❄6❄

1K 103 17
                                    

Jack czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Właśnie tulił do siebie swoją ukochaną. Do głowy mu nawet nie przyszło aby się zastanawiać, jak to się stało? Liczyła się dla niego tylko ona.

-Powinniśmy iść już do reszty-oznajmiła, odsuwając się od niego delikatnie.

Białowłosy miał wrażenie, że tonie w jej cudownych oczach. Niepewnie dotknął jej policzka i pogładził go kciukiem.

-Więc chodźmy.

Złapał ją za dłoń i otworzył portal.

Po chwili znaleźli się w pracowni Mikołaja. Widział zachwyt na twarzy Elsa. Dziewczyna była oczarowana całym pomieszczeniem.

-Pięknie tu-wyszeptała.

-To prawda. Evelyn i Luke śpią, byli wykończeni-powiedział wesoło North.

Wszyscy usiedli na wielkich fotelach. Jack usiadł tuż obok jasnowłosej. Cały czas trzymał ją za rękę.

-Może nam wyjaśnisz kim jesteś i skąd znasz Jack'a?-spytał Zając.

-Jack i ja znamy się od ponad 300 lat. Wychowywaliśmy się w Arendell-oznajmiła spokojnie.

-Nie jesteś strażniczką więc dlaczego jesteś nieśmiertelna?-dopytywał.

-Jestem strażniczką lodowego kryształu-odpowiedziała.

Strażnicy spojrzeli na nią z niedowierzaniem. Żadne nie wiedziało co powiedzieć.

-Co to jest lodowy kryształ?-spytał białowłosy.

-To źródło najpotężniejszej mocy na świecie. Cała magiczna energia wszechświata jest w nim zamknięta-odpowiedziała jasnowłosa mocniej ściskając dłoń ukochanego.

***

Po krótkiej rozmowie ze strażnikami para udała się do pokoju chłopaka. Jack siedział na łóżku, oparty o poduszki. Elsa leżała wtulona w jego bok. Leżeli w ciszy. Białowłosemu nie podobała się ta cisza.

-Jak wyglądało twoje życie po mojej śmierci?-spytał w końcu, wpatrując się w sufit.

-Pamiętasz jak się poznaliśmy?-oznajmiła i się lekko podniosła.

-Tak. Powiedziałaś wtedy, że rodzice nie pozwalają ci się bawić-uśmiechnął się na to wspomnienie.

-To nie była cała prawda. Od zawsze miałam moc lodu-powiedziała cicho.

-Co?

-Rodzice nie pozwalali mi jej używać. To dzięki tobie udało mi się ją opanować. Wracając do twojego wcześniejszego pytania. Tuż po tym jak zginąłeś, dodarłam nad jezioro. Potem pojawili się moi rodzice. Nie wytrzymałam i uwolniłam swoją moc tworząc ogromny mur tak aby nigdy nie dostał się do tego jeziora. Nie mogłam wrócić do zamku więc uciekłam w góry. Szłam kilka dni. W końcu dotarłam do ogromnych gór. Zaskoczyła mnie śnieżyca. Spadłam z urwiska i odnalazłam lodowy kryształ. Podobno ukazywał się tylko przed wybranymi. Zostałam strażniczka, a kryształ uczynił mnie nieśmiertelną. Potem stworzyłam ogromny lodowy pałac gdzie ukryłam kryształ. Stworzyłam lodowe potwory aby go strzegły. Przy pomocy pierwszych dzieci jakimi się opiekowałam ukryłam zamek tak abym tylko ja mogła go ponownie odnaleźć. Potem wszystko było takie samo. Szukałam dzieci obdarzonymi niezwykłymi mocami, zawsze rodziła się ich dwójka i zawsze to było rodzeństwo dlatego miałam ułatwione zadanie. Potem się nimi opiekowałam, patrzyłam jak dorastają, potem jak umierają. I tak przez 300 lat-powiedziała spokojnie.

-Ja przez prawie 300 lat w ogóle o tobie nie pamiętałem. Tułałem się samotnie po ziemi, a jedyne o czym marzyłem to to, aby w końcu jakieś dziecko we mnie uwierzyło-po jego policzku spłynęła samotna łza.

Elsa podniosła się i usiadła na nim okrakiem. Objęła jego twarz w dłonie i uśmiechnęła do niego ciepło.

-To nie twoja wina. Nie miałeś na to wpływu-wyszeptała cicho.

Oparła swoje czoło o jego. On objął ją w tali, mocniej do siebie przyciągając. Zmniejszył odległość między nimi i namiętnie ja pocałował. Pragnął jej najbardziej na świecie. Niepewnie podwinął jej suknię i położył dłoń na jej nodze. Po jej ciele przeszedł dreszcz. Oboje czuli przyjemne zimno jakie temu towarzyszyło. Jasnowłosa usiadła na nim wygodniej i z coraz większą namiętnością oddawała jego pocałunki. Obydwoje tego potrzebowali. Elsa wplotła dłonie w jego dłonie. Od razu wyczuła w jego włosach niewielkie lodowe śnieżynki. Jednak nie trwało to długo. Przeniosła swoje dłonie na dół buzy ukochanego. Chciała w końcu poczuć delikatność jego skóry. Zaczęła powoli ściągać z niego bluzę. Jack kiedy zorientował się co robi jego ukochana poczuł niewyobrażalne szczęście. Odsunął się od niej lekko, przerywając pocałunek i w błyskawicznym tempie zdjął z siebie bluzę. Uśmiechnął się do niej szeroko i ponownie pocałował.

Obydwoje chcieli zacząć tak jak skończyli.

Zagubione SercaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora