Znów śmierć?

2.5K 174 19
                                    

-dopiero co cię zatrudniłem, a ty już wolisz romansować zamiast wziąć się do pracy - widać Luke się zdenerwował.
- ale to nie jej wina szefie, to ja ją...
- milcz, nie widzę cię tutaj marsz do swojego biura. - Mark już nie chciał się kłócić, spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem i wyszedł.
- serio kurwa musiałeś zrobić to przedstawienie! - wybuchłam gdy tylko zamknęły się drzwi. On się tego najwyraźniej nie spodziewał - co myślisz, że jak jesteś moim szefem to możesz sobie pozwalać za dużo? Otóż nie. Mam dość mężczyzn jesteście wszyscy popierdoleni -uderzyłam w biurku i podeszłam do okna.
Słyszałam kroki, a Luke zaczął śpiewać.

Musisz już iść, złościsz się na moją szczerość
Wiesz, że próbuję, nie idzie mi z przeprosinami
Nadzieję mam, że czasu nie brak, zadzwoń sędziemu
Potrzebuję jednej szansy, przebaczenia
Ja i Ty wiemy, zrobiłem jeden błąd raz czy dwa
Jeden czy dwa, kilkaset raczej na myśli mam
Pozwól mi, pozwól naprawić ten błąd dziś wieczorem
Potrzebuję jednej szansy, przebaczenia.
  Czy jest za późno by rzec przepraszam?
Bo, brak mi więcej niż Twojego ciała
[ooo]
Czy jest za późno by rzec przepraszam?
O wiem nie zawiodę Cię,
Czy już za późno by przepraszam rzec?
[ooo] przepraszam
O wiem nie zawiodę Cię,
Czy już za późno by przepraszam rzec?
  Każdą część winy biorę na siebie jeśli chcesz
Lecz wiedz, że niewinnych nie ma dla dwojga w tej grze
Pójdę o pójdę i wyjdę o wyjdę, wyznam prawdę
Czy oboje się przyznamy, zapomnimy?

- to jak Karina zapomnimy? - usłyszałam jego strapiony głos
- nie wiem Luke to trudne, moje życie nie jest już tak kolorowe. Wszystko nabrało szarości. Odkąd ty wyjechałeś dużo się zmieniło. Rok to dużo, zmieniłam się już nie jestem tą gówniarą co wcześniej. Próbuje odnaleźć się w tym życiu, ale nie mogę. Potrzebuje czasu.
- dam ci go. Wiesz bo pomyślałem żeby zrobić imprezę, w końcu przyjechałem i chciałbym się ze wszystkimi zobaczyć. Przyjdziesz z Ashem?
- dobry pomysł. Pewnie, że przyjdziemy. - pomysł bardzo mi się podobał, gorzej z Ashem. Muszę zastanowić się jak go przekonać do wyjścia.
- no to, narazie - uśmiechnął się i wyszedł, a ja wzięłam się do roboty.

××××××
Po powrocie do domu dostałam sms od Luka z godziną i miejscem imprezy.
- Ash !!! Wróciłam. Mam sprawe do ciebie.
- Ashh!!!
Moje wołania nic nie dawały. Przestraszyłam się i przeszukałam dom, ale po nim ani śladu. Muszę do niego zadzwonić.
- Hallo Ash ?
-no co tam kotku?
- dziś jest impreza powitalna Luka pójdziesz ze mną?
-co kurwa?! Chyba oszalałaś, nigdzie nie idziesz! Co brakuje ci jago kutasa w dupie?
- co ty pierdolisz Ash, jest mim przyjacielem. Teraz jestem z tobą, proszę chodź.
- dobra, idz sama ja zaraz dojdę.
I się rozłączył. Zajebiście. Ubrałam się na szybko i zrobiłam warkoczyki.

Nie wyglądałam źle. Zeszłam na dół do garażu po auto. Zobaczyłam w rogu mojego ścigacza. Podeszłam do niego i przejechałam ręką po powierzchni. Ash zakazał mi na nim jeździć. Powiedział, że gdy mnie na nim zobaczy sprzeda go i nawet nie będę wiedzieć kiedy. Zrobił się bardzo zaborczy więc nie chciałam sprawdzać czy byłby do tego zdolny. Weszłam do auta i pojechałam prosto pod klub. W środku był spory tłum, ale to byli sami przyjaciele. Zobaczyłam moją grupkę siedzącą w loży vip. Był tam Oli, mój brat, Ana z brzuszkiem i oczywiście Harry, który nie spuszczał swojej ukochanej z oczu.
- ooo hej kochani - uśmiechnęłam się do nich przyjaźnie.
- no nareszcie ktoś się z nami napije, siadaj Karcia - hah Oli ucieszył się na mój widok.
- nie, dziś niestety ja też nie pije.
- łeeeee , czyli znów kurwa pijemy sami - mój brat był już trochę nawalony. Chwilę później przyszedł do nas Luke.
- no kochani jak się bawicie, oo hej księ... Karcia - uśmiech Luka spawił, że zacisnęłam uda. No cóż poradzić jestem tylko kobietą.
- hej - odpowiedziałam speszona.
- oo to może ty się z nami napijesz? - dopytywali chłopcy - bo ci idioci nie chcą.
- czemu Karina nie pijesz?
- Kieruje.
- a ty Harry, no bo wiem, że Ana to ma powód.
- ja pilnuje mojej księżniczki - nagle moje i Luka spojrzenia się skrzyżowały, dobrze wiem czemu. To Luke zawsze mnie tak nazywał. Nasz kontakt wzrokowy oczywiście musiał ktoś przerwać.
- no heej - ugsjwh to Ash...
- o siema brachu kurwa jak cię dawno nie widziałem - Luke przytulił przyjaciela.
- no ja ciebie też. Hej kochanie - pocałował mnie beszczelnie patrząc przy tym na Luka. Jego natomiast to nie wzruszyło. Heh czego mogłam się spodziewać, minęło dużo czasu. Nie mogę go o to winić. Ash usiadł obok mnie i zaczął wlewać w siebie litry wódki. Nawalony Ash= zboczeniec. Nienawiedzę tego stanu gdy wymusza coś na mnie. Po dwóch godzinach wszyscy super się bawiliśmy. Trochę potańczyłam, a teraz wszyscy wraz z Lukiem siedzieliśmy w loży i wspominaliśmy lata szkolne. Nagle poczułam rękę Asha błądzącą po moich udach coraz wyżej. Strzepnęłam ją, ale on nie dawał za wygraną.
- przepraszam was, ale idę do toalety.
Nie mogłam już dłużej znieść jego zachowania. Weszłam do kabiny i załatwiłam swoje potrzeby lecz gdy wyszłam czekała mnie nie ciekawa  niespodzanka.
- co tak uciekłaś kochanie, czyżbyś nie chciała żebym cię dotykał? - zastałam wepchnięta na ścianę i zamknięta w szczelnym uścisku, śmierdziało od niego wódą na kilometr.
- Ash zostaw mnie!
- nie kochanie, ja dopiero zaczynam zabawe.- rękoma błądził po mojej skórze. Jednym ruchem ropiął mój kombinezon i zaczął macać moje piersi.
- Ash stop! Koniec !! Przestań

POV LUKE
Karina długo nie wracała z toalety, a Ash poszedł po alkohol. Już od 30 min korci mnie żeby zapalić. Jak tego nie zrobie to oszaleje. Gdy byłem już obok toalet usłyszałem krzyk z damskiej.
Musiałem sprawdzić co się dzieje. Wszedłem, a to co tam zobaczyłem przechodziło moje pojęcie. Ash dobierał się do Kariny choć ona błagała go by przestał. No chyba kurwa go zabije. Dobiegłem do niego i pociągnąłem za koszule. Zacząłem okładać go pięściami. Usłyszałem szloch. Opamiętałem się i podszedłem do dziewczyny.
-Karcia już jest dobrze. On wytrzeźwieje i napewno cię przeprosi, nie chciał tego.
Ona nic nie powiedziała tylko mnie przytuliła. Poczułem jej perfumy. Ciągle ma te same co w Londynie. Czas przestał płynąć a my tak siedzieliśmy wtuleni w siebie. Usłyszałem krzyki dochodzące z sali.
- chyba musze tam iść. Przepraszam
- też pójdę, nie chce na niego patrzeć.
Gdy doszliśmy na sale zobaczyłem Harrego biegającego w kółko, który woła o pomoc. Zauważył nas w tłumie i odrazu podbiegł.
- ONA RODZI! POMÓŻCIE JEJ SZYBKO!
- weźcie Ane, zaraz podjadę pod wejście autem - Karina szybko zareagowała, a my poszliśmy po ciężarną. Potem już wszystko działo się bardzo szybko. Szpital, dokumenty, lekarze. Ana została przewieziona na sale operacyjną. Wszyscy siedzieliśmy spanikowani.
- Luke, to jeszcze za wsześnie, został jeszcze miesiąc - Harry rozpłakał się jak dziecko.
- spokojnie stary wszystko będzie dobrze. - poklepałem go po plecach.
Karina chodziła w tą i z powrotem. Z sali operacyjnej wyszedł lekarz.
- i co, co z nią doktorze ?
- przykro mi, jej stan jest bardzo ciężki. Doszło do zakarzenia żył głębokich. Straciła dużo krwi. Niestety szanse na jej przeżycie są znikome. Dziecko natomiast mimo wczesnego porodu jest w bardzo dobrym stanie i przebywa w inkubatorze.
-ja, ja muszę ją zobaczyć -Harremu łzy lały się po policzkach. Nie mogłem patrzeć jak cierpi. Spojrzałem w drugą stronę. Karina osówała się w dół po ścianie i płakała.
- Karina! Karcia! Księżniczko! - złapałem za jej ramiona i potrząsłem aby wyrwała się z amoku.
- Lu..Lu..Luke ja ją straciłam. Straciłam swoją jedyną przyjaciółkę.
- nic nie straciłaś, spójrz na mnie. Spójrz! Ona jeszcze nie umarła. Ale pamiętaj masz jeszcze nas. Jest jaszcze mały Justin. Trzeba będzie pomóc Harremu. Ona by tego chciała.

Przytuliłem ją w uścisku i tak siedzieliśmy aż do rana.

Przytuliłem ją w uścisku i tak siedzieliśmy aż do rana

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dziś takie smuteczki :(

Powrót Do Przeszłości (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz