ROZDZIAŁ XV

36 0 0
                                    

          We wiosce zapanowało takie poruszenie, jakiego ci ludzie nie widzieli od początku życia. Dzień wstał normalnie jak zazwyczaj i wydawał się toczyć powoli w swoim rytmie. Mężczyźni wyruszyli w okoliczne lasy na polowanie, gdyż sprawa Kito została zupełnie zarzucona wraz z prześlizgnięciem się za mury George'a. Ten jednak nie wracał i wioska zajęła się codzienną walką o byt.

            Około południa ze strony miasta doszły ich okrzyki przemieszane z wielkim tumultem, który powodowali mieszkańcy Kito, biegnący na oślep z bram miasta. Starsi i młodsi mieszkańcy wioski padli na twarze i przywarli w wielkim strachu do ziemi na placu, myśląc, że nadchodzi koniec świata. Jednocześnie nikt nie miał odwagi sprawdzić, co tak naprawdę wydarzyło się poza granicami wioski. Kobiety przytuliły swe dzieci do siebie i czekały w napięciu na to, co miało nastąpić.

             Minęła godzina, a może i więcej czasu, gdy do wioskl zawitali pierwsi mieszkańcy Kito, którzy zdecydowali się przeszukać cały las w poszukiwaniu czegoś wyjątkowego. Gdy tupot ich stóp ustał, kobiety podniosły głowy i zatrwożyły się na widok kilkudziesięciu osób różnej płci, stojących im naprzeciwko.

              - Jesteśmy z Kito, nie bójcie się nas – oznajmił jeden mężczyzna, który wyraźnie czuł się zobowiązany do przedstawienia woli całej grupy.

               Z drugiej jednak strony nie padła żadna odpowiedź. Można to tłumaczyć tym, że Kito zawsze kojarzyło się z kłopotami, prześladowaniami i śmiercią. Dlatego klęczące już teraz na placu tym bardziej przestraszyły się tej rozwrzeszczanej grupy.

                - Nie chcemy wam robić krzywdy, po prostu cieszymy się, że mogliśmy zobaczyć kogoś poza murami miasta.

                - Prosimy, potraktujcie nas życzliwie – odezwał się ktoś z tłumu.

               Słowa te sprawiły, iż osadnicy poczuli się wyżej sytuowani niż przybysze i natychmiast nabrali pewności siebie. Wyglądało bowiem na to, że król Kito postanowił po tylu latach pójść po rozum do głowy i pogodzić zwaśnione strony. Wstali więc z klęczek i podeszli do tego tłumu, uważnie oglądając go ze wszystkich stron. W końcu najstarsza z kobiet, widząc niezdecydowanie pozostałych zawołała

                - witamy was bardzo serdecznie! To czas wielkiej radości między nami a wami, bowiem nareszcie nastał pokój! – Przybysze odpowiedzieli gromkim okrzykiem, który spłoszył dzieci osadników. – W takim razie chodźcie tu do nas i cieszmy się. Na otwarciu bram zyskaliście wy i my. Teraz już nikt nie będzie cierpiał głodu.

                 - Oby tak się stało! – Zakrzyknął ktoś z tłumu.

                Gości w wiosce postanowiono przyjąć na głównym placu, ponieważ tylko tam było odpowiednio dużo miejsca. Młodsze niewiasty, które dopiero co urodziły dzieci, podchodziły do nich z trwogą, jednak zauważywszy, że w grupie również są dzieci nabrały odwagi. Wkrótce wszyscy przybyli zaczęli tańczyć i śmiać się, a podziałów i wieloletniego sporu, nikt nie był w stanie zauważyć.

                 Zabawa trwała jednak do czasu. Mężczyźni wrócili z polowania dość wcześnie, gdyż było ono wyjątkowe obfite. Spostrzegłszy wieloosobowy tłum, pląsający pośród wioski, pochwycili za broń i postanowili rozprawić się z najeźdźcami, za jakich uważali mieszkańców Kito.

                - Nie róbcie im krzywdy, oni są niegroźni – znów stanęła w ich obronie seniorka rodu.

                - To mieszkańcy Kito, na pewno są szpiegami, chcącymi zniszczyć naszą wioskę.

Klejnot AfrykiWhere stories live. Discover now