~2/4~

287 15 1
                                    

"Wyrzuć mnie gdzieś koło sklepu obok parku."

"Jesteś pewien ? Miałem Cię wysadzić przed domem.." wyraźnie mogłem słyszeć jego wahanie w głosie i tak nie zmieni mojego stanowiska, dobrze to wiedziałem.

"Zostanę w mieszkaniu w mieście,nie ma problemu. Muszę się przejść, dobrze mi to zrobi." uspokajając go tym zakończyłem temat. Zakręcił i chwilę później byliśmy na miejscu. Wysiadłem żegnają się z nim i ruszyłem przed siebie zostawiając samochód za sobą. Nie byłem dziś ubrany jakoś specjalnie co by się rzucało w oczy, a i włosy miałem koloru ciemnego brązu. Nic specjalnego, a na głowie czapka z daszkiem i kaptur oraz maska na twarzy. Przypomniało mi się słowa fanek, które twierdziły, że poznają mnie nawet po sposobie chodzenia aż mi się gorzki uśmiech cisnął na twarzy. Mijałem ludzi idąc chodnikiem wolnym krokiem nie miałem się gdzie spieszyć. Przeważały grupki młodych ludzi od pojedynczych osób jak ja, nawet jakbym chciała kogoś nowego poznać to i tak bariera mojej sławy stanęła by mi na drodze. Mówili, że onieśmielam i nie wiedzą jak się zachować... Normalnie chciało mi się zawsze odpowiedzieć, więc byłem w ich oczach tylko kim kogoś oglądać chcieli tylko z daleka na chwilę. Poprawiłem rzeczy i skręciłem w najbliższy sklep całodobowy. Z czego pamiętałem nie miałem nic do jedzenia w miejscu gdzie miałem się zatrzymać, zazwyczaj tylko tam sypiałem. Przechodziłem pomiędzy rzędami półek spoglądając pobieżnie na nie bujając koszykiem w mojej ręce. Nie miałem co się spieszyć,a i ludzi tu było na jednej ręce zliczyć. Wkładając ulubione słodycze do koszyka poczułem wibracje telefonu na udzie. Nie sprawdziłem kto to teraz mnie nie ma. Kontynuowałem zakupu aż nie było już miejsca by coś wcisnąć, trochę poszalałem patrząc na fakt,że będę musiał to wszytko nieść ze sobą. Szczegół. Zahaczając na koniec o dział z alkoholem mogłem zakupy uznać za zakończone. Tak obładowany z oba rękami zajętymi skierowałem się do kasy gdzie przywitał mnie piękny uśmiech kasjerki. Nie byłem tu pierwszy raz i zdziwiło mnie że nadal tu pracuje, gdyż ludzie zmieniali się tu jak rękawiczki na tym krzesełku. Ją zapamiętałem tak po prostu, a i ona zdawała się mnie poznać lecz nie powiedziała nic tylko traktowałam mnie zwyczajnie miło.

"Dziękuję."

Mając żarcie jak gdyby nigdy nic wyszedłem z powrotem na ulicę i jak wcześniej wspominałem był tu park niedaleko. Doskonale znałem to miejsce, a przychodziłem tu często przed debiutem jak i po gdy tylko miałem czas. Z biegiem lat coraz rzadziej lecz nadal to moje jedno z ulubionych miejsc heheh tyle wspomnień z nim mam razem z YB. Okolica wokół zmieniała się wraz z nowymi właścicielami, ale on pozostawał. Idąc chodnikiem pomiędzy drzewami zmierzałem do jednego miejsca mając nadzieję,że nadal jest tam.

"Yeah jest!"

Usiadłem się na ławce czując jej chłód pod sobą, a torby położyłem obok siebie. Wybrałem najodleglejszy kąt parku wchodząc do niego by nie musieć się przejmować, co najwyżej mnie okraść mogą czym się nie przejmowałem. Tylko zawartość telefonu by coś mogła zaszkodzić,a właśnie on. Naciągnęłam kaptur bardziej na głowę gdyż zsunął się po drodze, rozejrzałem się wokół. Kompletna cisza o to mi dokładnie chodziło. Wyciągnęłam urządzenie i sprawdziłem wcześniejsze wiadomości. Nie myliłem się wiadomość widząc wiadomość z zapytaniem czy dotarłem na miejsce od menadżera. Szybko odpisałem, aby nie przeszkadzał mi bo jestem zmęczony wiem nie brzmi za miło, ale mam teraz -100 do humoru.

Następnie tknięty myślą wł IG przeglądając tl pobieżnie aż nie natrafiłem na to co myślałem zobaczyć. Widocznie i Seungri dołączył do grupy wypadowej co potwierdzały post dodawane przez niego z imprezy wraz z resztą członków BB... Polubiłem zdjęcia nie myśląc nawet o ich komentowaniu bo i po co niby. Z braku zajęcia sięgnąłem do zakupionych rzeczy wyciągając na pierwszy ogień do zjedzenia żelki Bearbee. Może przyznać, że baaardzo je lubię do tego stromnia, że nawet Tabi oberwał gdy zjadł mój zapas z studia. Pamiętam jak dziś starającego się mnie przeprosić i przekonać abym znów z nim rozmawiał. Dobry tydzień to wszystko trwało aż wpadł na jakże genialny sposób by zażegnać wszystko kupując mi wielkie pudło paczek żelków i wszystko wróciło do normy.

Potrzasnąłem głową chcąc odgonić wspomnienia, które cisnęły się do głowy. Coraz częściej łapałem się na wspominaniu dawnych czasów i zdarzeń,gdy powinienem skupić się na teraźniejszości oraz zadbać o relacje jakie mam z nimi. Kolejny żelek i kolejny łyk alkoholu. Pozorne ciepło rozchodziło się po mym ciele dając dreszcze. Światło latarni padało na mnie tworząc cień postaci. Jak być taką bezimienną postacią? Nikt cię nie zna masz tyle możliwości, a z drugiej to i do mnie nawet pasuje. Co z tego, że tyle osób mnie rozpoznaje na ulicach jak nie widzą mojej prawdziwej twarzy? Widzą to co chcą zobaczyć tak jak ludzie patrzący na padający cień.

Jestem wszystkim i niczym. Mogę wszytko i nic.

Świt  • G-DRAGON •Where stories live. Discover now