy bali się go wpuszczać do kuchni, ale jako, że był zaledwie 4 lata starszy odemnie - dobrze się dogadywaliśmy. Można rzec, że był takim trochę przyjacielem. Napewno daleko mu było do Kirstie, ale nieraz po badaniach jeszcze trzy lata temu przychodziłam tutaj na ciepły nazapew
opowiadałam o coraz to nowszych podejrzeniach lekarzy. Brunetpomachał do Nas energicznie i, jak to miał w zwyczaju, nie wytrzymał długo w ciszy:
- Witam, moje ulubione klientki! - krzyknął tak głośno, że zapewne usłyszeli go ludzie w całym lokalu - Zestaw na wesele czy pogrzeb?
- Dwa wesela, jeden pogrzeb - powiedziała Lin
- Kto umarł? - zapytał Lorenzo
- Nieśmieszne - odpowiedziałam
- Prawdopodobnie jej zdrowy rozsądek - chłopak popatrzył na nią w geście niezrozumienia - Dzisiaj One Direction mieli wywiad i Harry powiedział o... - kontynuowała Lin, jednak w ostatniej chwili zasłoniłam jej buzie swoją ręka. Nie musiał wiedzieć o mojej przyjaźni z Stylesem. Napewno nie w tym momencie i okolicznościach.
- ...o swojej starej znajomej - dodała Kir - Wiesz, Ona jest na maxa Directioner, a jej ulubieńcem jest Harry i teraz chce wybić zęby tej babce, ale niewie kto to
- Ej! - powiedział pełnym pretensji głosem- Mogłaś powiedzieć wcześniej! Wiesz ile godzin myślenia nad prezentem urodzinowym dla Ciebie byś mi zaoszczędziła?! Poprostu kupowałbym Ci ich single i albumy, bo wydają co roku, prawda?
- Taa, co roku - wydusiłam bez zapału

Po tym dwudziestopięciolatek zniknął Nam z oczu, a my zajełyśmy jeden z ostatnich wolnych stolików. Jakiś czas temu na dworze zaczęło się chmurzyć i teraz po szybie okna spływał orzeźwiający, letni deszczyk. Czułam się jak zahipnotyzowana bo to właśnie te małe rzeczy sprawiają, że świat jest piękny. Spontanicznie postanowiłam wyjść na dwór. Stanęłam na zewnątrz pod małym daszkiem nad drzwiami i podziwiałam jak niektórzy już się schowali w suchym środku różnych lokali, a ludzie zapracowani z parasolem lub bez biegli na przód byle by zdążyć na czas na ważne spotkanie z klientem lub oddanie projektu szefowi. Kiedyś oboje należeliśmy do pierwszej grupy. Teraz pewnie ja bym się schowała, a On biegł na przód od jednej wytwórni do drugiej, od jednego studia programu śniadaniowego do drugiego. Był człowiekiem bardzo zapracowanym i wcale mu tego nie zazdrościłam. Ja mogłam właściwie robić co chciałam i kiedy chciałam, jedynie raz na jakiś czas dotrzymując terminów z lekarzami i ojcem. A On był cały czas w biegu, z starego kontynentu na nowy, z najważniejszej gali na te młodzieżową, z świata gwiazd do małej wioski w Cheshire. Od początku, wbrew jego podejrzeniom, cieszyłam się jego szczęściem, ale miejsce w którym teraz był wymagało tyle poświęcenia i miało tyle minusów, że nieraz go poprostu podziwiałam, że z słodkiego, kudłatego chłopca potrafił się tak szybko dopasować nadal pozostając tą artystyczną duszą.

To była moja chwila błogości. Podziwiałam małe i te większe krople deszczu odbijające się od chodnika. Mogłabym patrzeć na to wieczność, jednak najpierw postanowiłam uwiecznić to na zdjęciu. Chwyciłam aparat spoczywający na dnie torebki i skierowałam na szybę, zmieniłam kilka funkcji i pstryk. Gotowe. Bardzo lubiłam fotografie, często robiłam zdjęcia właśnie takim małym rzeczom i umieszczałam na swoim profilu na Instagramie.

Schowałam aparat i wróciłam do środka kawiarenki. Lin i Kirstie były już w połowie jedzenie swoich zamówień więc szybko się dosiadłam. Uwielbiałam Creppie przyrządzane przez tatę Lorenzo. Choć było to najbardziej banalne danie włoskie, o ile się w ogóle zalicza do kuchni włoskiej, jakie istniało to każda dieta była warta poświęcenia dla spróbowania go chociaż raz. Tak, naleśniki, podwójna warstwa nutelli, orzechy, wiórki kokosowe i m&m's to zdecydowanie najlepsze pocieszenie dla kobiety po ciężkim dniu. Pogrążenie się w rozmowie z dwiema przyjaciółkami na dobre 2 godziny też wiele dało.

Wychodząc z kawiarni, żegnając z dziewczynami, czułam się, może nie szczęśliwa, ale napewno pocieszona. Dochodząc do domu, praktycznie zapomniałam o wcześniejszym incydencie i postanowiłam, że wrzucę do sieci zdjęcie z dzisiaj.

Tak jak zawsze nałożyłam na nogi grube skarpety, lubiłam w nich chodzić nawet w lecie, i powędrowałam do swojej sypialni. Można się domyślić, że pokój był ogromny, ale wyglądał tak jak zawsze chciałam by wyglądał. Kremowo-beżowe ściany z wzorkami nad łóżkiem i zielonymi, trawiastymi dekorami w postaci na przykład dywanu. Łóżko, komoda, kosmetyczka zachaczające o styl klastyczny, skandynawski. Brakowało tylko dużej wnęki okiennej na której ułożyłabym sterte kocy i poduszek by wieczorem zasiadać, czytając ulubioną książkę. Wdrapałam się na łóżko, z komody chwyciłam laptopa, którego zostawiłam tam rano i sprawnie włączyłam. Czekając na odczytanie danych z karty pamięci aparatu uruchomiłam Spotify, puszczając mój osobisty hit ostatnich czasów czyli "Wildest dream". Na chwilę obecną nie odczuwałam większej potrzeby sprawdzenia portali społecznościowych czy plotkarskich więc jedynie zgrałam zdjęcia, a w Google wstukałam Instagram. Klikałam po kolei, tak dobrze znane opcje by już kilka sekund później zobaczyć nowy post na moim profilu.

Wtedy nie wiedziałam jakie to niosło konsekwencje. Dwa kliknięcia myszką - nowe zdjęcie na jednym z milionów profili, trzy kliknięcia - umieszczenie przefiltrowanego zdjęcia na kolejnym profilu, cztery kliknięcia - o zdjęciu dowiaduje się cały Twitter.

--------------------------------------------------
Krótsze niż ostatnio, ale musiałam zakończyć w tym momencie buahahaha
Jestem troszkę zawiedziona liczbą wyświetleń pod 1 rozdziałem praktycznie 3 razy mniejszą od tych pod prologiem, ale mam nadzieję, że tym razem Wam się bardziej spodobało i będziecie komentować i gwiazdkować
Do następnego 😘

Old Friends | H.S | zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz